🐺12🐺

2.5K 278 42
                                    

Carter

Po raz pierwszy od kiedy zostałem alfą nie cieszył mnie powrót do domu. Te lasy i ta ziemia wychowały całe pokolenia takich jak ja. To był mój prawdziwy dom, do którego za kilka godzin zjadą się członkowie mojego stada. Przez tydzień, jaki spędzą na ranchu, w dzień będziemy wspólnie polować, a w nocy...

Dobrze, że jej nie będzie w tym czasie, pomyślałem obserwując z okna sypialni, jak długim podjazdem, w stronę domu jadą pierwsze samochody. Narzucając wilczą skórę pozbywaliśmy się tym samym człowieczeństwa. Zwierzęce instynkty przejmowały nad nami całkowitą kontrolę. Będziemy polować, jeść i pieprzyć się bez opamiętania. Takie wilcze bachanalia, gdzie każdy z każdym i gdzie tylko przyjdzie im ochota. Rzymscy cesarzowie i ich imprezki wyglądały jak bal dla przedszkolaków, przy tym, co będzie się tutaj działo za kilka godzin.

Może kiedy wypieprzę kilka albo kilkanaście wilczyc, zapomnę o Stormy. O ogniu, jaki płonie w jej włosach, delikatnej jak jedwab skórze. Zapomnę, jak smakuje jej gorąca gęsta krew. Muszę pamiętać, że naprawdę nigdy nie należała i nie może należeć do mnie. Nie mogę jej pragnąć, choć na samą myśl o tym, rozrywało mi wnętrzności. Była moja, ale tylko w mojej głowie. Stormy należała do innych mężczyzn. Należała do Bena. Każdy wilk wyczuje w niej dziwkę, a wtedy jej życie zamieni się w piekło.

W ponurym nastroju zszedłem na dół, gdzie razem z Jay'em stanąłem na schodach, witając przybyłych członków stada. W ich oczach widziałem dziką ekscytację i niecierpliwość. Nawet mój beta dał się opętać tej atmosferze. Słyszałem jak szybko i mocno bije jego wilcze serce, czułem jego podniecenie, gdy patrzył na kobiety. Małżeństwa, a było ich całkiem sporo, zawsze mieszkały w miasteczku. Od czasu, gdy wybudowałem w nim kilka hoteli i pensjonatów, nie było problemów z zakwaterowaniem. Polowali razem z resztą stada, wspólnie pili i biesiadowali. Ale gdy atmosfera oczekiwania gęstniała, a zapach seksu wypełniał powietrze, woleli udać się na własne imprezki, w zacisze sypialni. Zostawali tylko ci, którzy albo szukali partnera, albo po prostu chcieli się dobrze zabawić.

- Kiedyś zostanę alfą – mruknął Jay.

- Planujesz mnie zabić? – Zapytałem, kiwając jednocześnie głową w stronę ciemnowłosej kobiety.

Uśmiechnęła się, znacząco kręcąc biodrami. Wysłała sygnał, który postanowiłem przyjąć. Maggi była gorąca w łóżku i zwinna jak wilk na polowaniu, a uścisk jej nóg na moich biodrach niejeden raz doprowadził mnie do porządnego orgazmu. Od czasu do czasu pieprzymy się jak zwierzęta, którymi w rzeczywistości byliśmy. Nic wielkiego, przynajmniej z mojej strony.

- Mam zacząć pilnować pleców?

- Nie musisz – parsknął ochrypłym śmiechem. - Będę miał swoje stado, a wtedy zaczniemy naprawdę rywalizować, który z nas przeleci ich najwięcej. – Ruchem głowy wskazał grupę kobiet podchodzących właśnie do schodów. – Zapowiada się niezłe party.

- A, już rozumiem... Chcesz dowieść, że potrafisz zerżnąć ich więcej ode mnie – skrzywiłem usta. – Przykro mi to mówić przyjacielu, ale nie masz najmniejszych szans.

- To się jeszcze okaże.

- A jeżeli chodzi o twoją pozycję alfy, to już ci mówiłem i to niejeden raz. Powiedz tylko kiedy, a dostaniesz teren i możesz założyć swój harem.

- Bardzo śmieszne – mruknął.

Od dawna namawiałem Jay'a do przyjęcia terenu i zbudowania stada. Nie bałem się, że zamarzy o większej władzy i będzie chciał wysadzić mnie z przysłowiowego siodła. Razem budowaliśmy to wszystko, co mieliśmy obecnie i ufałem temu facetowi. Wiedziałem, że gdy nadejdzie ten czas, będzie mi drania cholernie brakowało. Do tej pory powstrzymywała go lojalność do mnie, ale czułem, że już niedługo zrobi ten krok. Będzie dobrym alfą, tego byłem cholernie pewien.

StormyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz