- A tobie co się stało?Uniosłam posępny wzrok na Giulię, stojącą nade mną ramię w ramię z Chiarą. Obydwie mierzyły mnie podejrzliwym spojrzeniem, w rękach trzymając tace z lunchem. Reszta naszych znajomych siedziała już przy stoliku i gdy zwróciłam na nich uwagę, pośpiesznie odwrócili głowy udając, że wcale mnie nie obserwowali.
- Dlaczego nie usiądziesz z nami? - zmarszczyła brwi Chiara. - Nie jesteś głodna?
- Potrzebuję pomyśleć - odparłam wymijająco, zaciskając palce na jabłku, będącym moim dzisiejszym posiłkiem. Na nic więcej nie miałam ochoty, co prawdopodobnie było spowodowane ściśniętym żołądkiem, który towarzyszył mi od pamiętnej wiadomości Pedro.
- Wiesz, że możemy pogadać, prawda?
- Nic mi nie jest - uśmiechnęłam się, siląc na szczerość. - Ale dzięki. I smacznego.
Moja przyjaciółka nie wyglądała, jakby mi uwierzyła, ale Giulia odciągnęła ją z powrotem do stolika reszty dając mi tym samym upragnioną samotność. Mogłam się tylko modlić by do mnie nie dosiadł się nikt, bo wtedy równie dobrze mogłabym wrócić do nich. Jeszcze raz stuknęłam palcem w ekran telefonu żeby upewnić się, czy Pedro nie dał jakiegoś znaku życia. Zabawne, jeszcze parę godzin temu zanim ja się obudziłam, wręcz zasypywał mnie wiadomościami i połączeniami, ale gdy oświadczył, że wybiera się do Rzymu, zupełnie jakby zniknął. Oczywiście, że zaczęłam wydzwaniać do niego i pisać felietony o tym, żeby nie przyjeżdżał bo przecież dziś wieczorem rozgrywa mecz. Nie było takiej szansy żeby się na niego załapał - nie mógł tak po prostu pokazać się na rozgrzewce przed meczem po całym dniu nieobecności. Xavi by go chyba zatłukł.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miałam pojęcia na czym stoję. Czy Pedro faktycznie zamierza przylecieć i dopiero wówczas da znak życia pytając o mój adres? A może po prostu chciał mnie nastraszyć i w rzeczywistości jest tak zły, że nie chce ze mną rozmawiać. Dlatego też siedziałam jak na szpilkach i gdy spojrzałam na owoc, na powrót zrobiło mi się niedobrze.
Jeszcze trzy lekcje. Plus jakieś dwadzieścia minut lunchu. Wytrzymam.
Snucie się po dziedzińcu w godzinach południowych było świetnym pomysłem gdybym aspirowała na dorobienie się udaru, dlatego też postanowiłam przespacerować się po szkole z cichą nadzieją, że w między czasie zadzwoni do mnie Pedro. Albo Edoardo, który też najwyraźniej postanowił mnie ignorować po tym, jak napisałam mu żeby jak najszybciej usunął to zdjęcie. Nie usunął. Ale on akurat miał usprawiedliwienie, jakim był trening, który jednak powinien był się skończyć godzinę temu.
- Jesteś dziś wolna? - zagadnęła do mnie Mia, gdy opadłam ciężko na krzesło, od razu kładąc głowę na książce. Zerknęłam na nią podejrzliwie. Zwykle nie zadawała mi tego typu pytań, po części z tego powodu, że nasze relacje były najwyżej koleżeńskie. Jasne, należeliśmy do tej samej grupki, ale rzadko co robiliśmy wspólnie cokolwiek poza szkołą. - Wyglądasz, jakbyś chciała wybrać się z nami nad rzekę.
- Jaką rzekę? - wymamrotałam głupio, szybko przypominając sobie, że mamy tylko jedną rzekę, będącą jednocześnie świetnym miejscem spotkań. - Wyglądam?
- Mhm - uśmiechnęła się krzywo, skanując mnie wzrokiem. - Nie stresujesz się za bardzo tymi egzaminami? Wydajesz się wyczerpana. Wyjście dobrze ci zrobi.
- Chyba wolę posiedzieć w domu.
- I co będziesz robić? - przekrzywiła głowę.
- Hmm.. - wydęłam usta, zastanawiając się co powiedzieć. Oczywiście, że miałam zamiar się pouczyć, to ostatnimi czasy stało się moim jedynym zajęciem ze względu na zbliżające się wielkimi krokami egzaminy. - Może coś pooglądam.
CZYTASZ
te quiero || Pedri Gonzalez
Fanfiction„the problem with love is i'm blinded by it" ✨ II część „non mi piaci" ⚡️