1. is there someone else?

4.5K 126 82
                                    




"Pedro Gonzalez Lopez, jesteś skończonym idiotą"

Takie właśnie słowa krążyły po mojej głowie gdy tylko drzwi zatrzasnęły się, a ja uświadomiłem sobie, że właśnie pozwoliłem odejść dziewczynie, której na prawdę na mnie zależało. Z resztą mnie na niej tak samo.

Zerwałem się z kanapy, i zupełnie ignorując ból w kostce, wybiegłem za nią. Z oddali towarzyszyły mi głosy Sofii, która próbowała mnie zatrzymać, ale teraz słyszałem to wszystko jak przez mgłę. Rozejrzałem się po ulicy i nigdzie nie dostrzegłem jej śladu. Byłem za wolny. Gdyby nie ta pieprzona kontuzja, w ogóle nie dałbym jej wyjść z mojego domu w takim stanie.

Gdyby nie kontuzja, ta sytuacja nie miałaby w ogóle miejsca.

Mogłem poprosić brata żeby ze mną został. Ale po prostu nie potrafiłbym prosić nikogo o takie poświęcenie. Wiem, że gdybym tylko zasygnalizował, że potrzebuję pomocy, zostawiłby swoją pracę na Teneryfie i jak najszybciej tu przyjechał, ale wówczas miałbym poczucie winy, że marnuje swój cenny czas na niańczenie mnie. Z kolei rodzice nawet proponowali, że przylecą i zamkną na jakiś czas rodzinną restaurację, ale i to nie wydawało mi się dobrym pomysłem. Właśnie wtedy zjawiła się Sofia.

Na początku przeprosiła za swoje zachowanie i obiecała, że przeprosi Tinę jak tylko ją spotka. Mieszkała blisko mnie, więc zapewniła, że może wpadać tak często jak tylko chcę. W efekcie praktycznie ze mną mieszkała, ale była jedna zasada - zawsze wracała do siebie na noc. Zupełnie przestałem postrzegać ją przez pryzmat bycia moją byłą dziewczyną. Właściwie to jako przyjaciele dogadywaliśmy się o wiele lepiej. No i bardzo doceniałem to, że chciała pomóc.

Plułem sobie w brodę, że nie powiedziałem o wszystkim Tinie, ale odwlekałem to do takiego stopnia, że w końcu musiała odkryć prawdę. Szkoda tylko, że stało się to w ten sposób.

- Pedro, zwariowałeś?! - stanęła obok Sofia i omiotła mnie zmartwionym spojrzeniem. - Hej, czy ty płaczesz? - położyła dłoń na moim ramieniu, by chwilę później przytulić mnie do siebie i gładzić pocieszająco po plecach.

Rzadko kiedy płakałem. Zwykle dusiłem w sobie emocje i przekuwałem je w grę na boisku, przestrzegając oczywiście zasad fair play. Ale ostatnio straciłem tę możliwość. Pewnie dlatego stałem się takim chujem, i nie dość że straciłem piłkę, to teraz i dziewczynę moich marzeń a to wszystko przez nieprzemyślane decyzje i strach przed kłótnią, która pewnie nie okazałaby się ani w połowie tak poważna, jak ta teraz. Dlatego ryczałem jak głupi w ramię Sofii, a ona na próżno starała się mnie uspokoić.

- Straciłem ją - wyłkałem po dłuższej chwili, pociągając nosem. - Jestem takim idiotą, Sofia. Co mam teraz zrobić?

Oderwałem się od niej, patrząc na nią z nadzieją w oczach. Widziałem, że szczerze mi współczuła i przygryzła nerwowo wargę usiłując coś wymyślić. Przez te parę tygodni na prawdę dużo rozmawialiśmy i nierzadko na temat moich uczuć więc wcale nie bałem się poprosić ją o radę.

- Przede wszystkim wróć do środka. I uważaj na nogę - dodała, zakładając na siebie moje ramię by pomóc mi w poruszaniu się. - Zaraz porozmawiamy na spokojnie. Zrobię ci herbaty i przy okazji trochę się uspokoisz. Zgoda?

Pokiwałem głową, spuszczając wzrok i jeszcze raz upewniwszy się, że Tina zniknęła na dobre, wróciłem do środka.

- Zależy ci? - spytała dziewczyna, stawiając przede mną parujący kubek wrzątku. Spojrzałem na nią w górę, robiąc pełną politowania minę. - Musisz odpowiedzieć jasno. - stwierdziła stanowczo.

te quiero  || Pedri GonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz