- Mówisz poważnie? - musiałam odsunąć telefon od ucha, bo piskliwy głosy Chiary przyprawił mnie o ciarki. - Dlaczego tego nie nagrałaś? - dodała z ubolewaniem, na co zmarszczyłam brwi.- Stara, naprawdę miałam ci nagrać jak mój chłopak i najlepszy przyjaciel tarzają się po ziemi?
Cóż, nie po raz pierwszy przekonywałam się o całkowitym braku empatii mojej przyjaciółki jeśli chodzi o płeć przeciwną. Nie podzieliła mojego rozczarowania ich postawą, nie przyznała mi racji gdy stwierdziłam, że czegoś takiego się po nich nie spodziewałam. Zamiast tego stwierdziła, że od początku wiedziała, że tak będzie i że mężczyźni to jebane bachory, które nie potrafią w cywilizowany sposób rozwiązywać konfliktów. Może i miała rację, ale naprawdę sądziłam, że w tym przypadku okaże mi trochę współczucia zamiast obwiniać mnie o nie nagranie wszystkiego.
- Jasne, że tak - odparła, jakby to było oczywiste. - I co, wyjechał już?
- Jeszcze śpi - okryłam się ciaśniej szlafrokiem. - Za niedługo ma lot powrotny i chyba zatrudnię Gaviego, żeby w razie czego siłą przetrzymał go w Barcelonie. Na wypadek, gdyby znów wpadł mu do głowy pomysł żeby tu przyjechać...
- A Edo? Co z nim?
- Chciałabym to wiedzieć... - westchnęłam, bo od wczoraj chłopak uparcie ignorował wszystkie moje wiadomości. - Chyba się na mnie obraził.
- Dziwisz mu się? - usłyszałam jej rechot. - Chłop po ciebie przyjechał, a w zamian dostał w łeb od twojego chłopaka... A nie chcę nic mówić, ale na siłowni to on spędza więcej czasu niż ty nad podręcznikiem do prawa cywilnego a to już jest wyczyn.
- Zamknij się, Chiara! - wywróciłam oczami, czując jak ogarnia mnie fala poczucia winy. Usłyszałam ziewnięcie zza drzwi balkonowych, co oznaczało, że śpiąca królewna (czytaj: Gonzalez) powoli się przebudza. - Muszę lecieć. Opierdol się sam nie zrobi.
- Jasne - zaśmiała się dziewczyna. - Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i jeszcze raz sprawdziłam, czy przypadkiem Edo się nie odezwał. Nie chodziło tylko o to, że bezpodstawnie się na mnie obraził, po prostu chciałam się dowiedzieć, czy fizycznie wszystko z nim w porządku. Wczorajsza interwencja pewnego mężczyzny sprawiła, że nie miałam nawet szansy mu się przyjrzeć i ocenić szkód. Nie wspominając już o tym, że nie mogłam tak do końca przebaczyć Pedro skoro nie wiedziałam, jak wielkie poczynił straty.
- Widzę, że Obrażalska już wstała - dobiegł mnie z tyłu głos, a następnie zostałam przyciągnięta do tyłu i poczułam pocałunek na głowie. - Dlaczego mnie nie obudziłaś? Chętnie bym jeszcze z tobą posiedział.
- Chętnie to ty byś mnie puknął, Gonzalez - rzuciłam z sarkazmem i odwróciłam się w jego stronę. Przygryzłam wewnętrzną część policzka na jego widok. Łatwo było stwierdzić, że dopiero co wstał z łóżka, ale mimo wszystko prezentował się diabelsko atrakcyjnie. Wbrew pozorom lekko podkrążone oczy, włosy roztrzepane na wszystkie strony i pognieciony t-shirt dodawały mu uroku, co znacznie utrudniało mi gniewanie się na niego. - A odpowiadając, chciałam żeby Zapaśnik się wyspał. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Czyli pretensji ciąg dalszy - wywnioskował ponuro, wciąż trzymając mnie przy sobie. - Sądziłem, że sprawa jest już wyjaśniona. - dodał, na co parsknęłam śmiechem. - Okej, możemy o tym nie rozmawiać? Nie chcę psuć sobie humoru z rana.
Pochylił się nade mną i już miał złączyć nasze usta, kiedy w ostatnim momencie odsunęłam głowę. Niezniechęcony spróbował ponownie, ale i tym razem bez powodzenia. Zupełnie ignorując kpiący uśmieszek na moich ustach, złapał mnie dłonią za twarz i przytrzymał bym znowu mu nie uciekła. Pocałował mnie parę razy, ale wyczuwając kompletny brak reakcji z mojej strony, w końcu oderwał się niezadowolony.
CZYTASZ
te quiero || Pedri Gonzalez
Fanfiction„the problem with love is i'm blinded by it" ✨ II część „non mi piaci" ⚡️