27. say yes to me

1.8K 80 141
                                    

what was i made for playing in the background...

Pedri

Leniwie wyciągnąłem lewą dłoń by chwycić telefon i sprawdzić, która jest godzina. Miałem poczucie, że śpi mi się zadziwiająco zbyt dobrze co oznaczało, że prawdopodobnie zaspałem. Nie odnalazłem jednak nigdzie urządzenia więc zmuszony byłem otworzyć oczy, co wcale nie było takie łatwe dzięki słońcu wpływającemu do pomieszczenia przez duże okno balkonowe. Właśnie w tym momencie zamarłem uświadamiając sobie, że wcale nie jestem u siebie w domu.

Szybko uderzyły mnie wspomnienia z wczorajszego dnia, na myśl o czym aż zrobiło mi się słabo. Miejsce obok mnie było puste co oznaczało, że Tina już poszła. Niezwykle ciekawiło mnie to, co teraz z nami będzie. Byłem przygotowany, że dziewczyna bynajmniej wszystkiego mi nie odpuści, prędzej będzie się upierać, że zeszła noc była błędem. Cóż, całkiem przyjemnym błędem, jeśli mnie spytać o zdanie, i chętnie bym go jeszcze kiedyś powtórzył.

Zwlokłem się z łóżka i zacząłem pośpiesznie ubierać, zbierając części mojej garderoby z podłogi. Pościeliłem łóżko, żeby w jakikolwiek sposób zatuszować ślady i po raz ostatni omiotłem pokój spojrzeniem. Moją uwagę zwrócił czerwony stanik z koronką, spoczywający w kącie. Uśmiechnąłem się do siebie i bez wahania go podniosłem wiedząc, że teraz będę miał dobrą wymówkę by wpaść do Tiny w wizytą.

Najcichszymi możliwymi krokami wyszedłem z pomieszczenia i zacząłem kierować się po schodach na dół. W domu panowała cisza, żywiłem nadzieję, że wszyscy jeszcze śpią lub już wyszli. Dotarłem na parter i na palcach ruszyłem w stronę wyjścia. Wszystko szło zgodnie z planem, widziałem już oczami wyobraźni światło dzienne, czułem świeże powietrze i nie mogłem się doczekać, aż wsiądę do samochodu i wrócę do siebie. Ale wtedy usłyszałem chrząknięcie, dochodzące z salonu. Przystanąłem w bezruchu. Może to Carlos?...

- W tył zwrot, Pedro. - odezwał się Pablo, wyjątkowo rzeczowym tonem, więc tym sposobem już wiedziałem, że mam przejebane. Westchnąłem cicho i z rezygnacją powlokłem się do salonu, unikając kontaktu wzrokowego z chłopakiem.

Gavi siedział rozłożony na fotelu, ze szklanką wody w jednej dłoni, nodze założonej na drugą i zadziwiającym spokojem na twarzy. Wpatrywał się we mnie w sugestywny sposób i znałem go wystarczająco dobrze by wiedzieć, że coś kombinuje. Skinął głową w stronę kanapy, nakazując mi usiąść. W tamtym momencie wyglądał tak poważnie, że nie śmiałbym postąpić inaczej. Na dłuższą chwilę zapadła ogłuszająca cisza, w której to skanował mnie nieodgadnionym wzrokiem, a ja dosłownie poczułem jak ze stresu stróżka potu spływa mi po plecach.

- A więc. - odłożył szklankę na stolik i złączył palce. - Możesz mi wyjaśnić co się właściwie stało?

- Zasnąłem. - wyrzuciłem z siebie najbardziej idiotyczną wymówkę, i na potwierdzenie tych słów uśmiechnąłem się niewinnie.

- Razem z moją kuzynką? - uniósł brwi. - W jednym łóżku?

- Tak jakoś wyszło. - wzruszyłem ramionami udając, że wcale nie boję się o własne życie. - Byliśmy bardzo zmęczeni. - dodałem, na co Pablo zakaszlał znacząco.

- Czym?

- Cóż, było już późno. Długo rozmawialiśmy, a potem nie mieliśmy już siły schodzić na dół. - kłamałem jak z nut, bo nasza ostra wymiana zdań raczej nie zaliczała się do rozmowy. - Dlatego położyliśmy się po dwóch stronach łóżka i zasnęliśmy, ale...

- Daruj sobie, wiem że ją bzyknąłeś.

Zapadła cisza. Zastygłem z uchylonymi ustami, uważnie obserwując reakcję chłopaka. Usiłowałem rozszyfrować czy jest na mnie zły, rozczarowany, a może cała ta sytuacja najzwyczajniej w świecie go bawi. Ale wtedy kącik jego ust nieznacznie się uniósł.

te quiero  || Pedri GonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz