- Nawet na chwilę nie można Cię samej zostawić ?
- Na podłodze ? Nie,nie można.
- Przecież już chodzisz sama, powinnaś dać sobie radę wstać SAMA
- Chcieć, nie znaczy móc. Jakbyś był kochającym mężem to byś mi pomógł. Ty natomiast wolałeś sobie pójść
- Musiałem coś załatwić... - przewróciłam oczami, a on zmarszczył brwi - podobno była u Ciebie policja - prychnęłam
- Możliwe
- O co pytali ? - spojrzałam na niego niepewnie. Wypusciłam powietrze z płuc. Nie mogłam się dłużej zachowywać jak naburmuszone dziecko. Joseph był moim mężem. Trzeba było się w końcu jakoś porozumieć, dogadać.
- Pytali co pamiętam z tamtej nocy i pokazali mi zdjęcie jakiegoś chłopaka, którego nie rozpoznałam ? - znów zmarszczył brwi
- Jak wyglądał ?
- Młody, błon włosy, niebieskie oczy. Twarz miał raczej wątłą. - pokiwał głową
- Na dziewięćdziesiąt procent to był mój siostrzeniec - wciągnęłam powietrze - a co im powiedziałaś o tamtej nocy ? - dopytał
- Że nic nie pamiętam
- W porządku. Cieszę się, że masz to już za sobą
- Ja też.Nie mogłam mu powiedzieć, że przesłuchanie było w dwie strony. Próbowałam coś wyciągnąć od policjantów ale niezbyt mi się udawało. Dowiedziałam się chociaż, że sprawa nie mogła być zamknięta bez moich zeznań, dlatego musieli przyjść. Po ich minach widziałam, że chcieli mi coś powiedzieć. Nic jednak nie usłyszałam. Podziękowali za informację i wyszli. Szybko poszło.
- Powiesz mi dlaczego przyszedłeś z kwiatami ?
- Chciałem Cię przeprosić za moje ostatnie zachowanie. Byłem zdenerwowany sytuacją w firmie i wyładowałem się na Tobie. No i jeszcze masz dzisiaj urodziny - spojrzał mi w oczy. - Wszystkiego najlepszego - uśmiechnął się
- Naprawdę ? Mam dzisiaj urodziny ? A Co dzisiaj jest za dzień ?
- Trzydziesty maja.
- Wow - nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy
- Masz może jakieś życzenie urodzinowe ? - zapytał po chwili. Musiałam się chwilę zastanowić
- W sumie, odkąd tu jestem nie byłam na zewnątrz...
- Chcesz iść na spacer ? - zdziwił się
- Tak - powiedziałam pewnie - ale sama nie dam rady iść, musiałabym jechać na wózku
- Skoro takie jest twoje życzenie urodzinowe to okej - podniósł obie ręce w geście poddania - pójdę po wózek - obserwowałam go jak wychodził. Dzisiaj miał na sobie czarny golf z długim rękawem oraz buty i spodnie ciemno brązowe. Dzisiaj nie wyglądał jak golfista. Na szczęście.Po dłuższej chwili przyszedł z wózkiem, który podstawił obok łóżka. Pomógł mi wstać, chwytając mnie trochę za mocno za ramiona. W końcu się udało i mogliśmy jechać.
W ciszy przemierzyliśmy korytarz w kierunku windy. Po drodze minęlismy może ze dwie pielęgniarki, które na widok Josepha dyskretnie wzdychały. Mówię dyskretnie, bo on tego nie widział, ale ja już tak. W końcu pewnie nie często im się zdarza widzieć kogoś przystojnego na oddziale.Zjechaliśmy na dół i skierowaliśmy się do drzwi prowadzących na tyły szpitala. Po przekroczeniu progu musiałam zmrużyć oczy, bo nie były przyzwyczajone do mocnego światła. A dzisiaj było bardzo słonecznie. Kiedy już mogłam normalnie patrzeć, odebrało mi dech w piersiach.
Piękny park z mnóstwem drzew i krzewów. Na samym środku była mała fontanna, a wokół niej kilka ławek dla lubiących podziwiać naturę. Nie zabrakło również kwiatów, które już teraz pokazywały swoje wielokolorowe pąki. Różowe, czerwone i białe, a najbardziej spodobała mi się bordowa róża, kwitnąca w jednym z narożników parku. Dostrzegłam ja kiedy przejeżdżalismy tamtą ścieżką. Na szczęście była wyłożona kostką, więc nie było problemu z przejechaniem. Jakiś czas po prostu jeździliśmy bez celu, w końcu Joseph przystanął przy jednej z ławek naprzeciwko fontanny.
Mnie ustawił po lewej stronie a sam usiadł na brzegu, żeby być blisko.
- Zadowolona? - zapytał, patrząc na wodę unosząca się do góry i opadająca wprost do małego zbiornika
- Tak, bardzo. Dziękuję - uśmiechnęłam się i spojrzałam w tym samym kierunku.
- Możemy tu trochę posiedzieć ale pozniej musimy wracać. Obiecałem, że nie zejdzie nam tu długo
- Okej.
Jak obiecał, tak zrobił. W pewnym momencie wstał i bez słowa wziął mój wózek i zaprowadził spowrotem do sali. Później się pożegnał, twierdził, że ma dużo pracy i nie może zostać. Przytaknęłam i odprowadziłam go wzrokiem. Wcześniej pomógł mi wejść na łóżko, chociaż czułam się już lepiej. Zrobił to tak samo jak przy schodzeniu.
Odetchnęłam spokojnie. Mimo wszystko nie był to najgorszy dzień. Pomijając jego wybuch agresji, oczywiście.
Nie rozumiałam jego zachwiania. W jednym momencie jest spokojny, miły i kochający, a za chwilę wybucha i traci nad sobą kontrolę. A może to we mnie jest problem ? Wykazałam się nieodpowiedzialnością na poziomie nastolatka. W dodatku jestem niewdzięczna. Przecież odwiedza mnie w szpitalu, daje kwiaty. Właśnie... Kwiaty. Zupełnie o nich zapomniałam.Rozejrzałam się po pokoju. Dostrzegłam je na podłodze przy wejściu. Nie mogły tam tak leżeć, to był mój prezent urodzinowy.
Zyskując niewytłumaczalną energię, zwiesiłam nogi z łóżka i podstawilam sobie balkonik. Wieczność zajęło mi przemieszczenie się przez pokój. W końcu się udało. Schyliłam się po bukiet, kiedy dobiegły mnie dziwne dźwięki. Czy mi się wydawało czy... Nieee, to nie możliwe. Czyżbym słyszała kobiece jęki ? Dochodziły z pomieszczenia niedaleko miejsca,gdzie stałam. Zakryłam usta ręką, rozejrzałam się, ale nie widziałam nikogo innego na korytarzu. Podniosłam tak szybko jak mogłam kwiaty i wróciłam do środka. Chyba któraś pielęgniarka ma akurat przerwę. Zachichotałam sama do siebie. Położyłam róże przy łóżku.
Zakodowałam sobie, żeby poprosić kogoś o wazon z wodą przy najbliższej okazji.
![](https://img.wattpad.com/cover/342587038-288-k229287.jpg)
CZYTASZ
Bez pamięci (zakończone)
Любовные романыDwudziestopięcioletnia Daphne Jamerson ma poważny wypadek. Po wybudzeniu się z półrocznej śpiączki dowiaduje się, że ma męża. Przed nią ciężki okres. Musi przypomnieć sobie przeszłość, żeby zrozumieć teraźniejszość.