Od rana myślałam o wczorajszych zdarzeniach... Chciałam się odciąć, zapomnieć o tym wszystkim co mnie otaczało, o tych sekretach mamy. Dzisiaj miałam trening z Dylanem zaczynał się za dwie godziny a ja właśnie skończyłam naukę, bo Vince po tym wszystkim jednak mi je załatwił. Obiecał że za tydzień już wrócę. Nagle ktoś zapukał do moich białych drzwi
-Proszę!- powiedziałam wyobrażając sobie że w drzwiach stanie Mona
Ale moje wyobrażania to tylko iluzje bo w drzwiach stanął nie kto inny jak Dylan.
-Dziewczynko przekładam trening za 5 min na siłowni- powiedział po czym skierował się do wyjścia.
-Dylan! Czekaj!- wrzasnęłam po czym się zatrzymał.
-Co chcesz?- zapytał
-Czemu przekładasz trening?- spytałam z ciekawością.
-Bo mamy dziś rodzinną kolacje, więc moja rada, nie rzucaj nożami gdzie popadnie, i bądź na czas w siłowni, bo jak się chodź o minutkę spóźnisz nie dam ci fory.- zaśmiał się po czym opuścił mój pokój.
Wtedy dopiero dotarło do mnie słowo „Rodzinna kolacja"...... o boże. Wyrwało mnie z zamyślenia to że mam za 4 min trening.. kurdeee szybko się przebrałam i pobiegłam na siłownie o mało się nie spóźniłam!
-Je jestem mm –powiedziałam cała zdyszana.
-Super, a co ci psy cie goniły? – spytał ironicznie.
Gdy ćwiczyliśmy nie chcący albo chcący walnęłam go w wargę, gdy poczuł posmak krwi uśmiechną się i wziął mnie, udał się ze mną w stronę balkonu. Myślałam że skończe pod prysznicem...
Zamknął mnie na zimnym... wręcz lodowatym balkonie. Moje krzyki były na marne. Na szczęście zauważyłam Tonego.
- TOOONYY!- Wydarłam się jak najgłośniej umiałam.
-COO! OSZALAŁAŚ WRACAJ DO DOMU BO BĘDZIESZ CHORA!- wykrzykną
-DYLAN MNIE ZAMKNĄŁ NA BALKONIE – wydarłam się jeszcze głośniej.
Nie minęła minuta a Tony mi otworzył balkon.
-Co za debil! Ja już sobie z nim porozmawiam!- powiedział
-Nie idź to moja wina...-powiedziałam tak tylko dla świętego spokoju.
-Co mu zrobiłaś- spytał podnosząc brwii.
-No.... Bo.... Był ten... trening....i na tym... treningu- zaczęłam przedłużać.
-Przejdź do rzeczy- wykrzykną
-Dałam mu w ryja- powiedziałam to po czym odwróciłam głowe.
-Dobrze mu tak- zaśmiał się po czym poszedł
Była już 18 a na 19 mieliśmy kolację więc poszłam się ogarnąć. O 18:45 wyjechaliśmy
Will jechał z Vincentem a ja z trójcą a raczej trójca ze mną..
Gdy byliśmy chłopcy od razu usiedli na swoich miejscach. Mi przypadło miejsce koło Willa i pustego miejsca. Zostało 5 min i nagle przyszedł Cam!
Usiadł on koło mnie
-Cześć chłopcy, witaj księżniczko- odparł z uśmiechem
Wszyscy się przywitaliśmy, opowiadaliśmy sobię o życiu Vince coś wspomniał o moich stopniach w szkole.... Gdy skończyliśmy gadać i zjedliśmy Cam zwrócił się do mnie i dał mi jakiś list...
-Księżniczko, to od twojej mamy, nie mam pojęcia co to jest ale prosiła bym ci to dał gdy umże...Jest na jakiś kod więc może ty go znasz? Tak czy inaczej proszę.- powiedział i podarował mi kopertę.
-Jej matka zawsze miała do nas podejście z dystansem..., może to coś co ją do nas zniechęci?- wyskoczył Dylan.
Jak on taak może naskakiwać na moją mamę!, jest dobrym człowiekiem, a raczej była....
-Gabriela była dobrą kobietą myślę że nie zrobiła by nic takiego!- uciszył ich Cam
W domu chciałam otworzyć list ale ciągle ktoś albo wchodził, albo krzyczał, a ja chyba nie byłam gotowa na kolejną dawkę tajemnic mamy, chciałam się od nich uwolnić a tu proszę! Dlaczego mój los mnie tak nienawidzi.. eh no trudno
CZYTASZ
Rodzina Monet Czat / opowiadanie
Teen FictionPostacie takie same jak w oryginale. I co tu się więcej rozpisywać, sami zobaczycie. A i jak będą jakieś błędy to sorka ale sami wiecie jak się szybko pisze to czasem autokorekta zaznaczy inne słowo, ale raczej nie będzie.