Rozdział 12

896 39 3
                                    

Miłego czytania! <3

~~~

Zrobił tak, jak powiedział.
Podprowadził mnie pod same drzwi. W głowie modliłam się, żeby Joseph nas nie zobaczył. Coś czuję, że na groźbach by się nie skończyło.

Zatrzymaliśmy się na werandzie i spojrzeliśmy na siebie ostatni raz.

- Dziękuję - powiedziałam i uśmiechnęłam się - za wszystko.

- Polecam się - mrugnął i również się uśmiechnął. - Dobranoc, mała złośnico. - spojrzałam na niego pytająco - przypomnij sobie. - powiedział tylko, a później pocałował mnie w czoło.

Byłam zaskoczona, że jeden, tak mały gest, może roztopić moje serce.

Patrzyłam na niego, kiedy szedł w stronę ulicy. Odwrócił się jeszcze i mi pomachał, na co tylko się uśmiechnęłam. Kiedy zniknął mi z oczu, odważyłam się złapać za klamkę i otworzyć drzwi. Weszłam do środka, gdzie paliło się światło. Nikogo jednak nie było. Rozejrzałam się.

Pusto.

Pewnie jest na górze.
Wspięłam się po schodach i skierowałam w stronę sypialni. Tutaj też nikogo nie było. Moją uwagę przykuło palące się światło w domu naprzeciwko. Podeszłam do okna. To był ten sam pokój, w którym wcześniej spałam. Teraz stał w nim Patrick. Zauważył mnie i uśmiechnął się. Nagle światło u niego zgasło.

- Gdzie Ty byłaś ?! Od czego masz ten pieprzony telefon ?! - usłyszałam za mną głos Josepha. Od razu się odwróciłam.

Widział go?

- Dzwoniłam, nie odebrałeś. - zmarszczyłam brwi.

- To trzeba było napisać - zirytował się.

- Nie widziałam twojego samochodu, więc żeby Ci nie przeszkadzać, zadzwoniłam do Sary. - odpowiedziałam spokojnie - Stwierdziłam, że pewnie musiałeś pojechać do pracy w nagłej sprawie.

- Bo tak właśnie było... - odwrócił wzrok.

Czegoś mi nie mówił.

- Trzeba było napisać, żebym nie czekała... - wzruszyłam ramionami, jak gdyby nigdy nic.

Nic na to nie powiedział. Wiedział, że mam rację, ale jako pieprzony samiec alfa tego nie przyzna.

- Późno już - powiedział i skierował się do garderoby.

- Pójdę wziąć prysznic - oznajmiłam i poszłam za nim, żeby wziąć bieliznę na zmianę i piżamę.

- Co to za zapach ? - zapytał, kiedy przechodziłam obok. - Nie masz takich perfum.

Zamarłam.

Pewnie przeniósł się na mnie zapach Patricka, kiedy mnie przytulał. Musiałam coś wymyślić na szybko.

- To są perfumy Sary. Spodobały mi się i pozwoliła mi ich użyć. A czemu ? Nie podobają Ci się ?

- Nie psikaj się więcej obcymi perfumami. - powiedział stanowczo.

- Sara nie jest obca... - uparłam się.

- Nie należy do rodziny, więc jest. - ten ton nie znosił sprzeciwu, więc zaczęłam inny temat.

- Skoro już jesteśmy przy rodzinie... - zaczęłam - Gdzie są moi rodzice ?  I czy mam rodzeństwo ? Ciotki albo wujków ? - zadawałam pytanie za pytaniem.

- Twoi rodzice nie żyją, nie masz rodzeństwa ani żadnego wujostwa. - krótko i na temat. Jak zwykle.

- Dawno temu umarli ? - szczerze, nie wiem jak się z tym czułam, nie pamiętałam ich.

Bez pamięci (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz