Od: Pablopołamania nóg!
Od: Pablo
zaraz, to chyba nie są odpowiednie życzenia na egzamin co nie?
Od: Pablo
w każdym razie powodzenia! wzniesiemy za ciebie z gonzalezem poranny toast!
Uśmiechnęłam się pod nosem i odłożyłam telefon na bok, skupiając uwagę na moim odbiciu w lustrze. Miałam na sobie białą, dopasowaną koszulę, czarną spódniczkę plisowaną i ciasno upięty z tyłu kok, którego zrobienie zajęło mi zdecydowanie więcej czasu niż powinno. Do tego postawiłam na delikatny i subtelny makijaż, żeby wkroczyć na aulę z wysoko podniesioną głową oraz dużą pewnością siebie - jej dziś potrzebowałam najbardziej. Musiałam być pewna swojej wiedzy i tego, że przygotowałam się najlepiej jak tylko mogłam. W końcu użyłam mojej nowej mgiełki i wziąwszy głęboki wdech, wyszłam z pokoju kierując się do kuchni.
- Zrobiłam ci śniadanie. - uśmiechnęła się moja mama chwilę po tym, jak wychwaliła mój wygląd zupełnie, jakby miał on dziś jakiekolwiek znaczenie.
- Nie jestem głodna. - pokręciłam głową i wyzerowałam szklankę wody. Jeśli nie chciałam zemdleć nad arkuszem to musiałam przynajmniej zadbać o nawodnienie.
- Musisz coś zjeść - upierała się, marszcząc czoło. - Weź przynajmniej trochę.
- Spróbuję - mruknęłam, choć mój żołądek ze stresu ściśnięty był w supeł więc szczerze wątpiłam bym zdołała przełknąć cokolwiek.
Usiłując uporać się z przełknięciem rogalika z dżemem, odpowiadałam na wiadomości od moich przyjaciół i rodziny. Od babci jednej i drugiej, dziadka, Carlosa i Valerii, Andrei a nawet Sofii wraz z Carmen i Noelią. Brakowało tylko wiadomości od Pedro, ale on zrobił znacznie więcej bo to jego połączenie nastąpiło dokładnie minutę po moim przebudzeniu się. I szczerze mówiąc po czymś takim już nikt nie mógł go przebić, ale i tak byłam wdzięczna za pamięć i każdą jedną wiadomość.
Ten dzień był wyjątkowy pod wieloma względami bo nie dość, że śniadanie dostałam pod nos, to jeszcze mój ojciec postanowił podrzucić mnie do szkoły samochodem, czego zwykle nie robił w obawie przed spóźnieniem się do pracy. Tak więc dotarłam na miejsce dwadzieścia minut przed egzaminem, dołączając do grona obszczanych ze strachu uczniów z mojego rocznika. Niektórzy zachowywali się jakby nie miało się dziać nic ważnego - rozmawiali i śmiali się, żartując na zupełnie inne tematy. Ja natomiast próbowałam się uspokoić i nieco ochłonąć. Wciąż miałam w pamięci poradę Aurory, żeby nie uczyć się już w dzień egzaminu dlatego dzielnie ignorowałam tę część notatek, którą miałam na telefonie. Aż nadszedł moment, którego tak się obawiałam. Wkroczyłam na salę po to by chwilę później otwierać już swój pierwszy arkusz.
Powodzenia, Tina - pomyślałam i zabrałam się do pisania.
Szczerze mówiąc nie mam pojęcia co robiłam przez te cztery dni między poszczególnymi egzaminami. Technicznie rzecz biorąc mogłam wykorzystywać ten czas na naukę na następny dzień, ale tego nie robiłam. Mimo wszystko jednak żyłam ciągłym stresem i choć na codzienne pytania wszystkich członków rodziny o to, jak poszły mi tymczasowe egzaminy, odpowiadałam, że dobrze, i tak nie mogłam wyzbyć się uczucia, że coś pójdzie nie tak. Cicho liczyłam, że Edoardo chociaż raz wyśle mi jakąkolwiek wiadomość wskazującą na to, że obchodzi go jak sobie poradzę, ale się przeliczyłam. Ja też do niego nie pisałam - i nie miałam zamiaru. Czekałam tylko na upragniony moment wyjścia z sali po raz ostatni. A kiedy to nastąpiło, prawie się popłakałam. Żeby nie było - rozpierała mnie radość, ale i smutek bo w tej szkole spędziłam 4 lata swojego życia, które zdecydowanie mogłam zaliczyć do tych najszczęśliwszych.
CZYTASZ
te quiero || Pedri Gonzalez
Fanfiction„the problem with love is i'm blinded by it" ✨ II część „non mi piaci" ⚡️