Rozdział 27

618 34 2
                                    


Dotarłem na miejsce i miałem nadzieję, że to jakiś popieprzony żart z jej strony. Jeśli tak, to nie odpuszczę jej tego. Zsiadłem z maszyny i ruszyłem pędem w stronę budynku ściągając po drodze kask. Wpadłem do środka jak tornado i rozejrzałem po pomieszczeniu. Serce biło szybko, napędzane niepokojem, a w uszach zaczęło mi dudnić. Gdzie ona jest?

- Sara?! - Mój krzyk rozniósł się echem, ale nie usłyszałem odzewu. -Sara do cholery, gdzie Ty jesteś?! Nie wydurniaj się!

Biegałem po pokojach, zaglądałem w każde możliwe miejsce, ale nigdzie jej nie znalazłem. Pociągnąłem się za włosy, nie wiedząc co robić.

Wtedy usłyszałem krzyk.

Tak przeraźliwy i głośny, że na chwilę zamarłem. Sara.

Skierowałem się sprintem w tamtym kierunku, a kiedy zorientowałem się skąd pochodził, zawrzało we mnie. Ten sukinsyn tego pożałuje. Lekko zdyszany wpadłem przez drzwi wejściowe, a moim oczom ukazał się pierdolony Joseph z ręką podniesioną do góry i moja siostra, która siedziała skulona na kanapie. Rzuciłem się na niego z pięściami nie myśląc o niczym innym, jak o ukatrupieniu tego niedorobionego plemnika.

- Ty pojebie zostaw moją siostrę!

Pierwszy cios był trafiony, ale drugi udało mu się uniknąć. Z cwaniackim uśmieszkiem oblizał krew z ust. Oddalił się na wystarczającą odległość, żebym nie mógł go trafić szybszym ciosem.

- Ty przywłaszczyłeś sobie coś mojego, więc postanowiłem się odwdzięczyć. - Cały czas się cofał, robił to bardzo powoli, jakby czekał na mój atak.

Nie zamierzałem być pierwszy, wiedziałem jak to się kończy. Mieliśmy kiedyś razem parę sparingów dla zabawy i zdążyłem zauważyć, że całkiem nieźle sobie ze mną radził. Dużo się pozmieniało od tamtego czasu, ja zacząłem więcej ćwiczyć, a on raczej nie spieszył do sportu, ale musiałem być czujny. Nidy nie wiadomo co mu do łba przyjdzie.

- Nic sobie nie przywłaszczyłem.

- Tak? W takim razie gdzie jest Daphne? Porwałeś ją i przetrzymujesz.

- Ja ją porwałem?! To Ty nasłałeś kogoś, żeby ją uprowadził!

- Jakbym to zrobił, to by tu była... - Rozejrzał się rozkładając ręce. - Widzisz ją gdzieś? Bo ja nie.

- Jej noga tu więcej nie postanie. - Powiedziałem twardo. - Nie tkniesz jej więcej zwyrolu.

- Jeszcze zobaczymy...

Wiedziałem...

Wiedziałem, że coś knuje. Nie zauważyłem do czego zmierza, ale przekonałem się o tym dosyć szybko. Znalazł się znów obok mojej siostry, która ani drgnęła od mojego przyjścia. Szybko połączyłem kropki, a moje źrenice powiększyły się, gdy do mnie dotarło, co planuje. Rzuciłem się w jej kierunku, ale za późno, bo Joseph przyciągnął ją do siebie za ramię i przyłożył jej nóż myśliwski do gardła. Szybko się odsunąłem podnosząc ręce do góry.

- Pat! - Przeraźliwy krzyk rozdarł jej gardło i wdarł się do mojej głowy, gdzie miał pozostać na zawsze. W oczach miała strach, a po policzkach leciały łzy.

- Zostaw ją, ona nie jest niczemu winna. Załatwmy to między sobą. - Starałem się go uspokoić i podejść bliżej, ale kiedy to zauważył przycisnął ostrze bliżej jej skóry.

- Nie jest? A myślisz że z kim Daphne spotykała się kiedy mnie nie było i knuła za moimi plecami? Z kim szlajała się nocami po plaży? - W jego oczach zobaczyłem obłęd, którego wcześniej nie było. - Powiedz mi złotko... jak to jest być w moich ramionach, hm? - Powiedział do jej ucha, a moje ręce same zacisnęły się w pięści. - Może jak opowiesz mojej żonie jakie to przyjemne uczucie, to wróci na kolanach błagając o litość.

Bez pamięci (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz