XVI

182 15 0
                                    

Biegłam ile sił w nogach przez korytarz, który coraz szybciej pokrywał sie jakby dywanem ognia.
Biegłam, paliło mnie w płucach a oczy lzawily. Musze biec, musze...
Zobaczylam jakis ksztalt... Z poczatku bezksztaltna masa zmienila sie w cialo przybite nozami do sciany.
Zamknelam oczy i przyspieszylam kroku, nie chcialam pamietac, kto to byl.
Ale cialo meskie zastepilo damskie, lezace w coraz wiekszej kaluzy krwi.
Z gardla wyrwal mi sie glosny szloch.
Nie... to nie moze mnie zatrzymac.,.
Wrazenie, ze ktos jest za mna, spadlo na mnie nagle. Z krzykiem ruszylam do przodu na tyle, na ile pozwalaly mi wyczerpane juz miesnie.
Ktos mnie scigal... Czulam czyjs oddech na plecach...
Plakalam tak zewnie jak nigdy... nie... Dlaczego ja?
Nagle jedyna droge zagrodzila mi sciana ognia. To mnie nie powstrzyma...
Juz wskakiwalam w plomienie, gdy czyjs zelazny uscisk zacisnal zie na moich ramionach, bolesnie rzucajac na kolana.
Unioslam wzrok i nawet nie bylam juz zdolna krzyczec. Dopadly mnie zamglone, niebieskie oczy.
Wrecz czulam, jak pomimo kominiarki usmiecha sie do mnie.
- Uciekasz? I tak cie znajde. Zaplacisz za to, co zrobilas. Twoja niewinnosc skonczyla sie wraz z przekroczeniem progu psychiatryka.
- Kiedy to wy jestescie mordercami!
- Moja mala i niedoswiadczona Nelly. Co ty wiesz o morderstwach?
Zadajac mi to retoryczne pytanie wzial zamach i wbil mi noz dokladnie w serce.
- Bedziesz cierpiec, gdy ja bede tego chcial. Bedziesz umierac, gdy ja bede tego chcial. Bedziesz zyc, gdy ja bede tego chcial. Rozumiesz?
- Nie!
***
- Nie!
Bylo ciemno, nic nie widzialam, wiec gdy poczulam czyjes dlonie na ramionach, zaczelam sie szarpac, starajac sie wyrwac jak najmocniej.
Znalazl mnie!!! Przyszedl po mnie!!!
- Nie! Nie! - zawodzilam. - Zostaw mnie! Nie zabijaj... Nie...
- Nelly! Nell, to ja! Sebastian!
Gdy tylko uslyszalam, jak mnie nazwal i na potwierdzenie jego imie, znieruchomialam. Pozwolilam objac sie jego silym ramionom.
Trzaslam sie cala, z oczu plynely mi lzy...
- Nell...
W pewnym momencie zaczal mnie kolysac delikatnie, wodzac uspokajajaco dlonmi po moich plecach. Zacisnelam dlonie na jego, nie wiem dokladnie, koszluce i skulilam sie obok niego.
- To byl tylko sen...
Tak, to byl tylko sen!
Walczac sama z soba, zaczelam sie uspokajac. Powoli i mozolnie, ale odzyskalam kontrole nad swoim oddechem i wiekszoscia odruchow.
Ja przeciez ucieklam...
Ja jestem wolna...
Moja reka!
Od razu skierowalam wzrok na swoja lewa reke. Bandaz?
Mocny i profesjonalny opatrunek?
Zamrugalam oczami, bo dopiero teraz dotarlo do mnie, gdzie jestem.
Nie, to zwykly pokoj... Zaden szpital.
Moj uniform tez zniknal i moglabym przysiac, ze ktos mnie wykapal.
Sebastian...
Czekajac na odpowiedz, zdalam sobie sprawe, ze przeciez sie nie odezwalam.
- Sebastian - wycharczalam juz glosno, przez scisniete gardlo.
- Nelly. Mala Nell.
- Ja...
Urwalam. Co ja wlasciwie powinnam mu powiedziec?
Wyczul moje rozterki - w koncu byl moim najlepszym przyjacielem.
- Spokojnie. Nie wydalem cie. Co prawda nie mam pojecia, co tu robisz, ale juz sie nie wykrwawisz. W swoje rece wzial cie najlepszy student medycyny.
Staral sie rozluznic atmosfere, ale nie zdolalam sie zasmiac. Musialam jakos dojsc do ladu z soba sama.
- Sebastian - szepnelam. - Ja... jestem niewinna. Wrobiono mnie. Ucieklam, bo musze to udowodnic. Matka uwierzyla im, nie ma wiec nikogo, kto by mi pomogl... Ja.. Musialam... Nie wiedzialam, do kogo sie zwrocic. Dziekuje za twoje zaufanie, mam tylko nadzieje, ze pozwolisz mi sie wytlumaczyc... I...
Polozyl mi palec na ustach, zamykajac je skutecznie i dal mi chwile na zapanowanie nad glosem.
- Przed nami cala noc. Slucham zatem.
Wzielam glebszy wdech i zaczelam opowiadac.

Mind TrapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz