- Tak, zostałem Dyrektorem. Niecały rok temu. Ale o naszej placówce zrobiło się głośno, więc musieliśmy zwinąć skrzydła. - westchnął.
- A potem się rozkręciliśmy. Oczywiście, działamy tylko my oboje, reszta nic nie wie. No, noże z wyjątkiem Kenneta, ale to dlatego, że to bystry chłop. Szkoda go, ale jego już się nie nawróci... Zostanie tym potępiającym naszą kreatywność.
- Faktycznie, szkoda go. - mruknął wolno Parker. - Ale to tam. Jakieś dwa miesiące temu wróciliśmy do gry. Było głośno o fali zaginięć, nieprawda?
Damian potwierdził skinieniem głowy. Jak byłam zbyt zszokowana by zrobić cokolwiek. Mogłam tylko słuchać.
- Oj, przyjemne to było. - kontynuował wątek główny James. - Jak sex z dziewicą. Ale o tym słuchać nie chcecie. W każdym razie przyjemnie mi się mordowało, oj przyjemnie. - powtórzył się.
Słysząc te kujące ucho powtórki, do rozmowy wtrącił się Parker.
- Ale nie gardził też zwykłymi pobiciami, szantażami...
-...gwałtami... - szedł mu w słowo niebieskooki.
- ... i tym wszystkim, co tam można sobie tylko wyobrazić. W ramach rozgrzewki i nie wypadnięcia z formy. Ach... zapomniałbym najważniejszego. - uderzył się lekko w czoło. - Kilka lat temu James napatoczył się na twojego ojca, panno Lavrence.
- Przyjemny typ, nie ma co. W zasadzie mógłbym go polubić.
W tym momencie chciałam coś krzyknąć, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. To nie byłoby mądre.
- Ale potrzebował kasy. Aż się zdziwiłem, że ktoś taki jak on prosi kogoś takiego jak ja o pożyczkę. Ale udzieliłem mu jej. Dużej, na dwadzieścia tysięcy.
Pamiętałam to...
Ze zgrozą stwierdziłam, że pamiętam, jak wtedy przyszedł z tymi pieniędzmi...
- O, coś zaświtało? Cieszę się. I dałem mu czas na ich spłatę. Pół roku. Nie wywiązał się. Więc, zgodnie z umową, przyszedłem po niego. Raz mi uciekł, skubany. Zaimponował mi. Ale potem go dopadłem, wiesz jak. I to mi wystarczy, że ty wiesz.
- Tak, a ja stwierdziłem, że jedno życie za tyle pieniędzy to za mało. Gra między nami ciągnęła się dalej. Gra z policją, jak już zdążyliście się domyśleć. I właśnie kilka miesięcy temu kazałem Jamesowi obserwować ciebie, młoda Nelly.
Teraz, już pomijając cały ten wątek o moim ojcu, historia zaczęła robić się niejasna. Z policją.
Parker zobaczył wyraz mojej twarzy i westchnął.
- Opowieść jest długa i za bardzo nie wiem, o czym teraz mówić...
- O jaką grę z policją chodzi? - zapytałam, starając się panować nad głosem.
- Hm... Nazwijmy to zabawą w kotka i myszkę. Oni wiedzą, że to my, a w każdym razie mam taką nadzieję, ale nie mają dowodów. My wiemy, że nas ścigają i zacieramy te dowody.
- Uzupełniamy się. - przejął opowieść James. - Ci "źli" i ci "dobrzy". Ale, po twoim wyskoku, Nelly, szala zaczęła się przechylać w stronę policji. Dałaś im kilka nowych dowodów... Przez Kenneta oczywiście.
- Wiemy, że on, Damian i ten, którego na chwilę obecną wyeliminowaliśmy, jak mu tam było? Severyn? Se...?
- Sebastian. - weszłam mu cichutko w słowo, bowiem na samo wspomnienie tego, co mu zrobili...
- No tak, Sebastian. Cała ta trójka pięknie współpracuje właśnie z tymi dobrymi. Dlatego śmiem twierdzić, że gra już się kończy.
- Uważasz, że was zabiją? - zapytał zaskoczony Damian.
- Nie, skądże. To my wyeliminujemy "wtyki". - odparł prosto Parker.
Miałam taki mętlik w głowie, że równie dobrze mogłabym powiedzieć, że mam w niej pustkę. Chaotyczne strzępki myśli, własne odczucia, słowa tych dwu... Wszystko się nakładało.
To wszystko... Było chore...
- Już kończymy, spokojnie. Został nam tylko twój wątek, Lavrence.
- Słucham zatem - wykrztusiłam przez ściśnięte gardło.
Zaśmiali się w odpowiedzi.
- Zapewnie zapytasz, dlaczego ty? Przyjrzałem się twojej matce, pracoholiczka, która nie kocha własnego dziecka, i tak już skrzywdzonego przez los. Ty byś tego nie odczuła, że ją zabraliśmy, ona tak samo. Ale, w miarę upływu czasu, zaczęła chodź trochę się tobą interesować. No i miałaś przyjaciół. Więc stałaś się o wiele dogodniejszym celem, bowiem twoja śmierć wyrządziłaby więcej bólu.
- Obserwował cię dość długo. I wybrał moment, w którym poszłaś do swych sąsiadów. Miłych, starszych ludzi.
- Powiem ci, że zabić starszych ludzi to nie to samo co młodych - westchnął James. - Już nie tak upojne, ale może być. Wtedy ty odzyskałaś przytomność. I wykazałaś się zadziwiającą chęcią życia, a ja, będąc już zmęczony po długiej obserwacji, pozwoliłem ci uciec. Ale zadbałem, byś znalazła się tutaj.
- Obecnie twoje akta zostały wykasowane, nie ma cię w naszej bazie. To pozwoli nam zabić cię bez większych formalności. No, macie jeszcze jakieś pytania?
Więc tak oto wyglądała cała historia? Spodziewałam się czegoś... chorego, ale nie aż tak.
To zwyczajnie...
Aż brakowało mi słów, by wyrazić swoje myśli.
Spotkaliśmy sie z Damianem wzrokiem. Z przerażeniem stwierdziłam, że nie mamy o co pytać...
- Nie? Dobrze. Więc przejdźmy do głównej rozrywki tego wieczoru.
***
CZYTASZ
Mind Trap
ActionCo robisz ,gdy twoje życie zmienia się nagle z dnia na dzień o 360 stopni? Zostajesz uznana za psychopatkę,która zabiła swoich sąsiadów. Trafiasz do psychiatryka - miejsca pełnego obłąkanych ludzi: tych niebezpiecznych i tych bojących się nawet swo...