Obudziłam się rano. Nie miałam gorączki, ale dalej męczył mnie katar. W moim pokoju zobaczyłam Dylana? Co on tu robił?
-O wstałaś.... No ja przyszedłem ci powiedzieć... mamy trening, tak dziś o... za 5 min- zaczął
-Taaa przecież jestem chora, gadaj co tu robiłeś- powiedziałam stanowczo
-Szukałem mojego... podręcznika od francuskiego..- wyjąkał
-Na pewno, serio Dylan? Myślisz że w to uwierzę? TY szukający podręcznika od FRANCUSKIEGO o godzinie 5 rano?- zapytałam z lekką kpiną w głosie.
-No dobra masz mnie, Vince kazał sprawdzić czy nie masz broni w pokoju bo jedna zniknęła z szczelnicy.- powiedział zrezygnowany
-A on aż tak mi nie ufa? Ehh....Nie zabrałam jej a poza tym zemszczę się za grzebanie w moich rzeczach. Pół rzeczy z szafki mi wywaliłeś!- krzyknęłam
-No już cicho, ide do Vinca, Nara- powiedział i staną w drzwiach
-Jak już schodzisz to krzyknij nwm na Shane'a żeby pojechał do apteki, bo syrop mi się skończył a kaszel nie odpuszcza- uśmiechnęłam się
-Oczywiście dziewczynko- ironicznie się uśmiechną po czym wyszedł
No tak... czas na zemstę, jeśli idzie do Vinca to dam wiadro na moje drzwi i go zawołam i wtedy obleje go woda, lodowata, tylko czy moje rozmyślenia wyjdą. Bez zastanowienia wtargałam wielkie lodowate wiadro na czubek moich drzwi. Czy mi ta choroba serio coś w mózgu namieszała?
No nic, wszystko było gotowe, położyłam się na łóżku, i wydarłam
-AAAA DYLANNNNNNN- pisnęłam
I po chwili drzwi się otworzyły i wiadro spadło. Oblało stojącą przede mną postać. Zaczęłam się śmiać do momentu gdy nie zobaczyłam reszty.... Reszty w której dziwnym trafem znajdował się Dylan..... Zaraz, zaraz on tam nie mógł być.... Kto w takim razie ma to wiadro na łbie. Moim oczom ukazał się... Vince. Cały mokry z lodowatej wody, trójca dusiła się z śmiechu, Will walną się ręką w czoło a ja.. ja stałam jak wryta.
-O kurww..kurdee...Vince ja- wyjąkałam
-Myślę droga Hailie, że zaraz poważnie porozmawiamy – powiedział- chciałbym jednak wiedzieć kto miał być ofiarą tego durnego żartu
-D-Dylan- popatrzyłam się na braci
-Ah tak Dylan? To coś nie wyszło- powiedział po czym posłał mi lekki uśmieszek i znikną zza drzwiami
-No to doigrałaś się dziewczynko- zaśmiał się Dylan
-Will?- zapytałam
-Tak?- spytał
-Chce biały kolor trumny i najlepiej niech wybierze ją Mona, jak myślicie śmierć boli?- zapytałam
-Ahh.. Hailie nikt nikogo nie będzie zabijał, a tym bardziej ciebie.- przytulił mnie Will
-Dobra idę do tej biblioteki- przewróciłam oczami.
Gdy miałam wychodzić poślizgnęłam się na kałuży z lodowatej wody
-Kurwa!- wrzasnęłam
-Hailie! – krzykną Will nie wiadomo czy to reakcja na to że się wywaliłam czy na moje słowa
-Dziewczynko nie wolno tak mówić- parskną Tony
-Tak, tak żyje- odpowiedziałam ironicznie
Gdy wstawałam dostałam ataku kaszlu i ogl to chyba skręciłam kostkę. Shane widząc to wziął mnie i zaniósł do tej biblioteki
-Mogę wiedzieć dlaczego niesiesz Hailie?- spytał Vince patrząc na Shane'a
-Skręciła kostkę.. długa historia.- odparł
Jak można się domyśleć Vince coś gadał, i wsm nic z tego nie wyniosłam tylko czas mi zajął ale już przynajmniej się nie czepia. Przeprosiłam i wyszłam. Potem wrzuciłam coś na bookstagrama i napisałam do Mony. Miała dla mnie niespodziankę, już się bałam co wymyśliła, tak czy inaczej miałam się ładnie ubrać i być na 19:00 w restauracji.
Siemka, tak wiem długo nextów nie było, miały być przed poniedziałkiem ale w ostatniej chwili dowiedziałam się że wyjeżdżam i dopiero wróciłam, no nic obstawiajcie co Mona wymyśliła i do nexta <3
CZYTASZ
Rodzina Monet Czat / opowiadanie
Novela JuvenilPostacie takie same jak w oryginale. I co tu się więcej rozpisywać, sami zobaczycie. A i jak będą jakieś błędy to sorka ale sami wiecie jak się szybko pisze to czasem autokorekta zaznaczy inne słowo, ale raczej nie będzie.