14. but every time you're there, i'm begging you to stay

2.1K 131 96
                                    


- Moim zdaniem jest zazdrosny. - oświadczyła Sofia, zanurzając pędzel w pudrze transparentnym. Przybliżyła boczny profil do lustra i zaczęła nakładać produkt pod oczy a w powietrzu momentalnie uniosło się tysiąc białych pyłków. - Przecież to jeszcze dziecko.

- Przypominam, że jest starszy ode mnie. - wtrąciłam pół żartem pół serio. - I o kogo?

- O swojego najlepszego przyjaciela. Raczej wątpię żeby chodziło o ciebie. - parsknęła śmiechem Noelia, na co skarciłam ją wzrokiem. - No wiesz, jak Pedro przychodzi do waszego domu to w dziewięćdziesięciu procent przypadków chodzi mu o ciebie. Kiedyś odwiedzał tylko jego.

- Myślisz, że o to chodzi? - spytałam Carmen, która teoretycznie powinna mieć największe pojęcie o dziwnym zachowaniu swojego chłopaka. - Nie widujemy się przecież z sobą aż tak często... - to powiedziawszy, wszystkie spojrzały na mnie znacząco. - No co?

- Jedno moje spotkanie z Pablo przypada na waszych pięć. - stwierdziła Carmen, uśmiechając się krzywo. - Hej, nie mówię, że to źle. Po prostu tak jest.

- Ale to dlatego - zaczęłam tłumaczyć. - Że przez długi czas się nie widzieliśmy więc chcemy po prostu nadrobić zaległości. Nie ma w tym niczego złego, prawda?

- Jasne, że nie. Zakładając, że wciąż stanowicie osobne jednostki i macie swoje życia. - powiedziała Noelia, po czym uniosła brew. - Masz życie poza nim, co nie?

- Oczywiście, że tak - obruszyłam się. - Przyjechałam tu ze względu na karierę a wczoraj prawie udało mi się kupić świetne mieszkanie. Dacie wiarę, że ktoś dosłownie wykupił je na ślepo? Byłam jedyną osobą, która zdążyła je oglądnąć!

Kwestia mojego niedoszłego mieszkania wciąż pozostawiała niesmak w moich ustach. Niby wiedziałam, żeby zbytnio się nie nakręcać, ale ostatecznie i tak nakręciłam się jak wiatrak będąc już właściwie pewna, że to ja je zdobędę i tym samym spełnię jedno z moich cząstkowych marzeń. Eric, który poinformował mnie zaraz po fakcie, zdawał się naprawdę mi współczuć i zarzekał, że zaakceptował ofertę tylko ze względu na wyższą stawkę, którą ktoś zaproponował mu dać. Pieprzeni bogacze!

- Faktycznie masz pecha. - zgodziła się Sofia i usiadła na fotelu, podkulając pod siebie nogi. - Ale hej, przynajmniej nie jesteś bezdomna - zauważyła z przesadnym optymizmem. - Carmen, długo jeszcze?

Z jakiegoś powodu uznałyśmy, że to idealny pomysł żeby spotkać się na dwie godziny przed imprezą urodzinową Andrei w domu Sofii i wspólnie się wyszykować. Tak, jak można się spodziewać, przez większość czasu zamiast cokolwiek robić, rozmawiałyśmy zupełnie, jakbyśmy nie widziały się ostatnio wczoraj. Tematy po prostu przychodziły same a czasu ubywało, którego teraz zostało nam już całkiem niewiele. Zakładając, że piętnaście minut przed czasem miałyśmy być już na miejscu żeby upewnić się, czy Alejandro o niczym nie zapomniał i schować się przed niczego nie przypuszczającą Andreą.

- Sekunda. - obiecała, przejeżdżając mascarą po rzęsach już po raz setny. - A wy jesteście gotowe?

- Tak. - stwierdziłyśmy niecierpliwie, wszystkie siedząc na łóżku.

Cóż, chwilę później okazało się to być nieprawdą bo Noelia w pewnym momencie z przerażeniem odkryła, że nie umie znaleźć swojego telefonu. A że należała do irytującego rodzaju ludzi, którzy zawsze wyciszają swoje urządzenia, musiałyśmy zrobić w pokoju Sofii jeszcze większy bałagan niż zdążyłyśmy do tej pory. W efekcie, niemal potykając się o swoje przydługie obcasy wpadłam na boczne siedzenie samochodu, jednocześnie dzwoniąc do Pedro, że chwilkę się spóźnimy. Nie przyjął tej wiadomości dobrze, a już na pewno nie Alejandro, który ponoć obiecał wylać nam na misternie ułożone fryzury kubeł wody.

te quiero  || Pedri GonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz