Rozdział 3

46 3 0
                                        

W tej sytuacji Dany oddałaby wszystko, żeby tylko jej się wydawało. Jednak Matteo rozwiał jej wątpliwości. Zeszli z pomostu, po czym podeszli do tego niezidentyfikowanego obiektu od strony brzegu.

- Czy to...?- zaczęła Stone, ale głos uwiązł jej w gardle. Nawet nie potrafiła na głos powiedzieć słów "ludzkie kości". Cała ta sytuacja wydawała się kompletnie nieprawdopodobna i abstrakcyjna. Ot tak, leżą sobie kości na nabrzeżu Michigan Lake. Skąd one się tu wzięły i czy to znaczy... Nawet nie chciała formuować tej myśli we własnej głowie, już nawet nie mówiąc o tym, żeby powiedzieć to na głos. Ta sytuacja w najmniejszym stopniu jej się nie podobała.

- Obawiam się, że to są kości- oznajmił Matteo, przeczesując dłonią włosy. Chociaż jego głos był spokojny, w jego oczach dostrzegała niepokój i zaskoczenie. Dla niego to też była niezwykła sytuacja oraz jednocześnie dużo bardziej stresująca, bo ośrodek należał do jego rodziny.- No i wyglądają na ludzkie.

Danielle nie wiedziała co powiedzieć. Przeklęła cicho pod nosem, po czym zaczęła przechadzać się w jedną i drugą stronę na brzegu kawałek od kości. Zawsze jak się stresowała to zaczynała szybciej chodzić i nie potrafiła ustać w miejscu.

- Co teraz robimy? Musimy zadzwonić na policję- stwierdziła różowowłosa, spoglądając na bruneta w oczekiwaniu na odpowiedź.

- Masz rację, ale zanim cokolwiek zrobisz... Posłuchaj mnie proszę, Dany. Jeśli zadzwonimy teraz, wszyscy goście z otwarcia sezonu się tutaj zejdą. Wpadną w panikę i nie dość, że narobią nam kłopotów w internecie, to jeszcze będą chcieli natychmiast wyjechać... Nie możemy sobie na to pozwolić.

Stone rozumiała jego punkt widzenia. Te kości staną się sensacją, a Callahan Resort okrzykną domem seryjnego mordercy zabijającego gości od lat. Nawet jeśli potencjalnie, mieli tutaj jedne zwłoki. Media i prasa uwielbiały rozdmuchiwać drobne sprawy oraz twarzyć z tego zakrojone na szeroką skalę intygi. Tylko że taki rozgłos wcale nie był korzystny dla ośrodka wypoczynkowego. Jednak z drugiej strony... Matteo chyba nie miał na myśli ukrycia szczątków, co nie? To byłoby przestępstwo, może nawet współudział. Na coś takiego różowowłosa się nie pisała.

- Chyba nie chcesz zatuszować sprawy? To byłoby przestępstwo!

Brunet posłał jej zdziwione spojrzenie.

- Za kogo ty mnie masz? Oczywiście, że nie zamierzam ukrywać kości. Po prostu uważam, że najlepiej byłoby poczekać do rana aż impreza się skończy, a potem załatwić to po cichu.

Różowowłosa w duchu odetchnęła z ulgą. Nie znała zbyt dobrze Matteo i nie wiedziała do czego był zdolny. Na szczęście nie zamierzał tuszować morderstwa. To bardzo dobrze. Czy zwlekanie z telefonem na policję było karalne? Szczerze mówiąc, to nie miała pojęcia, ale to brzmiało rozsądnie.

- Wybacz, ale ledwo się znamy. W liceum nigdy nie utrzymywaliśmy jakiegoś bliskiego kontaktu, a zaledwie wczoraj przyjechałam. Poza tym nie wiem czy możemy tak zwlekać z telefonem...

I czy policja potrafi oraz chce załatwić sprawę po cichu, dodała w myślach. Może i jej kuzyn pracował w policji, ale nigdy jakoś szczególnie dużo nie mówił o swojej pracy. Richard był jednym z tych do przesady porządnych policjantów, którzy traktowali tajemnicę zawodową jak świętość. W przeciwieństwie do jego dziewczyny, więc ich związek był naprawdę interesujący. Byli całkowitymi przeciwieństwami. Nie miała pojęcia jakim sposobem się dogadywali. Myśl o kuzynie podsunęła jej pewien pomysł.

- Myślę, że przez te kilka godzin nic się nie stanie z kośćmi. Bardziej się nie rozłożą. Poza tym osobiście ich popilnuję. Nikt nie może ich zobaczyć oraz ich ruszyć. Przysięgam, że rano zadzwonię po policję i rzecz jasna, pominę twój udział. Nie będziesz musiała kłamać. Ja się tym zajmę...- mówił brunet, ale przerwała mu.

Smakosz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz