Rozdział 17

883 45 0
                                    

Miłego czytania! :*

~~~

Zajechaliśmy pod ogromny dom, obłożony kamieniem. Wyglądał na bardzo stary ale zadbany. Różnorodna roślinność dodawała mu uroku, a w połączeniu z oświetleniem, wieczorem musiało tutaj być magicznie. Patrzyłam na niego z takim zachwytem, że nie zarejestrowałam kiedy samochód się zatrzymał. Joseph właśnie wysiadał, więc zrobiłam to samo. Postawiłam nogi na brukowanej podłodze i spojrzałam na ten majestatyczny widok raz jeszcze.

Myślę, że mogłabym tutaj zamieszkać, gdyby nie mój obecny, zaborczy mąż. Miałam cichą nadzieję, że jego rodzice będą bardziej sympatyczni. Weszliśmy do domu nawet nie pukając, a i tak od progu powitała nas starsza kobieta z przepasanym fartuchem i szerokim uśmiechem na twarzy. Rozłożyła ręce i byłam przekonana, że przytuli Josepha, ale ona podeszła do mnie i mocno mnie uściskała, kiwając się przy tym lekko na boki.

- Tak się cieszę, że w końcu nas odwiedziłaś. - Powiedziała kobieta, a potem spojrzała w bok. - Znaczy... odwiedziliście, oczywiście. - dodała zmieszana. - Witaj, Josephie.

- Witaj, Amy. - jego głos był tak chłodny, że aż dostałam gęsiej skórki. - To jest Amy Ritchie, gosposia. Zajmuje się tym domem oraz wszystkim, co ląduje na stole. - spojrzał na mnie i gestem wskazał, abyśmy przeszli dalej.

Posłałam kobiecie przepraszające spojrzenie, wyglądała na zdezorientowaną. Podejrzewałam, że nie wie o moim wypadku i amnezji. Chciałabym ją pamiętać, wyglądała na sympatyczną i pewnie nie jednej osobie zastąpiła by babcię. Jej siwe włosy i okrągły brzuszek pasowały do opisu ciepłej, starszej osoby, a przynajmniej tak mi się wydawało.

Weszliśmy do wielkiego salonu, w którym stały dwie osoby. Na dźwięk naszych kroków odwrócili się i popatrzyli na mnie beznamiętnie. Zaś na widok mojego męża ich twarze się rozpromieniły, a ja już wiedziałam, że to będzie ciężki dzień.

- Och, kochanie, chodź i uściskaj mamę! - zapiszczała kobieta i podeszła do niego tak, jak przed chwilą Amy do mnie. - Tak się za Tobą stęskniłam! Oczywiście ojciec również, prawda kochanie? - Zapytała, odwracając głowę w stronę mężczyzny, który tylko pokiwał głową i podszedł, żeby uściskać mu dłoń. - Widzę, że udało Ci się namówić Darsy na przyjazd. - Teraz patrzyła na mnie a ja oniemiałam.

Darsy? Co jest? Albo pomyliła imię, albo osobę.

- Jestem Daphne. - Poprawiłam ją.

- Zwał jak zwał. - Machnęła ręką, a moje brwi powędrowały do góry. Napotkałam karcący wzrok Josepha i od razu moja twarz przybrała neutralny wyraz. - Mam dla Ciebie niespodziankę, synku. - Wyszczerzyła się. - Zaprosiłam kogoś na dzisiejszy obiad. Mam nadzieję, że będziesz zadowolony.

Chciałabym to zobaczyć.

- Kto to? Mam nadzieję, że to nie...

- Oj, dowiesz się w swoim czasie. Jak Ci teraz powiem , to nie będzie niespodzianki. - Przerwała mu z udawanym oburzeniem. - Lepiej powiedz, jak się trzymasz, bo coś mizernie wyglądasz. Jesz Ty coś w ogóle? Chyba schudłeś od ostatniego razu.

Miałam już dosyć tej kobiety. Musiałam odetchnąć, wyrwać się stąd choć na chwilę.

- Przepraszam, gdzie znajdę łazienkę?

- Idź do końca korytarza, drzwi po lewej. - Nawet na mnie nie spojrzała, była zbyt zajęta swoim synem.

Przewróciłam w myślach oczami i wyszłam szukać odpowiednich drzwi. Niewiarygodne, jak przejęta i zarazem lekceważąca potrafi być jedna osoba. Widać było, że bardzo kochała syna, ale żeby nie zwracać na nikogo innego uwagi? Nawet je mąż nie śmiał się odezwać, tylko stał przy niej jak posłuszny piesek. W tej rodzinie ewidentnie rządziła ta kobieta.

Bez pamięci (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz