Rozdział 8

14 3 0
                                    

Różowowłosa przyszła punktualnie na umówione poprzedniego wieczoru śniadanie z Maią. Czuła się dobrze, a wszystko zawdzięczała swojej perfekcyjnej kontroli dotyczącej alkoholu. Kiedy tylko czuła, że alkohol już uderzył jej do głowy, na trochę poprzestawał z piciem. Wcale nie miała ochoty na kaca następnego dnia i na szczęście go nie miała.

- Nie wierzę, że on to zrobił- powiedziała z wyraźną złością Maia. Najwidoczniej też dała sobie spokój z dietą, bo na jej talerzu spoczywały naleśniki. Ale z drugiej strony jak żywić się dietetycznie, kiedy na szwedzkim stole jest tyle pyszności? Mieli tutaj świetnych kucharzy, którzy najwyraźniej uwielbiali kusić gości śniadaniem na słodko.

Dany wzruszyła ramionami. Nie on pierwszy i nie ostatni postanowił utopić smutki w butelce whisky. Tego dnia go jeszcze nie widziała, więc pewnie dalej dochodził do siebie. Nie było jej go ani odrobinę żal. Zasłużył sobie na kaca.

- To ja opracowuję plan w ramach ratowania ośrodka, a on idzie się upić- kontynuowała brunetka, mimowolnie zaciskając pięść na widelcu, który trzymała. Była mocno wkurwiona i w jej sytuacji to nie było nic dziwnego. Na jej miejscu Dany też byłaby zła na Matteo.- Zajebisty pomysł, prawda? Jakby alkohol miałby mu podsunąć rozwiązanie...

- Wiem, że jesteś na niego zła i słusznie, ale mogłabyś zachować te wyrzuty dla niego. Powinien to usłyszeć i chociaż spróbować się wytłumaczyć, chociaż nie liczyłabym na wiele- odparła spokojnie Dany.

- Masz rację. Wybacz, że cię tym zanudzam, ale z każdą taką akcją utwierdzam się w przekonaniu, że jest atoptowany... Jak to możliwe, że jesteśmy rodzeństwem?

Chociaż Maia była w miarę poważna, Dany wybuchnęła śmiechem. Nie mogła się powstrzymać. Odwieczne pytanie. Dlaczego osoby o tak różnym charakterze mogą być ze sobą spokrewnione? Nikt tego nie wie, ale tak jest. No cóż, jej to nie dotyczyło. Była jedynaczką. Za to jej kontakt z Richem trochę tak wyglądał. To znaczy, niezupełnie tak samo. Po prostu lubili wzajemnie się wkurzać.

- Tajemnica genetyki. Poza tym trochę jesteście do siebie podobni. Z wyglądu na przykład- zwróciła uwagę Stone.

Obydwoje mieli nieco ciemniejszą karnację przez co zawsze wyglądali jakby byli opaleni. Tego różowowłosa zawsze im zazdrościła. Jej karnacja była strasznie jasna, a nawet jak chciała się opalić, to zajmowało jej to sporo czasu. Poza tym obydwoje mieli te same błękitne oczy i ten sam odcień włosów. Te trzy cechy rzucały się na pierwszy rzut oka, chociaż inne pewnie też by się znalazły, ale akurat nic więcej nie przychodziło jej do głowy.

- Tylko z wyglądu- oznajmiła brunetka, krzywiąc się jakby zjadła cytrynę.- W ogóle to słyszałam wczoraj od Matteo, że poznałaś naszych pracowników.

- To prawda, Owen mnie wkręcił na ich wspólne wyjście. Ciekawe towarzystwo. Powinnaś ich poznać. Są bardzo sympatyczni i zabawni- odrzekła Dany.

Jakby na zawołanie koło jej stolika przeszedł Chris. Bardzo gadatliwy szatyn. Wymienili krótkie "hej". Kiedy już ich poznała, nie zamierzała udawać, że jest inaczej. Nawet jeśli niektórych imion nie potrafiła sobie przypomnieć. W każdym razie miała dobre usprawiedliwienie na swoją kiepską pamięć. Przedstawiono jej dużo osób tego samego wieczoru. Za dużo, żeby wszystkich zapamiętać. Może w międzyczasie jakoś uda jej się uzupełnić braki?

- Nie, dzięki- mruknęła brunetka.- Wolę nie utrzymywać zbyt bliskich kontaktów z pracownikami.

Coś podobnego usłyszała od Owena, ale i tak zamierzała zapytać dlaczego nie. Ona na jej miejscu nie miałaby z tym problemu.

- Dlaczego?

- To proste. Wyobraź sobie, że zaprzyjaźniasz się z kimś z pracowników, będąc szefową. W pewnym momencie zauważasz, że na przykład ledwie starcza ci pieniędzy na pensje i utrzymanie hotelu. Musisz zredukować koszty przez zwolnienie kogoś. Chciałabyś zwalniać kogoś z kim się przyjaźnisz? Ja zdecydowanie nie i dlatego wolę trzymać dystans- wyjaśniła Maia.

Smakosz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz