- I jak myślisz? - spytałam, stawając na odpowiednią odległość od kamerki telefonu. Zrobiłam obrót wokół własnej osi i odrzuciłam włosy na plecy by podkreślić śliczne loki, nad którymi spędziłam dobre trzy kwadranse. Chiara zmrużyła oczy, po czym wystawiła kciuka w górę. - Nareszcie. - odetchnęłam z ulgą, bo sukienka, którą miałam na sobie była już trzecią z serii. Żadna poprzedniczka nie przypadła do gustu mojej przyjaciółce a ja ufałam sobie za mało w tej kwestii żeby samodzielnie podjąć decyzję.- Założyłaś komplet Victorii? - uniosła brew. - To powinno mu jakoś wynagrodzić ten niezbyt skąpy dekolt.
- Zostawię to dla twojej wyobraźni. - odparłam wymijająco, sięgając po czerwoną kopertówkę.
Generalnie moja dzisiejsza stylizacja na wieczór opierała się na czerwieni, co według mnie było strzałem w dziesiątkę. Sukienka sięgała trochę niżej niż do połowy uda i zwężała się w talii, eksponując dekolt w serek. Ramiączka natomiast wykonane były ze złotych pasków, idealnie dopełniających krwisty kolor. Czułam się naprawdę ładnie, co pogłębiał makijaż, nad którym spędziłam godzinę, ale najwyraźniej było warto.
- Te czerwone usta mogłaś sobie podarować. - zawyrokowała Chiara. - I tak zejdą już w pierwszej minucie randki.
- Daj spokój. - przewróciłam oczami i ponownie opadłam na łóżko. - Powiedz lepiej co tam u ciebie. Spotkałaś się może z Edoardo?
- Nie. - zmarszczyła brwi. - Czemu miałabym?
- Przecież już ci mówiłam, że nie mam nic przeciwko waszej przyjaźni. Nie musisz go przekreślać tylko ze względu na mnie. - przekonywałam całkowicie szczerze.
Mimo, że teraz miałam go za okrutnego chuja, Edo kiedyś naprawdę był dobrym przyjacielem i nie chciałam tego pozbawiać również dziewczyny jedynie przez to, że nasza dwójka urwała kontakt. Poza tym oni niegdyś świetnie się dogadywali więc miałam pewne podejrzenia, że nagła niechęć Chiary wynika jedynie z lojalności wobec mnie. Nie chciałam tego.
- Po prostu mnie wkurzył i tyle. - wzruszyła ramionami. - Widziałam go dziś jak wracał ze Stadio Olimpico, przechodziłam akurat obok. Złapaliśmy kontakt wzrokowy, ale on mnie olał. Głupi kutas.
- Okej, nie rozmawiajmy o nim. - zarządziłam, czując że niepotrzebnie się denerwuję. - Właściwie to będę już lecieć. Pedro powinien być za piętnaście minut.
- Udanej randki - puściła mi oczko. - Pamiętaj, nie daj się zapłodnić.
Wybuchnęłam śmiechem i rozłączyłam się, wstając z łóżka. Rozejrzałam się po pokoju, który wyglądał teraz jak pobojowisko. Zupełnie jak za każdym razem gdy się gdzieś szykowałam. Teraz jednak nie miałam głowy do porządków więc po prostu zbiegłam po schodach do kuchni. Upijając wodę ze szklanki zauważyłam, że w salonie Pablo leży rozwalony jak żaba na liściu, opierając głowę o oparcie kanapy. Parsknęłam cichym śmiechem na widok jego rozwartej paszczy. Podeszłam bliżej i wyłączyłam telewizor, z którego w zapętleniu wydobywała się ta wkurzająca muzyczka z Fify. Wyjęłam też pada z jego rąk i jeszcze raz zatkałam dłonią usta żeby się nie roześmiać. Spał naprawdę zabawnie, ale jeszcze zabawniej wyglądałby jakby się obudził.
Nachyliłam się nad nim i nie myśląc wiele, dmuchnęłam mu prosto do ucha. Potem wszystko działo się już bardzo szybko. Pablo zerwał się do pozycji pionowej, ale zanim to zrobił, zamachnął się odruchowo zdzielając mnie prosto w nos. Poczułam mrowienie na całej twarzy i jęknęłam z bólu.
- Kurwa! - syknęłam, łapiąc się za twarz. - Pojebało cię?!
- Chyba ciebie, że mi nadmuchałaś do ucha! - odparł Gavi zachrypniętym głosem i już miał coś dodać, kiedy zamilknął na widok pojedynczej kropli krwi spadającej na panele. - O ja cię pierdolę...
CZYTASZ
te quiero || Pedri Gonzalez
Fanfic„the problem with love is i'm blinded by it" ✨ II część „non mi piaci" ⚡️