🐺29🐺

2.5K 265 29
                                    

Urodzinowo dla @ER3371🥰🧡🎂🍾🍹

Stormy

Sztorm nade mną. Przeciągłe wycie, drażniące zakończenia nerwowe. Ból mieszał się z gorącą jak lawa ekstazą. Miałam wrażenie, iż czuję każdą kroplę krwi, wrzącą w żyłach. Jęknęłam, wbijając paznokcie w napierające na mnie rozgrzane ciało.

- Carter.

Sapnęłam zaskoczona obcym głosem. Krtań łaskotała mnie, gdy każda literka tego imienia przesuwała się jak piórko po skórze. Nie, to nie piórko, to zęby, dotarło do mnie, gdy przyciskający mnie do potężnego ciała mężczyzna oddychał w zagłębieniu mojej szyi. Dreszcz przyjemności wstrząsnął całym moim ciałem. Wygięłam się w łuk, odsłaniając pulsujące jakąś dziwną potrzebą miejsce.

- Moja.

Wstrząsnął mną dreszcz, który nie miał nic wspólnego z odczuwalną przed chwilą przyjemnością. Zignorowałam wewnętrzny głos wilczycy, wydobywając się z tej zmysłowej mgły. Przypomniało mi się! Cholera jasna, przypomniałam sobie naszą kłótnię i to co powiedział.

- Nie!

Gwałtownie usiadłam na łóżku, przyciskając miękkie prześcieradło do nagich piersi. Rozejrzałam się, z ulgą zauważając, że jestem we własnej sypialni. Matko jedyna! Opadłam na poduszkę, zasłaniając ramieniem oczy. Przez chwilę myślałam, że to prawda! Myślałam, że ten przeklęty facet naprawdę mnie udziabał! Na szczęście, to był tylko sen. Diabelnie realistyczny, uznałam, gdy zsunęłam się z materaca. Bolało mnie całe ciało, dosłownie każdy jeden mięsień i kość. Jakbym stoczyła walkę z dziką bestią.

Albo z jednym upartym wilkiem.

Zmarszczyłam nos, ponieważ zapach Cartera wciąż unosił się w powietrzu. Jak widać, wietrzenie pokoju niewiele dało. Moje drugie ja zareagowało gwałtownym ożywieniem. To chyba zbliżająca się pełnia tak miesza w mojej głowie. Idiotyczne sny, które wyprawiały z moją podświadomością cudaczne rzeczy.

Schodziłam ze schodów, zaplatając wilgotne po prysznicu włosy, gdy dotarła do mnie panująca w domu dziwna cisza. Fakt, to miejsce nigdy nie przypominało wesołego miasteczka. Jego właściciel był gburowaty i równie gadatliwy, jak ja. No tak, gdy chciał mi wbić do głowy jakieś durnoty, potrafił gadać za dwóch.

Najważniejsze w tej chwili było to, że Cartera nie było w domu. Zajrzałam do kuchni. Na kuchennym stole stała skrzynia wypełniona jabłkami, a Maria podśpiewując obierała owoce. W piekarniku piekło się mięso, wypełniając wnętrze cudownym zapachem. Zegar na ścianie wskazywał czwartą po południu, czyli zostało sporo czasu do kolacji.

Wyszłam na zewnątrz przez kuchenne drzwi. Odetchnęłam głęboko chłodnym powietrzem. Nienawidziłam zamknięcia! Wspomnień, które się z tym wiązały. Tych związanych z domem dziecka i tych, gdy mieszkałam z Benem. Bólu, który mi zadawano i uczucia beznadziejności. Z narastającym w piersi podekscytowaniem przeszłam przez trawnik, wciąż rozglądając się dookoła. Zazwyczaj teren był patrolowany przez kilku, czasami kilkunastu mężczyzn, a wieczorami zjawiały się ich dziesiątki. Rozpalali ogniska, śmiali się i bawili. Robili też inne rzeczy, o których nie chciałam teraz myśleć.

Skierowałam się w stronę stajni. Jedynego w tej chwili miejsca, w którym zdawało się tętnić życie. Uśmiechnęłam się, gdy w otwartych drzwiach zobaczyłam wielką, czarną jak noc głowę ogiera. Podeszłam do niego i uniosłam głowę. Był naprawdę piękny. Potężne mięśnie drżały pod aksamitną sierścią, a czarne oczy lśniły. Zestrzygł uszami, gdy dłonią przesunęłam po miękkich chrapach.

- Jesteś piękny – wyszeptałam wchodząc do pachnącego sianem boksu.

Załaskotał mnie jego ciepły oddech i roześmiałam się, wtulając twarz w zwierzęce ciało. Wiedziałam, że był dziki i nieujarzmiony, ale nie bałam się go. Czerpałam siłę, słuchając bicia jego serca. Jakim cudem taki wspaniały koń znalazł się w tym miejscu?

StormyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz