Rozdział 26

672 27 2
                                    

Miłego czytania :*

~~~

Daphne

Sala była pusta, ale czego ja się spodziewałam? Że będzie siedział obok?

Właściwie to tak, chciałam tego. Miałam gdzieś w głowie nadzieję, że będzie obok gdy się obudzę.

Głupia.

Do środka wszedł lekarz i... O kurwa.

Oczy wyszły mi z orbit ze zdziwienia.

- Miałaś mi pomóc wyrwać się z pracy, a nie mi jej dokładać. - Zaśmiał się widząc moją minę. - Jak się czujesz?

Podszedł do monitora przy łóżku i coś klikał.

- Em, dobrze. Nie sądziłam... - Nie mogłam dokończyć. Złapałam się za szyję.

- Spokojnie, to normalne. Miałaś wstrząśnienie mózgu, a to jedne z powikłań. Mogą też wystąpić bóle głowy, chwilowe utraty przytomności oraz wymioty. Musisz dużo odpoczywać. - Pokierowałam rękę na tył głowy, przypominając sobie, dlaczego tu byłam. Skrzywiłam się, gdy trafiłam na wielkiego guza.

- Jak... jak się tu...

Cholera.

- Jak się tu znalazłaś? - Kiwnęłam. - Karetka Cię przywiozła. - Uniosłam brew. - Za nią przyjechał Patrick. - Przewrócił oczami. - Podobno nawrzeszczał na sanitariuszy, a i mnie się prawie oberwało. - Wzruszył ramionami. - W dodatku pobił na izbie przyjęć jednego gościa, który i tak był już zmasakrowany.

Przełknęłam ślinę. Nie spodziewałam się tego. Goryl, który był sprawcą zamieszania leżał w tym samym szpitalu co ja, a przynajmniej tak zakładałam.

- Po Twojej minie wnioskuję, że nie zdążył Ci tego powiedzieć. Pewnie spałaś, gdy przyszedł.

Przyszedł?

Był tutaj?

Patrick mnie nie zostawił. Moje serce zabiło szybciej.

- Jest jeszcze kwestia Twoich ran. - Odwróciłam wzrok i zamknęłam oczy. Widział je. Nie wiem co mnie bardziej przerażało, to że je widział, czy to że o nich wiedział. - Powinienem wezwać policję. Zajęli by się tym i Ci pomogli. - Przerwał na chwilę, ważąc słowa. - Czy Twój mąż Ci to zrobił? To dlatego byłaś wtedy na tej drodze? - Dopytywał, ale ja nie miałam ochoty na zwierzenia. - Daphne, to nie jest normalne, nie musisz się tego wstydzić.

- Nieważne.

- Jak to nie? - Przejechał dłonią po twarzy i zbliżył się do łóżka. - Dlaczego nie chcesz tego przyznać?

- Bo... to nic nie zmieni.

- Nie wezwę nikogo, dopóki nie wyrazisz zgody. Nie mogę Cię do niczego zmusić, ale proszę, uważaj na siebie.

- Jak zawsze. - Zdobyłam się na uśmiech.

- Mhm, ale postaraj się bardziej niż ostatnio. - Widać było, że odpuścił temat i ledwo powstrzymywał uśmiech. - Widzę, że brew ładnie się goi.

- W końcu... Ty ją szyłeś. - Zacinałam się jak stara płyta. Porażka.

- Przynajmniej dzisiaj mniej gadasz. - Posłałam mu piorunujące spojrzenie, a on parsknął śmiechem.

- Gdzie... jest... Patrick? - Zapytałam.

- Wyszedł jakiś czas temu. Pielęgniarka widziała go w Twojej sali, a potem się ulotnił. Nie mówił dokąd się wybiera, ale wyglądał na wzburzonego. Oby nie zrobił czegoś głupiego.

Bez pamięci (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz