Epilog

154 21 2
                                    

Damian

Stałem pośrodku parku i szukałem wzrokiem umówionej tu ze mną osoby. Popatrzyłem na zegarek - spóźnia się.

Westchnąłem.

Miasto nadal było wstrząśnięte wydarzeniami sprzed trzech miesięcy. To widać na pierwszy rzut oka. Wszyscy żyją tylko tym.

Kennet opowiadał mi o jego ostatniej rozmowie z Nelly, gdy jeszcze byłem w szpitalu. Mówił, że ją okłamał. Bo zabiła Parkera. Ale tego miała się nigdy nie dowiedzieć.

James stanął przed sądem. Wszystkich nas zaskoczył wyrok: kara śmierci. Już dawno go nie stosowano, ale... Czasem dobrze odejść od reguły. I tutaj nikt nie miał zastrzeżeń. Nikt.

Sam psychiatryk również zamknięto. Uwolniliśmy sie raz na zawsze od niego i tego koszmaru, którym był. Odetchnęliśmy pełną piersią, wszyscy.

Ja, Kennet i Sebastian staliśmy się lokalnymi bohaterami, oczywiście nie tak wielkimi jak Nelly. No i nasz wydział uhonorował nas medalami i podpisał kontrakt na stałe. My z Kennetem tworzymy zgrany zespół, a Sebastian, jako lekarz medycyny sądowej, współpracuje z nami przy zgonach i tym podobnych wypadkach.

Powiem tak, Sebastiana nadal uważam za swojego przyjaciela, jednak muszę jeszcze ochłonąć. Za każdym razem, gdy sobie przypomnę, że był "sex-przyjacielem" Nelly... aż chce mi się mu przywalić. Ale ostatnio coraz rzadziej o tym pamiętam.

Z kolei Kennet wrócił do swej narzeczonej. Za trzy tygodnie biorą ślub, co też szeroko nagłośniono w prasie. Życie osobiste Sebastiana i nasze również, ale cały ten ferwor już pomału cichł. Jeszcze trochę i nikt nie będzie o nas pamiętał. Odzyskamy spokój.

Pamiętam, jakie wrażenie sprawił na mnie widok Kenneta, zapłakanego, który opowiadał mi ich rozmowę, gdy Nelly mdlała mu w ramionach. Sam wybuchłem płaczem jak dziecko. Obaj byliśmy pewni, że nie żyje. Tym bardziej ciążyły mi jej słowa, przekazane przez przyjaciela: "Powiedz Damianowi, że nie chciałam umierać. Kocham go i chciałam żyć z nim." Jeszcze nigdy tak nie płakałem.

Wtedy przyszła wiadomość, że Nelly odzyskała oddech. Kennet wyściskał mnie jak wariat, a ja, pomimo postrzelenia, musiałem ją zobaczyć. I lekarze, bo długiej kłótni, wreszcie mi pozwolili.

Tak, przeżyliśmy wszyscy. To chyba nasz największy sukces, większy nawet od wyjaśnienia całej sprawy z tym psychiatrykiem.

Jeszcze nigdy nie chciało mi się tak żyć, jak teraz. Gdy jestem z nią... po prostu brakuje słów, by opisać to, co czuję. I za każdym razem, z godziny na godzinę zdaję sobie sprawę, jaką ona ma nade mną władzę. Dla niej zrobiłbym wszystko.

Uśmiechnąłem się, gdy już z daleka dostrzegłem sylwetkę ukochanej. Biegła truchtem w moją stronę, w szarej sukience idealnie komponującej się z jej oczami i włosami.

Nawet ona nabrała mięśni po całym tym zdarzeniu. Już nie była taka chorobliwie chuda.

Objąłem ją, a ona cmoknęła mnie na powitanie.

- No i jak było?

- Jak zwykle. Matka, oschły pracoholik, wyraziła aprobatę mojego uniewinnienia i by było na tyle. W każdym razie nie była zadowolona z faktu, że jej przerwałam pracę. Porozmawiałyśmy chwilę, bardzo usilna była ta rozmowa, no i się pożegnałam.

Westchnęła i mocniej się przytuliła. Zaskoczyła mnie tym, bowiem spodziewałem się po jej matce typowo rodzicielskich odruchów. Ale ludzie nie zmieniają się tak łatwo...

- Długo tu na mnie czekasz? - mruknęła, pociągając mnie do marszu.

- Nawet nie - skłamałem.

Uśmiechnęła się. Zawsze uśmiechała się tak samo, ilekroć wyczuła u mnie nutę fałszu.

- Jakieś plany na dzisiaj? - zapytałem.

- Wzięłam dzisiaj dzień wolnego. Chciałabym coś uczcić.

Zaskoczyła mnie. Nie pracowała znowu tak długo, by mieć wolne. Zatem?

- A co to za okazja?

- Nie wiem, czy sam nie zauważyłeś.

To mówiąc puściła moją dłoń i odbiegła trochę do przodu. Jakieś dziesięć metrów dalej stanęła do mnie profilem i położyła dłoń na brzuchu. Mnie w tym momencie zamurowało. Dobrze ją zrozumiałem...?

Gdy wróciła mi władza we własnym ciele, podszedłem do niej. Wtuliła się we mnie i westchnęła.

- Dobrze mnie zrozumiałeś. - szepnęła. - Jestem w ciąży. I nie mam wątpliwości, że z tobą.

Ja miałem. Dlatego źle odczytała moje zachowanie.

- Damian - zaczęła.

- Nelly, masz pewność?

Zamilkła na chwilę, jakby nie mogąc zrozumieć, o co mi chodzi.

- Tak. Jestem pewna. To nie jest dziecko Sebastiana. On się zabezpieczał i nie te dni.

Nie wiem czemu, ale zacząłem się śmiać i mocno ją objąłem. Skołowałem ją jeszcze mocniej. Ale jakby po chwili zrozumiała i zaczęła się śmiać razem ze mną.

- Tak, ośle ty mój. - westchnęła po chwili. - Ty jesteś ojcem.

I teraz uderzyła mnie ta myśl - będę ojcem...

Świat wrócił na swoje miejsce. Życie toczy się dalej, ale... już normalnie.

Wiec ten tego ... To już koniec , Z całego serca dziękuję Yffere ,która wytrwała ze mną przez to opowiadanie i tym 10 osobom które to czytały :D Opowiadanie niezbyt wypaliło ,no ale cóż trudno się mówi . książki gorsze i lepsze ! Pozdrowionka Kochani.

Mind TrapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz