XIII

196 16 3
                                    

Nie biegłam, ale starałam sie iść szybko. Nie wiem, ile mam.czasu, zanim zorientuja sie, co zrobilam.
Coz, zdesperowany czlowiek to nieobliczalny czlowiek...
Wypadlam na dwor i od razu zderzylam sie z Kennetem.
Wzial mnie pod reke i ruszylismy spacerkiem dookola. Zielonooki usmiechal sie z dumą.
- No widze, mamy duze doswiadczenie w ucieczkach?
- Dzialalam pod wplywem chwili. Nie wiem, ile mam czasu.
- Ile dawki zostalo?
Zaskoczyl mnie tym.
- Widziales? Ponad pol.
- No to okolo godziny.
- Zamknelam go, wiec licze, ze troszke wiecej.
Oczy mu zablysly.
- Zaimponowalas mi, nowa.
- Dobra, co mam zrobic, bys pomogl mi zabrac sie stad? Bo to miejsce zle na mnje dziala.
- Wlasnie widze. Sluchaj uwaznie, bo nie powtorze.
Nachylil sie ku mnie, a ustami muskal moje ucho.
- Wiec tak. Polecisz prosto do gabinetu Parkera. Po prawej bedzie stala szafa z aktami, a pod nia zielone pudelko. Beda tam akta scisle tajne. Z tego pudelka wyciagniesz czarna teczke z czerwona pieczatka, dosc gruba. Potem pidlozysz ogien, jak juz na ciebie przystalo. Doreczysz mi ta teczke, a znikniesz stad juz dzis, w.niespelna gidzine.
Wlamac sie do biura Parkera? Podpalic?!
- Oszalales? - wykrztusil cicho.
Westchnal tylko j odsunal sie.
- Jak uwazasz. Albo zgnij tu za niewinnosc, albo okryj sie slawa i ukieknij, twoja wola.
Gdy minal pierwszy szok postawionym przede mna zadaniem, decyzja zapadla sama.
Jak juz uspilam Damiania, to nie ma odwrotu.
- W takim razie czekaj i obawrwuj, jak przechodze do historii tej placowki.
Odprowadzil mnie jego fonosny smiech.
Dalej szlam dosc wolno i staralam sie nie wzbudzac niczyjego zainteresowania.
Bioro bylo na pietrze. Niczym smierc przemknelam bezszelestnie po schodzach i zaczelam rozgladac sie w poszukiwaniu odpowiednich drzwi.
Z dusza na ramieniu ruszylam w strone ostatnich drzwi. Gdy podloga dkrzypnela, prawie kezyknelam ze strachu. Rozejrzal ske gwaltownym ruchem. Nic.
Zmuszajac sie do oddychamia nacisnelam klamke.
Kurwa! Zamkniete!
Ponowilam probe jeszcze kilka razy. Zamkniete!!!
Rozejrzalam sie w poszuliwaniu czegokolwiek, co mogloby posluzyc za lom. Jasna cholera, ja to zawsze mam pod gorke!
Miotalam sie chwilke, nim moj wzrok padl na spinke na zaslonach. A gdyby tak nie lom?
Dopadlam do niej i wygielam tak jak na filmach. Z drugiej zrobilam dos podobniego do agrafki.
Tylko czemu ja nie mam doswiadczenia we wlamywaniu sie?! Czemu ja nigdy nie forsowalam zamkow?
Bo jestem normalna?
Trzesacymi sie rekoma gmeralam cos w zamku, ale za cholere nie wiedzialam jak.
Nagle jakbym cos poczula. Zupelnia jak w aucie przy zmianie biegow. Cos tak delikatnego...
Polegajac na tym naglym uczuciu przrstawialam w zamku kolejne elementy. Czulam mechanizm, nastawilam sie tylko na to.
Gdy cichy trzask potwierdzil moje przypuszczenia, ze jednak udalo mi sie otworzyc zamek, padl na mnie blady strach. Ile czasu mi to zajelo?
Wpadlam do srodka pobierznym wzrokiem obdzucajac wnetrze. Os razu przypadlam do odpowiedniego mebla i wysunelam spod niego odpowiednie pudelko.
- No prosze prosze. Nelly ... , milo mi cie widziec. Tylko czemu widze twoje plecy.
Zamarlam. On tu byl!!!
Poderwalam sie na rowne nogi, porzucajac pudelko. Z prawdziwym przerazeniem spojrzalam w oczy... Parkera... Az jęk wyrwal mi sie z scisnietego gardla.
- A wiec, czym zawdzieczam twoja, jakze efektowna, wizyte?

Przepraszam Przepraszam..Nie mam siły żeby poprawić... Kocham was ... Mysle ze dacie rade to rozczytac

Mind TrapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz