Valentina- Nie płacz, Pablo. - westchnęłam, tuląc do siebie kuzyna, zanoszącego się łzami. Nad jego ramieniem posłałam zmęczone spojrzenie Aurorze a ta pokręciła głową z niedowierzaniem, wracając do jedzenia swoich gotowanych warzyw, którymi chwilę wcześniej pogardził jej brat. - Świetnie wypadłeś a zanim się obejrzysz, Camp Nou będzie gotowe i jeszcze lepsze niż wcześniej.
- Nie będzie lepsze! - wychlipiał, mocząc mi moją koszulkę. - Ono było wyjątkowe! Niepowtarzalne!
- Wymaga remontu... - stwierdziłam zgodnie z prawdą. - Poza tym, to wciąż będzie ten sam stadion. Tylko trochę większy i odnowiony. Nie ma o co płakać.
Oficjalne pożegnanie starego Camp Nou i jednocześnie mecz z Mallorcą zakończył się godzinę temu, ale Pablo wciąż nie doszedł do siebie i wszystko wskazywało na to, że prędko nie dojdzie. Kiedy przy piosence i fajerwerkach pociekły mu łzy a następnie zmoczył nimi cały rękaw bluzy Pedro, i mi zrobiło się przykro. Niezaprzeczalnie atmosfera na Camp Nou tego dnia była absolutnie niepowtarzalna, ale zdaje się, że mój kuzyn podszedł do wszystkiego jeszcze bardziej emocjonalnie niż dwa razy starsi od niego piłkarze, którzy przecież znacznie dużej grali na stadionie. Głupio mi było powiedzieć mu, że zadebiutował zaledwie dwa lata temu więc teoretycznie nie wiem kiedy zdążył się tak przywiązać, ale taka prawda!
Było grubo po dwunastej w środku nocy, ale zgłodnieliśmy do tego stopnia, że Aurora postanowiła przygotować nam coś do jedzenia. W prawdzie Pablo na widok warzyw skrzywił się i wpadł w jeszcze większy płacz, ale ja posłusznie jadłam bo zrobiło mi się żal jego siostry, która i tak wyglądała jakby zaraz miała paść twarzą na podłogę.
- Jeszcze jeden mecz przed tobą a potem wakacje. - stwierdziłam optymistycznie, odsuwając go od siebie w końcu.
- Wcale nie polepszasz sprawy!
- Jak to nie? Nie czekasz na wakacje? - zdziwiłam się, wbijając widelec w gotowaną fasolkę.
- Nie. - burknął ponuro, opadając na kanapę parę metrów dalej. - I tak nie będę miał co robić.
- To coś zaplanuj. - zaproponowała Aurora, unosząc brwi. - Przecież masz przyjaciół, jesteś dorosły więc w czym problem?
- Wszyscy już coś mają. - stwierdził i oparł głowę o poduszkę, patrząc na mnie oczami zbitego psa. - A Pedro już na początku jedzie sobie na Teneryfę z Tiną. Nie mam innych zajęć niż piłka!
- Talentów też nie. - mruknęła pod nosem jego siostra, a ja zachichotałam.
- Jedziemy tylko na tydzień. Jak tylko wrócimy, Pedro będzie do twojej dyspozycji. - obiecałam, odnosząc pusty talerz do zmywarki. Postarałam się przy tym zbyt nie hałasować, bo jednak był środek nocy i wszyscy poza nami już spali.
- Ta, jasne. - sarknął i obrócił się na drugi bok tyłem do mnie. Przewróciłam oczami.
Wiem jak to brzmiało. Zdążyłam już zdać sobie sprawę z tego, że chcąc nie chcąc, zabierałam swojemu kuzynowi najlepszego przyjaciela. Ale postanowiłam to naprawić. Minął już okres mojego świeżego powrotu do Barcelony więc powoli mogliśmy wracać do rzeczywistości i widywania się akurat tyle, żeby został nam jeszcze czas na inne znajomości. Po rozmowie z dziewczynami doszłam też do wniosku, że dziwne zachowanie Pablo jest najpewniej spowodowane zazdrością, której nie chciałam już wzbudzać. Postanowiłam dać im przestrzeń.
- Mówię poważnie. - podeszłam do niego i dmuchnęłam mu prosto do ucha, uchylając się przed jego dłonią. Roześmiałam się.
- Nos już ci się zagoił? - spytał sarkastycznie. Idiota dobrze wiedział, że nie. W prawdzie mogłam już oddychać i większa ilość korektora zdołała zakryć sine ślady, ale wciąż był trochę większy niż zwykle, co niewyobrażalnie mnie irytowało.
CZYTASZ
te quiero || Pedri Gonzalez
Fanfic„the problem with love is i'm blinded by it" ✨ II część „non mi piaci" ⚡️