V

257 21 1
                                    

- Cześć mała, sprawę mam.
Odrzuciłam jego ręce, ale pierwsze co, to popatrzyłam w jego oczy. Na szczęście zielone...
- Ale nie teraz - szepnał, drażniąc zębami moje ucho. - Jak pozbędziesz się kolegi. Bo coś czuje, że już niedługo, moja nowa gwiazdko... - urwal, oderwany ode mnie przez Damiana.
- Odsuń siś, Kennet. Ta pani nie jest dla ciebie.
- Ani dla ciebie, stary. Nie ta liga, ona woli bardziej doświadczonych. I kreatywnych.
Po tych słowach mrugnał zawadiacko, nie sposób ustalić czy do mnie czy do mojej ochrony, i usunał się sprzed naszych oczu.
Popatrzyłam lekko nieprzytomnie na Damiana.
Jak pozbedziesz sie ochrony? Ale... kiedy?
Czyżby...
Moja szansa na wolność? A czy to niebyłoby zbyt piękne i łatwe?
- W porządku? Nic ci nie zrobił?
- Nie. Nic mi nie zrobił.
Usmiechnełam sie lekko i ruszyłam wolnym krokiem przed siebie, ogladając dziedziniec. Duży, ale pusty. Nic! Nawet ławki...
- Cos zamilkłaś.
- Wiem. Zastanawiam się.
- Nad czym, jeśli mógłbym wiedzieć?
- Ach, takie nie do spełnienia życzenie.
Usmiechnął się, a w jego oczach cos zabłyszczało.
-Dlaczego takie nie do spełnienia? Czasem wystarczy ładnie poprosić.
Z rozmyśleń zachichotałam jak mała dziewczynka i zatrzepotałam rzęsami w jego strone.
- Wiem, ze znamy sie niecałe 2 dni, ale... czy byłaby możliwość...
- Chcesz sie pieprzyc?
Aż sie zakrztusiłam i popatrzyłam na niego zaskoczona gorzej, niż gdyby zaproponował mi wspólne bieganie nago o północy po gabinecie dyrektora tej placowki.
Odchrzaknełam i popatrzyłam na niego z lekko zaróżowianymi policzkami.
- Moze kiedyś, ale nie dzisiaj. Aż tak często dostajesz takie propozycje?

Milczał przez krótką chwilę, po czym usmiechnał sie krzywo.
-No dobrze, pytaj.
Dziwnie zakłopotana chyba dwa razy zabierałam się do wydobycia z siebie głosu.
- No, ten, tego... Czybyłaby możliwosc, żebyś zostawił mnie na chwilkę bez... opieki?
Usmiechnał sie smutno, ale z błyskiem w oku. Nie spodobał mi sie ten błysk.
- Chcesz sie spotkać z Kennetem?
Wciagnełam głośniej powietrze.
Jeknełam cicho. Czyżbym była aż tak przewidywalna?
- Co z tego?
- Uważaj na niego, Nelly. - rzucił, nie patrząc na mnie. - Zawsze klei sie do nowych. Czasem da czegoś w zamian za coś innego, ale bardzo atrakcyjnego.
Przełknełam głośno śline.
- Ale, jak mowilem,wystarczy ładnie poprosić.
Spojrzał na mnie dość znacząco. Zakaszlałam, błagajac w myślach, by to nie było to, o czym mysłe.
Zaczerpnełam tchu i pomału wypowiedziałam:
- Chcesz, żebym ci loda zrobiła?
W odpowiedzi zaśmiał sie szczerze i o dziwo gładko. Cały cieżki nastrój sprzed chwili prysł jak bańka mydlana, nie pozostawiajac po sobie śladu.
- Może kiedyś, ale nie dzisiaj. Aż tak czesto dostajesz takie propozycje?
Ponownie wybuchnelam smiechem.
- Wiec ladnie prosze. Damian, czy moglbys, tylko na chwilke, zostawic mnie sama?
Zasmial sie cicho i rozbawiony, cmoknal mnie w policzek.
- Zobaczymy. Ale obiecaj mi jedno, bedziesz na siebie uwazac.
- Obiecuje!
- No dobrze. Pozniej do tego wrocimy.
Spacerowalismy dosc dlugo. Czekalam, az plac troche opustoszeje. Gdy tak sie stalo, odwrocilam sie twarza do Damiana.
- Wiec jak bedzie?
- Nie dam ci duzo czasu.
- Ile?
- Najwyzej kwadrans.
- Dobrze.Dziekuje, Damian. Wiem, ze cie narażam, ale...
-Cicho już.
Jak gdyby nigdy nic przycisnal moje usta do swoich.
Zaskoczona w zasadzie za duzo nie zrobiłam. Odsunał sie szybko i zasmiał, widząc moja mine.
- Dla... dlaczego? - zajaknełam sie.
-Dla czystej przyjemności.

Mind TrapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz