... but bad boys bring heaven to you
- Myślałem, że po odejściu Lahoza mój koszmar się skończył. - skarżył się Gavi, ze ściętymi brwiami manewrując padem przed telewizorem. Z jakiegoś powodu na największe zwierzenia brało mu się akurat przy graniu w Fifę z jakimś kompletnym randomem, który prawdopodobnie jest uzależnionym ośmiolatkiem. - Ale kto widział hiszpańskich sędziów ten w cyrku się nie śmieje.
Naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć bo na moje skromne oko faul, którego odgwizdał arbiter podczas wczorajszego meczu, stuprocentowo kwalifikował się na żółtą kartkę. Nabrałam wątpliwości dopiero gdy kamera ukazała wściekłego Gaviego, żywo gestykulującego w stronę sędziego. Jak zwykle wzbudził zamieszanie a ja po raz pierwszy od dawna ucieszyłam się, że oglądam transmisję a nie siedzę w pierwszym rzędzie bo chyba nie wytrzymałabym ze wstydu.
- Mogę teraz ja? - spytałam, wyciągając dłoń w jego kierunku. Pablo zerknął na mnie nieufnie kątem oka, po czym dyplomatycznie pokręcił głową. - Obiecałeś mi to już godzinę temu!
- Tina, kochana, nie widzisz że jestem zajęty? - powiedział takim tonem, jakbym conajmniej wbiła mu do gabinetu w środku wypełniania jakichś ważnych dokumentów. - Na zabawę przyjdzie czas później.
- Pablo, grasz z jakimś wyrośniętym siedmiolatkiem, który prawdopodobnie i tak zaraz musi kończyć żeby zrobić zadanie domowe! - nie dawałam za wygraną. - Daj mi to.
- Nie! - uchylił się już, gdy miałam odebrać mu urządzenie. - Babo, daj mi spokój!
- Zaprosiłeś mnie na Fifę i nawet nie dałeś dotknąć tego pada! - skrzyżowałam ramiona z wyrzutem.
Pablo puścił to mimo uszu bo wiedział, że mówiłam prawdę. Kiedy tego ranka, niezwykle rozentuzjazmowany zadzwonił do mnie twierdząc, że właśnie dostał przedpremierową wersję nowego wydania Fify pomyślałam, że zapraszając mnie proponuje mi jednocześnie sparing. Cóż, najwyraźniej się przeliczyłam bo jak na razie moja rola ograniczała się do wysłuchiwania jego narzekań.
- Chciałem ci ją pokazać. - uściślił. - Dziś muszę pokonać tego małego zgreda.
- Czyli rozumiem, że mogę już iść do domu? - uniosłam brwi.
- Nie idź! - nagle stał się nie do poznania miły. - Miałaś zostać na kolację, mama przyrządza burritos.
Nie zamierzałam bynajmniej zrezygnować z kolacji autorstwa mojej cioci zważywszy na fakt, że Lucia wybrała się na dwudniową wycieczkę do Tarragony, korzystając z przysługującego jej urlopu od treningów, więc nie miałam dla kogo gotować. A że ostatnio robiłam to non stop, miło było choć raz robić za degustanta.
- Wiesz, bardzo chciałabym zagrać. - postanowiłam przyjąć inną taktykę i podkuliwszy pod siebie kolana na kanapie, wbiłam w niego smutny wzrok. - Chociaż troszeczkę?
- Żebyś znowu wydymała mnie na dwadzieścia do dwóch? - mruknął ponuro, a kącik moich ust mimowolnie się podniósł.
Zaczęłam rozumieć dlaczego chłopak nie chce wręczyć mi pada. Boi się, że w sekundę rozgromię tego dzieciaka, co będzie źle świadczyć o jego umiejętnościach. A teraz za wszelką cenę starał się udowodnić mi, że jest dobry i ten pamiętny wieczór, w którym podle go ograłam, był czystym nieporozumieniem.
- Dobra, dam ci pograć. - stwierdził w końcu, ale uchylił się już gdy chciałam wyciągnąć mu pada z dłoni. - Nie dzisiaj tylko jutro. Zorganizuję mały turniej.
- Turniej?
- Zaproszę moich kolegów i zobaczymy czy ich też tak łatwo pokonasz. - uśmiechnął się cwaniacko, obserwując zdezorientowanie na mojej twarzy. - Chyba, że się boisz co?
CZYTASZ
te quiero || Pedri Gonzalez
Fanfic„the problem with love is i'm blinded by it" ✨ II część „non mi piaci" ⚡️