Trzęsłam się z zimna. Zęby szczękały mi wydając odgłos, który jeszcze bardziej potęgował moje przerażenie.
Muszę się stąd wyrwać. Do kurwy nędzy muszę dopaść tego Kenneta i spieprzać stąd jak najszybciej...
Jestem niewinna! I cierpie za niewinność w tym całym gównie!
Gdy otworzyły sie drzwi oślepił mnie blask żarówki ledwo co się tlącej. Zamrugałam.
W drzwiach stał Damian ale zignorowałam go zupełnie. Bez słowa ruszyłam w stronę swojej celi chcąc trochę uspokoić swoje nerwy.
Kennet, lepiej zebyś był wolny...
Damian podążał za mną jak cień, tak samo milczący. Przez całą droge nie zaszczyciłam go spojrzeniem.
Godzine później podeszłam do drzwi.
- Damian?
- Jestem.
- Chciałabym, byś zostawił mnie na chwilke samą na placu.
Przez chwile odpowiadało mi tylko dalekie zawodzenie jakiegoś "pacjenta".
- Chcesz uciec?
Usmiechnełam sie sztucznie, już pomijajac fakt, że i tak mnie nie widział.
- Wybacz Damian, ale to już nie wchodzi w zakres twoich obowiazków, a zatem nie powinno cię obchodzic.
Wciągnął głośno powietrze, a ja zdusiłam odzywające się nagle sumienie. Bylo mi żal tak odzywać sie właśnie do niego, ale... nie dam rady dłużej tu wytrzymać. To mnie zniszczy, a ja jestem niewinna..
Zostałam w to wszystko wrobiona! A bedąc tutaj nikt mnie nie ułaskawi. Jestem zdana na sama siebie.
- Dobrze - odparł chłodno. - Ale masz tylko jedną szanse, później już nie posłucham.
- Dobrze.
Przywołałam na usta słodki uśmiech, jakby rozmowa przed chwilą nie miała miejsca.
- To chodźmy na dwór! - pisnelam jak kiedyś.
Ruszyłam dość dziarskim krokiem, co chwilę ogladając się za moim ochroniarzem.
- Wiesz, widać dziwną determinacje w twoich zamgłonych oczach. - mruknał w pewnym momencie.
Zasmiałam się dźwięcznie.
- Człowiek pozbawiony wszystkiego staje się niebezpieczny, gdy pozostaje mu tylko walka o życie.
Zastanowił sie chwile, nim odpowiedział.
- A ty o co walczysz? Czego zostałaś pozbawiona?
- Oj, długo by wymieniać. Najprościej: pozbawili mnie wszystkiego. A o co walcze? O wszystko. O życie, zdrowie, nerwy... O przterwanie.
Od kiedy ja lubie filozofować?
- Wiesz co...
Zlapał mnie za ramie i przyciagnął do siebie.
- Jestes normalna. Jestes zwykłą dziewczyną.
Na jego słowa niespodziewanie, z oczu popłyneły mi łzy.
Nie zwariowałam. Wiem o tym...
Chciał mnie przytulić, ale uciekłam mu.
- Nie Damian. Zostaw mnie.
Otarłam oczy i otworzyłam drzwi prowadzące na zewnątrz.
Rozejrzałam sie i odrazu wyłapałam sylwetke Kenneta. Ruszyłam tam wolnym krokiem.
- Witaj nowa. Jak życie w nowym otoczeniu.
- Do dupy nie podobne. A jak ci leci?
Zasmiał sie tylko.
-A wiesz..Spędzam czas bardzo kreatywnie.
Na przykład w swojej chorej wyobraźni spaliłem już te pudło jakieś 10 razy.-uśmiechnął się cwaniacko ,wzrokiem badajac moje ciało.
-Też bym tak zrobiła-zaśmiałam się szczerze,bo naprawde miałam dość.
-Wiesz co..Muszę przyznać ,że ten uniform pasuję Ci idealnie.-na jego usta znów wstąpił ten uśmieszek,a po chwili jedna warga została zaciśnięta przez zęby.
-Uważaj ,bo się podniecisz-parsknełam śmiechem,krzyżując ramiona na piersiach.-Ale nie po to tu jestem..-mój humor diametralnie się zmienił.
-Wiem po co tu jesteś.Po prostu masz dość tego ,że tu siedzisz choć nic nie zrobiłaś.
-Skąd ty....-nim zdąrzyłam powiedzieć Kennet mi przerwał.
-Jestem tu pare lat , przejrzałem to wszystko na wylot.-szepnął spuszczając głowe.
-To dlaczego nie uciekniesz!-niemal krzyknełam do niego.Zielonooki podniósł głowe, ale nim coś powiedział na swoim ramieniu poczułam dłoń.
-Czas się skończył Nelly.
CZYTASZ
Mind Trap
ActionCo robisz ,gdy twoje życie zmienia się nagle z dnia na dzień o 360 stopni? Zostajesz uznana za psychopatkę,która zabiła swoich sąsiadów. Trafiasz do psychiatryka - miejsca pełnego obłąkanych ludzi: tych niebezpiecznych i tych bojących się nawet swo...