Rozdział 19

19 2 0
                                        

Dany siedziała w gabinecie Richa i Montero na posterunku policji. Kuzyn niestety musiał wyjść i zostawić ją ze współprowadzącym śledztwo policjantem, czyli Montero. Była z tego powodu mocno niezadowolona. Ciągle pamiętała jak podczas poprzedniego przesłuchania dotyczącego znalezienia szczątków Ashy, policjant sugerował jej, że byłaby idealną podejrzaną. Kwestionował wszystko co mówiła, przerywał jej i zadawał idiotyczne pytania. Nic dziwnego, że nie chciała powtórki.

Jednak zanim Richard zostawił ją w towarzystwie Montero, wyjaśnił jej, dlaczego nie może być obecny przy przesłuchaniu. To miało sens.

- Chciałbym i wolałabym zostać, ale nie mogę. Claus zażądał, że chce przesłuchać cię na osobności. W innym okolicznościach nie byłbym z nim taki zgodny, tyle że... Jesteśmy rodziną i po raz kolejny pojawiasz się w śledztwie. Na szczęście nie w charakterze podejrzanej, ale rozumiesz, że to i tak śliska sprawa.

Różowowłosa to rozumiała. Chociaż to wcale nie zmieniało faktu, iż nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać z Montero. Ten gość był upierdliwy i nawet nie starał się ukrywać, że jej nie lubi. Ona odwdzięczała mu się tym samym. Zapowiadało się świetne popołudnie, prawda?

- Witam, proszę usiąść, panno Stone. Rozumiem, że wie pani, dlaczego się tutaj pani znajduje?

Bardzo formalny wstęp, pomyślała Dany. Cóż, i tak nie zamierzała mu niczego ułatwiać. Wszystko co wiedziała, a nie było tego wiele, powiedziała kuzynowi. Nie miała nic więcej do dodania.

- Niezupełnie. Wydaje mi się, że wszystko już powiedziałam. Poza tym, jeśli dobrze rozumiem, to nie jestem podejrzana? To jest zwykła rozmowa, którą mogę w każdej chwili przerwać, mam rację?

Czy go prowokowała? Trochę. Specjalnie używała pozornie uprzejmego tonu. Jej rozmówca robił identycznie.

- To nie jest taka znowu zwykła rozmowa, ale nie jest pani podejrzana i ma pani prawo przerwać rozmowę i wyjść w dogodnym momencie. Powiem jednak w sekrecie, że takie wyjścia zazwyczaj sugerują, iż ktoś ma coś do ukrycia. Zazwyczaj później bierze się pod lupę taką osobę.

- Och, doprawdy? Interesujące.

No i znowu zaczynało się to samo. Montero starał się dać jej do zrozumienia, że gdyby miał jakąkolwiek sposobność, to chętnie wsadziłby ją za kratki. Chociaż, tak na serio, chyba nie myślał, że byłaby w stanie kogokolwiek zabić? To była tylko jakaś jego dziwna gra. W jakim celu to robił? Nie miała pojęcia. Zamiast z nią rozmawiać, mógłby w tym czasie zrobić coś dla śledztwa. Coś co potencjalnie mogło doprowadzić go do Smakosza.

- Więc co to za pytania?- ponagliła go różowowłosa. Naprawdę chciała szybko odwalić tę rozmowę, a potem spędzić czas w zdecydowanie milszym towarzystwie.

- Rozumiem, że wie pani co znaleźliśmy na miejscu znalezienia szczątków Tracey Parkin? Poznaje pani to zdjęcie?- zapytał Montero, podsuwając w jej stronę zapewne kopię tamtego zdjęcia. Oryginał pewnie dalej znajdował się w laboratorium albo przynajmniej był szczelnie zapakowany w foliowej torbie.

- Tak, widziałam je już raz na tym komisariacie.

- Czy wie pani kto je zrobił? Albo w jakim celu?- kontynuował policjant, na co zaprzeczyła. Nie zamierzała się przesadnie produkować. Chciała się ograniczyć do jak najkrótszych, lakonicznych wypowiedzi.- W takim razie proszę opowiedzieć o tamtym dniu, kiedy zrobiono zdjęcie. Widziała pani kogoś?

- Nie, nie widziałam kto mi zrobił zdjęcie. Przyleciałam tego dnia do Callahan Resort. Przed lotniskiem złapałam taksówkę i przyjechałam do CR. To jest ten moment.

Smakosz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz