Rozdział 3

960 39 0
                                    

Widzę ciemność. Nagle pojawiają się dwa światła samochodu. Jedzie prosto na mnie... Mam wrażenie, że coraz szybciej. Gdy jest już przede mną, otwieram oczy.
To był sen.

Oddychałam szybko i rozglądałam się wokoło. Byłam w sali szpitalnej. Za oknem wschodziło słońce. Najwidoczniej przespałam całe popołudnie i noc. Na korytarzu nikogo nie było, a ja zastanawiałam się czy to co widziałam to był tylko sen czy faktycznie wczoraj stał tam mężczyzna. Wszystko było jak mgła... Niby wiesz że tam coś jest ale dopóki nie zbliżysz się dostatecznie to nie dowiesz się co skrywa. Tylko że wtedy może być za późno na odwrót.

Mój organizm chyba się powoli przyzwyczajał, że nie śpię cały czas. Właśnie dawał mi znak, że trzeba iść do toalety. Z lekkim bólem próbowałam się podnieść. Nie wiem czy to szczęście czy może pech ale akurat korytarzem przechodziła pielęgniarka, którą widziałam za pierwszym razem. Kiedy mnie dostrzegła, od razu podbiegła żeby mi pomóc. Podprowadziła wózek, posadziła mnie na nim i przetransportowała do łazienki.

Wszystko robiła z uśmiechem na ustach, a ja się zastanawiałam czy ma taki dobry humor czy może coś z twarzą, bo moje pojękiwanie i marudzenie nie należało do najprzyjemniejszych odgłosów z samego rana, które chciałoby się słyszeć.

- Może chciałby się Pani przy okazji odświeżyć ? - zapytała tym swoim miękkim głosem. Zauważyłam na jej plakietce imię... Samantha. - mogę pomóc, jeśli to nie będzie przeszkadzać. Po kąpieli człowiek od razu lepiej się czuję - uśmiechnęła się do mnie.
- Dziękuję, byłoby miło - odpowiedziałam grzecznie. W głębi duszy czułam, że gdybym tego nie zrobiła to stwierdziłby, że umarłam, tak by ode mnie śmierdziało.

Samantha kiwnęła głową i zaprowadziła mnie do tej części łazienki, w której były prysznice. Poinformowała mnie, że za chwilę wróci z przyborami do kąpieli. Tak też się stało. Nie minęło pięć minut, a ona już niosła żel pod prysznic, ręcznik oraz czyste ubrania. Tak jak mówiła, pomogła mi się umyć i szczerze powiedziawszy gdybym jej odmówiła to leżałabym tam teraz i nie wiedziała co zrobić. Moje nogi co chwila odmawiały posłuszeństwa i pielęgniarka musiała mnie trzymać. Ileż ta kobieta miała siły...
Końcem końców udało się bez ofiar wziąć prysznic. Miała rację, czułam się dużo lepiej.

Gdy zajechaliśmy do sali z powrotem, czekało już na mnie śniadanie. Jak to w szpitalach bywa, było ono skromne, ale nie na tyle żeby umrzeć z głodu. Dwa kawałki chleba, szynka, pomidor i mała kostka masła. Skrzywilam się na ten widok. Z drugiej strony innego wyjścia nie miałam. Zjadłam wszystko udając że jem najpyszniejszy chleb pod słońcem.
Po jakimś czasie zawitał do sali lekarz.

- Dzień dobry, jak się dziś czujemy ? Słyszałem, że wstała Pani rano i udało się nawet wziąć prysznic, gratulację. Normalnie pacjenci po śpiączce wstają dopiero na trzeci lub czwarty dzień, a tu proszę, miłe zaskoczenie - po tym wywodzie wyszczerzył zęby, na co się zdziwiłam. Ostatnio chodził cały czas naburmuszony, a teraz nagle mi zęby pokazuje.
- Dzisiaj jest lepiej, ale moje nogi nie współpracują - wyznałam zgodnie z prawdą
- Dlatego tak ważna jest rehabilitacja. Doznała Pani dużego uszczerbku na zdrowiu, nogi zostały przygniecione i cudem je odratowaliśmy. Proszę dać im czas, musi Pani je wzmocnić, żeby mogły normalnie funkcjonować. - wiedziałam już, że to był poważny wypadek ale nikt jakoś wcześniej mi nie wspomniał o tym, że miałam przygniecione nogi... Ciekawe o czym jeszcze nie wiem.
- Czy jest coś, co powinnam jeszcze wiedzieć ? - lekarz spojrzał na mnie, po czym westchnął
- Chciałem z tym jeszcze poczekać, ale skoro Pani już pyta to powiem... - zrobił chwilową pauzę, jakbym nie miała dość wrażeń - ze względu na dużą ilość obrażeń oraz na to, że była Pani w stanie krytycznym, musieliśmy usunąć jedną nerkę oraz część wątroby. Niestety nie udało nam się ich uratować, jednakże dzięki temu jest tu Pani z nami. - chyba miało to byc w pewnien sposób pocieszające i w sumie nawet trochę było. Mimo wszystko zmartwił mnie fakt, że została mi tylko jedna nerka...

Nagle zaschlo mi w gardle. Przełknęłam ślinę w nadziei, że to pomoże. Na marne.
- Rozumiem, że nadal mogę normalnie funkcjonować ?
- Oczywiście, jednak zalecałbym nie spożywania alkoholu w nadmiernych ilościach. Najlepiej byłoby go unikać jak ognia - odparł z uśmiechem. Nie przekonał mnie.

Może i nie pamiętam kim byłam, ale wiem, że alkoholu nie odmawiam.
- Ma się rozumieć, doktorze - mrugnęłam do niego i wyszczerzyłam zęby, na co on zwęził swoje oczy jakby chciał dać do zrozumienia, że to nie żarty.
- Jest jeszcze jedna sprawa. Dzwonili z policji, chcieliby zadać Pani kilka pytań. - rozszerzyłam oczy ze zdziwienia
- A-ale jak to ? Przecież wypadek był pół roku temu. Dlaczego chcą że mną teraz rozmawiać ? Myślałam, że sprawa jest zamknięta - chociaż w sumie nikt mi tego nie powiedział
- Przykro mi ale nie umiem stwierdzić, w jakiej sprawie się kontaktowali. Poinformowali, że przyjadą jutro rano
- Dobrze, w takim razie porozmawiam z nimi - pomyślałam, że może od nich się czegoś dowiem
- Świetnie, w takim razie z mojej strony to wszystko. Widzimy się jutro po śniadaniu - poinformował mnie, po czym odwrócił się i wyszedł

Już się nie mogę doczekać.

Miałam nadzieję, że przyjdzie dzisiaj Joseph. Tak przynajmniej mówił. Po obiedzie nadal go nie było, a ja już nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Oglądanie pustych ścian nie należało do ulubionej rozrywki. Zastanawiałam się co się stało z moimi rzeczami. Przecież musiałam jakieś mieć, chociażby telefon czy torebkę.

Stwierdziłam, że zamiast leżeć bezczynnie spróbuję się przejść, albo chociaż przemieścić na wózek przy łóżku. Zawsze to jakaś atrakcja. Zajęło mi to dobre dwadzieścia minut i nie obeszło się bez przekleństw i wyzwisk w stronę moich zanikłych mięśni. W końcu jednak się udało i mogłam wyjechać z tego pomieszczenia. Co dziwne, mimo że byłam w szpitalu, to ten pokój zdecydowanie nadawał się dla psychicznie chorych. Nawet jeśli tacy tu nie wchodzili, to na pewno większość z niego wychodziła.

Otworzyłam niezdarnie drzwi i wyjrzałam na korytarz. Nikogo nie było. Pewnie mieli przerwę czy coś. Pojechałam w prawo, tam się kierowałam ostatnio do łazienki, więc stwierdziłam, że to dobry wybór. Po drodze mijałam drzwi do różnych pomieszczeń: gospodarczych, lazienek i do pokoji. Większość była zamknięta, a że siedziałam na wózku, nie mogłam podejrzeć kto był w środku. Jedne drzwi były uchylone. Przystanęłam na chwilę. Zajrzałam do środka, ale nikogo nie było. Pewnie ktoś akurat dzisiaj opuścił pokój i nie zdążyli posprzątać. Zrezygnowana zaczęłam cofać wózkiem, kiedy wpadłam (a raczej wjechałam) na kogoś.
Odwróciłam głowę, żeby spojrzeć kim był ten osobnik, który się za mną skradał.
I wtedy moim oczom ukazał się ON.

Bez pamięci (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz