Rozdział 22

265 23 5
                                    

Dziękuję za miłe słowa @wiktoria0029 😊 Ten rozdział jest napisany, tylko z twojego powodu. Dodałaś mi otuchy, że w ogóle ktoś to badziewie czyta. 😉

______________________________________________________

Po chwili wsiedliśmy w samochód, oczywiście razem z Patrykiem, i pojechaliśmy. Droga była długa. Bałam się, żeby policja nas nie złapała. Pewnie zastanawiacie się czemu? Jakby inaczej, tato jechał z prędkością 100km/h, gdzie ograniczona prędkość to
50km/h. Jak tata się denerwuje, zawsze tak jedzie...

Po pół godzinie jazdy, byliśmy na miejscu. Na szczęście, policja chyba zrobiła sobie przerwę... bo inaczej bylibyśmy, ładniej mówiąc, w czarnej dupie.

Chata wyglądała zaniedbale. A jak inaczej mogłoby wyglądać stary, opuszczony dom? No wiadomo, że strasznie. Weszliśmy do środka. Zobaczyłam mamę... Siedziała nieprzytomna, przywiązana do krzesła... Wy pewnie czulibyście się tak samo jak ja, gdybyście zobaczyli swoją kochaną mamusię, w takim stanie. Przez ten okropny widok, moje serce kołatało jak opętane. Tato powiedział, żebym się odsunęła, a najlepiej wyszła z tego pomieszczenia, żeby nikt mnie nie zobaczył. Posłuchałam się, wyszłam. Zawsze jak byłam mała, słuchałam mojego taty.
W gruncie rzeczy byłam grzeczną dziewczynką. Zmieniłam sie, dzięki moim przyjaciołom, z cichej siedzącej w kącie dziewczynki, w szaloną nastolatkę kochającą dzikie wyzwania.
Patryk wyszedł ze mną. Po chwili, zobaczyłam tatę, wychodzącego z moją mamą na rękach. Nadal była nieprzytomna. Dobrze... już nie, ale słaba, a dla mnie to to samo. Mężczyzna położył mamą spokojnie na tylnym siedzeniu. Usiadłam koło niej. Bardzo się o nią bałam.
Pojechaliśmy do szpitala na ul. Polną 10. Na badania, tak mówił tata. Podszedliśmy do pani stojącej za wysokim biurkiem. Uśmiechnęła się do nas i zapytała:
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
- Przyszliśmy na badania. Z moją żoną nie jest dobrze - powiedział tata, spoglądając to raz na nią, na mnie i w końcu na mamę.
- Dobrze, już wzywam lekarza. - powiedziała kobieta w białym fartuszku odchodząc w głębiny korytarza.
- Witam, jestem Daniel Gardyński. Proszę za mną - powiedział lekarz. Dla mnie wyglądał bardziej na studenta, a nie na lekarza, ale dobra.
Weszliśmy do gabinetu, gdzie stało małe "łóżko". Tato położył na nim mamę. Lekarz podszedł do niej i zbadał ją. Podał jej jakieś leki i powiedział:
- Możecie wracać do domu. Żona jest trochę przeziębiona. Proszę podawać jej te tabletki dwa razy na dzień. - powiedział do taty podając mu receptę.
Po drodze zajechaliśmy jeszcze do apteki, aby wykupić leki i wróciliśmy szczęśliwie do domu.
- Skarbie, na pewno mam Cię tu samą zostawić? - zapytał po raz chyba 10, Patryk.
- Nie jestem sama. - powtórzyłam
- Ale na pewno?
- Tak, tak, tak
- No dobrze, ale dzwoń, jak będzie się coś działo...
- Jasne, papa. Kocham Cię. 😘 - powiedziałam zamykając drzwi do domu. Ale one się otworzyły i zobaczyłam twarz mojego namolnego chłopaka.
- Ja Ciebie też. Pa - powiedział Patryk.

Poszłam do swojego pokoju i klapnęłam się na łóżko. Miałam dosyć dzisiejszego dnia.
- "Przełożę urodziny na sobotę" - pomyślałam - "To tylko o jeden dzień później".
Po 10 minutach zasnęłam...

_________________________________________________________

Hej kochani 😘 Cieszę się, że udało mi się w końcu napisać ten rozdział 😉
CZYTASZ = ZOSTAWIASZ VOTES I KOMENTUJESZ!
Proszę o jakiekolwiek komentarze 😜
Buziaki,
Wasza Pati 😘

Czy to miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz