ValentinaTo nie tak, że byłam wścibska...
Właściwie to dokładnie tak, ale co mogłam na to poradzić? Poza tym, na moje usprawiedliwienie, Pablo i Lucia nigdy nie mieli specjalnie dobrego kontaktu więc gdy tylko Andy zauważyła ich spiskujących wspólnie w jego samochodzie, moja ciekawość sięgnęła zenitu. Coś faktycznie było na rzeczy, bo chłopak wpatrywał się we mnie z takim przerażeniem, jakbym powiedziała mu właśnie, że Real wisi dwadzieścia punktów nad nimi w tabeli.
- Rany, zawsze musicie psuć niespodziankę? - wtrąciła Lucia, wywracając demonstracyjnie oczyma. - Rozmawialiśmy o prezencie urodzonym dla Sofii. - skinęła głową w stronę blondynki.
- Aha. - westchnęła Andrea, która chyba spodziewała się czegoś bardziej emocjonującego. Z resztą ja tak samo.
- Czyli wciąż mam u ciebie przysługę? - spytałam, unosząc brew.
- Tak. - mruknął Pablo, wychodząc z tylnego siedzenia. - Po prostu wsiadajcie już i jedziemy. Jest pierdolony środek nocy.
- Już po wieczorynce, co? - rzuciła Noelia, wciskając się na tyły razem z resztą dziewczyn.
Samochód mojego kuzyna był duży, ale zdecydowanie nieprzystosowany do pomieszczenia tylu osób. Za każdym razem gdy za namową Carmen godził się nas zabrać, modliłam się w duchu by po drodze nie złapała nas policja. Przećwiczyłyśmy nawet manewr pod tytułem padnij! żeby w ostatnim momencie dać susa pod nogi i udawać, że podróżujemy dozwoloną ilością osób.
Trzymając na kolanach głowę Carmen, obserwowałam skupioną twarz Pablo. Naprawdę doceniałam to, że tak się dla nas poświęca. Zwłaszcza, że jutro (a raczej dzisiaj) wieczorem grał pierwszy mecz ligowy tego sezonu. A mimo tego zgodził się poodwozić każdą z nas w środku nocy prosto pod domy, aż w końcu została nas sama dwójka.
- Bardzo ci dziękuję. - powiedziałam, gdy dotarliśmy, a ja odpięłam pasy. - Zobaczymy się za parę godzin, ale najpierw porządnie się wyśpij.
- Zapamiętam. - puścił mi słaby uśmiech. - Dobranoc.
- Nawzajem. - uśmiechnęłam się i wygramoliłam z fotela. Już miałam trzasnąć drzwiami, gdy Gavi powstrzymał mnie:
- Tina?
- Tak? - pochyliłam się, żeby widzieć jego twarz. Malował się na niej niezrozumiały dla mnie niepokój i strach.
- Pamiętaj, że możesz mi wszystko powiedzieć.
Zmrużyłam lekko oczy, starając się rozszyfrować, czy chodzi mu o jakąś konkretną sytuację. Nic jednak nie przyszło mi do głowy, więc skinęłam tylko na potwierdzenie i zamknęłam drzwi, kierując się z powrotem do środka.
Wchodząc, zapaliłam tylko małą lampkę i zachowywałam się wyjątkowo cicho żeby nie obudzić Pedro. Na wstępie zdjęłam hałaśliwe szpilki i, trzymając je w rękach, na palcach skierowałam się w głąb domu. Już miałam wchodzić po schodach na górę, gdy moją uwagę zwrócił zarys postaci na kanapie. Szybko zorientowałam się, że to Gonzalez zasnął, pewnie oglądając mecz albo grając w Fifę do późna. Wycofałam się więc i sięgnęłam po koc, którym go przykryłam.
Przez ciemność panującą w pomieszczeniu, prawie nic nie widziałam. Ale i tak zdołałam zauważyć jego spokojny wyraz twarzy i unoszącą się miarowo klatkę piersiową. Wyglądał tak niewinnie, że cała moja złość względem niego wyparowała. Jeśli kiedykolwiek była we mnie dłużej niż przez pół godziny.
- Kocham cię. - szepnęłam mimo, że nie mógł tego usłyszeć. Złożyłam delikatny pocałunek na jego czole i już miałam odejść, gdy usłyszałam cichy pomruk. Pedro poruszył się, po czym powoli wyciągnął dłoń w moją stronę, nie otwierając oczu. Zaśmiałam się cicho i złapałam ją, zastanawiając się o co mu chodzi. - Śpij, czeka cię jutro męczący dzień...
CZYTASZ
te quiero || Pedri Gonzalez
Fanfic„the problem with love is i'm blinded by it" ✨ II część „non mi piaci" ⚡️