– Valentino! – mój ojciec krzyknął na cały salon, wypełniony dotychczas zimną ciszą.
Siedziałam oparta na poduszce skórzanej sofy, zakładając nogę na nogę. Nogawki od prostych, garniturowych spodni otarły się o siebie, a biały adidas wskoczył w zasięg mojego wzroku. Poprawiłam kołnierzyk flanelowej koszuli, która włożona była jedną stroną w spodnie.
Odłożyłam uprzednio czytaną przeze mnie książkę na szklany stolik kawowy.
– Tak? – zapytałam niewinnie, choć dobrze wiedziałam co tym razem sknociłam.
– Dobrze wiesz, o co mi chodzi.
Odetchnęłam głęboko, drapiąc się po tyle głowy.
– Znów nie poszłaś na spotkanie z psychologiem – uniósł rękę, łapiąc za mały palec. Wiedziałam, że zaczynało się okropne wyliczanie. – Znów przychodzisz o trzeciej w nocy do domu.
– Ale od dawna nie wylądowałam na komisariacie – przerwałam mu, dotykając miejsca gdzie biło moje serce.
– To nie powód do dumy, Valentino – powiedział, widocznie zmęczony moich postępowaniem. – Nie znaczy to, że wydoroślałaś.
– Wydoroślałam dawno temu – oznajmiłam sucho, nie patrząc w oczy wściekłego, i zawiedzionego taty.
– Czy dorosła osoba rzuciłaby mikrofonem w wóz kamerzysty? – zapytał z sarkazmem. Gdy uniosłam pytający wzrok, szybko zapobiegł moim zbędnym wywodom. – Dzisiaj dostałem rachunek za naprawę wybitej szyby.
– Oh. – wyrzuciłam z siebie.
– Oh. – spapugował moje zdziwienie, kładąc kartkę papieru przede mną.
Czterysta dolarów.
– Kogoś ewidentnie poniosło – oznajmiłam, uświadamiając sobie że pierwszą osobą jaką poniosło była mną.
– Dokładnie tak, dlatego poniesiesz nareszcie konsekwencje swoich czynów, spłacając sama ten drobny rachuneczek.
Moje ciało natychmiast zastygło, a krew w żyłach przestała krążyć na jakieś dwie sekundy. Po chwili zrozumiałam, że przesadziłam z tą reakcją. Rozpieszczona dziewczynka musi zarobić teraz pieniądze na kupno szyby. Bez problemu.
– Mogę oddać z kieszonkowego – proponując to, zapomniałam że moje całe oszczędności poszły się topić w litrach alkoholu, i wcale nie były wepchane do porcelanowej świnki.
– Nie będzie tak łatwo, Valentino. – ostrzegł mnie, nie nabierając się na moje gierki. Cholera, jak mogłam pomyśleć że był tak głupi, by się na to nabrać. – Wszystkie kieszonkowe, jakie do tej pory dostawałaś zostają anulowane, od dziś będziesz musiała sama zarabiać na swoje przywileje, tak jak i samodzielnie spłacić rachunek za szkody.
– Dobrze. Prasa dawno nie miała na mnie sprytnego haka.
– O czym ty mówisz, dziecko? – jego gęste brwi prawie się połączyły.
– No przecież pracująca córka szanowanego polityka w nie wiem, kawiarni czy sklepie odzieżowym. Czy rodzina Carrera ma problemy z pieniędzmi? Czy ich córka w końcu przekroczyła wszelkie granice? Co zmusiło ją do pracy w tak młodym wieku, gdy ma wszystko, czego pragnie? – wszystkie idee nagłówków na magazynach wypływały z moich ust jak nawiedzone. Wiedziałam, że stanę się pożywką dla mediów, gdy któryś skurwysyn z aparatem zrobi mi zdjęcie.
– Nie gnębią cię aż tak – przycisnął ton na ostatnie dwa słowa.
Zaśmiałam się pod nosem. Bezwiednie oplotłam swój brzuch rękoma, ponownie dając słabemu śmiechowi uciec z moich ust.
CZYTASZ
My Broken Muse
RomancePIERWSZA CZĘŚĆ DYLOGII SZTUKI Zniszczone rzeczy mają najpiękniejszy odcień. Dlatego Valentina Carrera, córka polityka Stanów Zjednoczonych, słynie ze swojej urody, oraz rozpustnego życia. Ignoruje blaski fleszy, które gonią ją przez całe życie, szc...