Patrzyłam prosto w zielone tęczówki i nie mogłam odwrócić wzroku. Zatkało mnie.
Chciałam coś wydukać, ale w głowie miałam papkę zamiast mózgu. On nie pozostawał dłużny i również się na mnie gapił. Z transu wybudziło mnie jego prychnięcie.
- Nawet przepraszam nie usłyszę ? - zapytał niskim głosem. Teraz miałam okazję się przyjrzeć, mój wzrok omiótł go szybko. Brązowe włosy, równo ostrzyżone. Miał na sobie białą koszulę z podwiniętymi rękawami oraz czarne spodnie od garnituru i buty w tym samym kolorze. Na szyi zauważyłam wystający delikatnie spod kołnierzyka tatuaż. Ciekawe to co było. Zagryzłam wargi na myśl o sprawdzeniu tego.
Ogarnij się. Masz męża.Usłyszałam kolejne prychnięcie.
- Coś jeszcze chciałabyś zobaczyć czy to wszystko ? A może masz jakieś uwagi ? Chętnie posłucham - powiedział,po czym na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmiech.Jak na zawołanie odzyskałam kontrolę nad ciałem (no prawie).
- T- tak... To znaczy przepraszam. Nie widziałam Cię. - język mi się plątał. Co się ze mną działo ?
- Tyle już zdążyłem zauważyć. Czyżby jednoosobowa salka się znudziła i przyszłaś wtrącać nos w nie swoje sprawy ? - zmarszczyłam brwi. Co za cham z niego. Jeszcze nigdy nikogo tak wkurzajcego nie spotkałam, a przynajmniej tak mi się wydawało.
W końcu skąd miałam wiedzieć.
- I kto to mówi ?! To ty się na mnie gapiłeś przez okno w drzwiach
- Nie przypominam sobie, żebym gapił się na jakąś niezrównoważoną wariatkę
- Ja ? Wariatka ? Masz szczęście że siedzę na wózku, inaczej skopałabym Ci dupsko
- Chciałbym to zobaczyć - wyszczerzył zęby, jakby naprawdę chciał to zrobić
- Jeszcze musisz sobie poczekać - odfuknełam i założyłam ręce przed siebie jak oburzone dziecko
- Daphne ? Co tu się dzieje ? - głos dochodził z miejsca, z którego przyjechałam. Joseph.
- Nic. Właśnie wracałam do sali.
- Czy ten facet Ci się narzuca ? - zmarszczył brwi i wskazał palcem na zielonookiego. Spojrzał na niego i posłał złowrogie spojrzenie. Wyglądał jakby.... się znali?
- Znacie się ? - spytałam, nie odpowiadając na jego pytanie
- Skąd to przypuszczenie ? Pierwszy raz na oczy widzę. I mam nadzieję, że ostatni - dosyć mocno zaakcentował ostatnie słowo, co utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że jednak go zna. Tylko dlaczego kłamał ? Miał powód ? - Chodźmy, zabiorę Cię do sali.
Nie czekając, złapał mój wózek i zaczął pchać w kierunku, z którego przyszedł.
- Mam nadzieję, że wszystko w porządku - zapytał, kiedy już leżałam w łóżku. Pomógł mi się tam znaleźć, a sam usiadł na krzesełku.
- Tak, jest okej - zamyśliłam się - kim był ten facet ? Wyglądaliście jakbyście się znali - postukalam się palcem w brodę
- Już Ci mówiłem, że go nie znam. Nie wierzysz mi ?! - podniósł głos. Aż się wzdrygnęłam. To nie był ten sam człowiek co wczoraj
- Po prostu chciałam się upewnić. Nieważne. Załatwiłeś wszystkie sprawy ? - chciałam szybko zmienić temat
- Jakie sprawy ? - zmarszczył brwi - aaa... Tak. Wszystko się udało, tak jak chciałem. - uśmiechnął się, ale bardziej do siebie niż do mnie
- Wiedziałeś, że wycięli mi nerkę i część wątroby ?
- Tak. Przecież jestem twoim mężem. Byłem informowany na bieżąco. - prychnąłNaprawdę miałam już dosyć tego prychania. Było irytujące.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś ?
- BOOO, LEKARZ STWIERDZIŁ, ŻE TRZEBA POWOLI PRZEKAZYWAC INFORMACJE - mówił jak do dziecka, ale nie rozumiałam dlaczego
- Co się dzieje ? Dlaczego taki jesteś ? Co ja Ci zrobiłam ? Myślałam, że jesteś moim mężem, że mnie kochasz... A ty się zachowujesz jakbym była winna całemu złu na tym świecie - łzy stanęły mi w oczach. Próbowałam je powstrzymać ale to na nic.
- Nic nie rozumiesz... - westchnął i opuścił ramiona. Zakrył twarz dłońmi.
- To mi wytłumacz, do cholery! - wrzasnęłam przez łzy, których już nie hamowałam.
- Nie mogę... j- ja... nie mogę
- W takim razie wyjdź stąd - rzuciłam ostroSpojrzał na mnie zdumiony. W jego oczach czaił się ból. Kiwnął głową, wstał i ruszył do wyjścia. Zatrzymał się jeszcze w drzwiach i obrócił.
- To mogło się inaczej skończyć - powiedział i wyszedł, zostawiając mnie w osłupieniu.Co to miało znaczyć? O co mu właściwie chodziło ? O wypadek ? O spotkanie na korytarzu ? A może chodziło o coś, czego nie pamiętałam?
Za dużo pytań i za mało odpowiedzi. Znowu rozbolała mnie głowa od nadmiaru wrażeń. Zadzwoniłam po pielęgniarkę i poprosiłam o coś przeciwbólowego. Przyszła w ciągu pięciu minut. Od razu wzięłam to ohydztwo. I'm dłużej bym zwlekała tym gorzej by było. Podziękowałam jej i położyłam się. Zanim jednak zamknęłam oczy, znów ujrzałam mężczyznę z korytarza. Patrzył się na mnie tym swoim łobuzerskim uśmiechem. Kurwa. Żałuję, że nie mogę wstać i mu wygarnąć.
Wiedział kiedy przyjść. Tuż przed zaśnięciem zdążyłam tylko wystawić mu środkowy palec, który wyrażał więcej niż tysiąc słów. A on co ? Zaśmiał się i pokręcił głową. Nie wiem co zrobił później. Uczucie bólu zelżało, a ja zasnęłam.
Jednak nawet we śnie nie opuszczało mnie wrażenie, że skądś znam tego człowieka. Gdzieś go już spotkałam. Pytanie gdzie i kiedy ?
Pisanie idzie mi na tyle dobrze, że dopóki mogę, będę wstawiać codziennie jeden rozdział 😊
![](https://img.wattpad.com/cover/342587038-288-k229287.jpg)
CZYTASZ
Bez pamięci (zakończone)
RomantikDwudziestopięcioletnia Daphne Jamerson ma poważny wypadek. Po wybudzeniu się z półrocznej śpiączki dowiaduje się, że ma męża. Przed nią ciężki okres. Musi przypomnieć sobie przeszłość, żeby zrozumieć teraźniejszość.