8. Wizyta u psychologa.

10.7K 298 225
                                    

– Valentino! – mój ojciec krzyknął na cały salon, wypełniony dotychczas zimną ciszą.

Siedziałam oparta na poduszce skórzanej sofy, zakładając nogę na nogę. Nogawki od prostych, garniturowych spodni otarły się o siebie, a biały adidas wskoczył w zasięg mojego wzroku. Poprawiłam kołnierzyk flanelowej koszuli, która włożona była jedną stroną w spodnie.

Odłożyłam uprzednio czytaną przeze mnie książkę na szklany stolik kawowy.

– Tak? – zapytałam niewinnie, choć dobrze wiedziałam co tym razem sknociłam.

– Dobrze wiesz, o co mi chodzi.

Odetchnęłam głęboko, drapiąc się po tyle głowy.

– Znów nie poszłaś na spotkanie z psychologiem – uniósł rękę, łapiąc za mały palec. Wiedziałam, że zaczynało się okropne wyliczanie. – Znów przychodzisz o trzeciej w nocy do domu.

– Ale od dawna nie wylądowałam na komisariacie – przerwałam mu, dotykając miejsca gdzie biło moje serce.

– To nie powód do dumy, Valentino – powiedział, widocznie zmęczony moich postępowaniem. – Nie znaczy to, że wydoroślałaś.

– Wydoroślałam dawno temu – oznajmiłam sucho, nie patrząc w oczy wściekłego, i zawiedzionego taty.

– Czy dorosła osoba rzuciłaby mikrofonem w wóz kamerzysty? – zapytał z sarkazmem. Gdy uniosłam pytający wzrok, szybko zapobiegł moim zbędnym wywodom. – Dzisiaj dostałem rachunek za naprawę wybitej szyby.

– Oh. – wyrzuciłam z siebie.

– Oh. – spapugował moje zdziwienie, kładąc kartkę papieru przede mną.

Czterysta dolarów.

– Kogoś ewidentnie poniosło – oznajmiłam, uświadamiając sobie że pierwszą osobą jaką poniosło była mną.

– Dokładnie tak, dlatego poniesiesz nareszcie konsekwencje swoich czynów, spłacając sama ten drobny rachuneczek.

Moje ciało natychmiast zastygło, a krew w żyłach przestała krążyć na jakieś dwie sekundy. Po chwili zrozumiałam, że przesadziłam z tą reakcją. Rozpieszczona dziewczynka musi zarobić teraz pieniądze na kupno szyby. Bez problemu.

– Mogę oddać z kieszonkowego – proponując to, zapomniałam że moje całe oszczędności poszły się topić w litrach alkoholu, i wcale nie były wepchane do porcelanowej świnki.

– Nie będzie tak łatwo, Valentino. – ostrzegł mnie, nie nabierając się na moje gierki. Cholera, jak mogłam pomyśleć że był tak głupi, by się na to nabrać. – Wszystkie kieszonkowe, jakie do tej pory dostawałaś zostają anulowane, od dziś będziesz musiała sama zarabiać na swoje przywileje, tak jak i samodzielnie spłacić rachunek za szkody.

– Dobrze. Prasa dawno nie miała na mnie sprytnego haka.

– O czym ty mówisz, dziecko? – jego gęste brwi prawie się połączyły.

– No przecież pracująca córka szanowanego polityka w nie wiem, kawiarni czy sklepie odzieżowym. Czy rodzina Carrera ma problemy z pieniędzmi? Czy ich córka w końcu przekroczyła wszelkie granice? Co zmusiło ją do pracy w tak młodym wieku, gdy ma wszystko, czego pragnie? – wszystkie idee nagłówków na magazynach wypływały z moich ust jak nawiedzone. Wiedziałam, że stanę się pożywką dla mediów, gdy któryś skurwysyn z aparatem zrobi mi zdjęcie.

– Nie gnębią cię aż tak – przycisnął ton na ostatnie dwa słowa.

Zaśmiałam się pod nosem. Bezwiednie oplotłam swój brzuch rękoma, ponownie dając słabemu śmiechowi uciec z moich ust.

My Broken MuseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz