Carter
Maggi wiła się jak wąż za każdym razem, gdy się w nią wbijałem. Jej spocona skóra wydawała przejmujący dźwięk, gdy przesuwała się po szybie, do której ją przycisnąłem. Od kilku już godzin stałem w tym samym miejscu i pieprzyłem się z ciemnowłosą wilczycą jak opętany. W mojej sypialni unosił się ciężki piżmowy zapach jej orgazmów. Tylko jej... Ja jeszcze nie doszedłem. Ani razu.
Skóra paliła mnie, jakbym wskoczył nagi w płomienie. Spełnienie pełzało pod nią, drażniąc i obiecując wyzwolenie, którego potrzebowałem. Za każdym razem, gdy dochodziło do punktu, w którym czułem już jak mój nabrzmiały kutas zaczyna pulsować, gwałtownie spadało. Nie potrafiłem, kurwa, dojść!
Nie potrafiłem, bo przez cały czas, gdy pieprzyłem się, mój wzrok wbity był w ten cholerny domek gościnny. Przeczesywałem wzrokiem ciemność dookoła pilnując, czy jakiś zabłąkany wilk nie zbliża się do niej.
Nagle zauważyłem, jak na piętrze rozbłysło delikatne światło w sypialni. Warknąłem, gdy w oknie pojawiła się kobieca sylwetka. Uniosła ręce chcąc zasłonić okno i zamarła. Poczułem się, jakby patrzyła prosto na mnie. Widziała mnie. Stałem w jasno oświetlonym pokoju posuwając przyciśniętą do szyby kobietę a ona to widziała. Patrzyła, jakby nie była w stanie oderwać ode mnie wzroku.
Patrz na mnie... Patrz...
Skóra zapiekła, gdy wrząca krew zaczęła pulsować w moich żyłach. Wiedziałem, że tym razem dojdę. Na jej oczach, pieprząc się z inną. Chciałem, żeby to zobaczyła. Żeby...
Złapałem Maggi za włosy i wychodząc z niej brutalnie, zmusiłem do uklęknięcia. Bez słowa zerwałem prezerwatywę a ona od razu wzięła mnie w usta, szorując wilczym językiem po pulsującym fiucie. Odrzuciłem głowę, wciąż wpatrzony w stojącą w oknie kobietę i wytrysnąłem. Tak obficie, że klęcząca wilczyca zaczęła się krztusić, gdy przytrzymując jej głowę przy swoich biodrach dochodziłem głęboko w jej gardle. Przymknąłem oczy, a rozkosz dalej trwała. Obezwładniająca i piekielnie doskonała.
Gdy otworzyłem oczy, światło w sypialni przenikało przez grube zasłony, odgradzając mnie od widoku jej szczupłej postaci. Warknąłem zirytowany, że ta kobieta wciąż mi się sprzeciwiała. Słyszała mnie, a jednak potrafiła nie ulec mojej sile. Kim, do cholery, była?
- Wyjdź – warknąłem nawet nie patrząc na klęczącą Maggi.
Mój wzrok wciąż był wbity w to pieprzone okno i ciemność. Usłyszałem ciche trzaśnięcie drzwi i dopiero wówczas oparłem dłonie o szybę i ciężko dysząc, próbowałem opanować wrzącą we mnie złość. Na nią, na pieprzonego Chrisa, bo przywiózł ją tutaj, rzucając wilkom na pożarcie. Na cholerną Maggi, bo po raz pierwszy seks nie sprawił mi żadnej przyjemności. Na siebie... Uniosłem drżące dłonie. Nadchodząca pełnia wyjątkowo intensywnie na mnie oddziaływała. Nigdy wcześniej nie odczuwałem tego tak dogłębnie. Każda komórka mojego ciała wyła jak ten cholerny zwierzak we mnie.
Wiedziałem, że rano po tej pełni wyjedzie, a Chris zrobi wszystko, żeby się dowiedzieć, kim ona jest. Może to potrwać dni, tygodnie... Ale w końcu dojdzie do tego, dlaczego jednego dnia leżała w śpiączce, a już następnego była całkowicie zdrowa. Tyle, że czułem narastający sprzeciw i potężny gniew, gdy myślałem o tej chwili. O samym fakcie, że Stormy będzie razem z innym mężczyzną. Chris doskonale mnie odczytał. Ten wybuch furii, którym uraczyłem go w gabinecie, odsłonił miejsca w mojej duszy, z istnienia których nawet nie zdawałem sobie sprawy.
Pragnąłem tej dziewczyny i to pragnienie mnie zabijało. Utkwiła w mojej głowie jak drzazga i za diabła nie chciała z niej wyjść. Każda myśl o niej wywoływała we mnie dziwne uczucia. Sytuacji wcale nie poprawiał ten szalony zwierzak, który wyczuwał pełnię. Będzie lepiej, gdy ona zniknie, przekonywałem siebie.
Rano zszedłem na dół zupełnie wykończony, mając zamiar wybić sobie durne myśli z głowy. Większość czasu spędzałem w lesie lub miasteczku, chcąc dopilnować przygotowań do pełni. Nie zrobiłem nic w sprawie Stormy. Nie stanąłem przed stadem, nie wydałem żadnego rozkazu. Gdybym to zrobił, uwaga wszystkich skupiła się na Stormy, a to nie byłoby bezpieczne. Kazałem tylko Jay'owi za dnia bacznie obserwować domek i jego otoczenie. Chris trzymał się blisko, ale nie za blisko i też obserwował. Były widoczne oznaki, kiedy osoba ugryziona miała przejść pierwszą przemianę. Zmieniał się rytm oddechu, a każdy krok nabierał miękkości i dzikiego piękna. Osoba taka była też bardzo wyczulona na różne dźwięki i zapachy, ciągle niespokojnie się poruszała. Jak na razie niczego takiego nie zauważył.
Nie ugryzłem jej, więc nie mogła się zmienić. Jeszcze nigdy tego nie zrobiłem. Ugryzienie kobiety, to jak założenie jej na palec obrączki, przynajmniej wśród moich pobratymców. Tak właśnie przekazujemy sobie gen partnerski, który mówi innym, że dany osobnik jest zajęty.
Nie liczyłem na to, że pewnego pięknego dnia na mojej drodze stanie kobieta, która okaże się moją partnerką. Szanse na to były zerowe, za co mogłem podziękować własnym przodkom i klątwie, która ciążyła nad moją rodziną. A że musiałem zapewnić sobie potomków, czekało mnie małżeństwo z najczystszej krwi wilczycą. Nawet nie rozważałam innej opcji, bo dla mnie prawo czystej krwi było jak przykazanie. Nie złamię go, dla żadnej kobiety.
Tak minęły trzy dni. Szedłem właśnie w stronę stajni. Chciałem się upewnić, że wszystkie konie, jak co wieczór od kiedy pojawili się moi ludzie, będą odpowiednio zabezpieczone w boksach. Szczególnie ten czarny wariat, nad którym nikt nie miał kontroli. Gdyby nie był tak cenny, już dawno bym go sprzedał. Wiedziałem, że zupełnie się marnuje stojąc w stajni a jedyną rozrywką był dla niego duży wybieg. Nie pozwalał się dosiadać, więc tylko wściekał się na wybiegu, a potem kilkunastu ludzi starało się go zagonić z powrotem do stajni.
Kątem oka zobaczyłem Christiana zmierzającego do domku gościnnego z dość dużym kartonem pod pachą, ale go nie zawołałem. Rozmawialiśmy już dzisiaj rano i wiedziałem, że wszystko z nią jest w porządku. W dzień była bezpieczna, a w nocy to ja pilnowałem jej spokoju. Widziałem okna sypialni, tej samej w której stała tamtej nocy. Wiedziałem też, że ani razu już nie podeszła do okna i nie patrzyła w stronę mojego domu. A jednak warowałem każdej nocy, pilnując jej.
- Carter!
Krzyk Chrisa zjeżył mi włosy na karku. Odwróciłem się z szaleńczo bijącym sercem i pobiegłem w jego stronę. Krew zastygła mi w żyłach, gdy przypomniałem sobie ten ostatni raz. Wtedy krzyczała Maria, a Stormy leżała w kałuży krwi, prawie bez życia. Czyżby Ben przemknął się niezauważony i dopadł dziewczynę? Choć wiedziałem, że to niemożliwe, strach po prostu mnie sparaliżował.
Wpadłem na zadaszony taras. Za sobą czułem obecność kilkunastu wilków, zaalarmowanych krzykiem mojego omegi. Wielkie pudło, które chwilę temu taszczył Chris leżało obok drzwi, a on sam trzymał dłoń na klamce. Coś w jego postawie kazało mi przygotować się na najgorsze.
- Co jest? – wychrypiałem, zatapiając długie pazury w dłoniach. - Czy ona...
- Sam zobacz – powiedział tylko i otworzył drzwi.
Nic nie mogłem wyczytać z jego spojrzenia. Z wahaniem przekroczyłem próg. Nie zdawałem sobie sprawy, że zacząłem węszyć, starając się wyczuć zapach świeżej krwi. Tej samej słodyczy, którą do tej pory czułem na języku. Jeżeli Ben...
Wtedy dotarł do mnie zupełnie nowy zapach. Dziki, jak wilk na wolności. Mokry, jak las skąpany deszczem w pełni księżyca. Nienasycony... Zwróciłem się w stronę, gdzie zapach był najintensywniejszy i zamarłem.
Leżała na kanapie z głową spoczywająca na oparciu. Spokojnie obserwowała, jak powoli podchodzę do niej coraz bliżej. Drgnęła, gdy przekroczyłem niewidzialną barierę jej bezpieczeństwa, więc zatrzymałem się.
- Stormy – Stanąłem wyprostowany a moje oczy rozbłysły wilczym blaskiem.
W żaden widoczny sposób nie zareagowała na mój głos. Czułem zaniepokojenie stojącego za mną Christiana. Blokował swoją potężną sylwetką drzwi, gdyby nagle zerwała się do ucieczki. Kurwa! Mogła wybrać jakiekolwiek okno i nikt nie byłby w stanie jej zatrzymać. Wypadłaby stąd i pognała prosto do lasu, tak jak kazałaby jej natura. Wilcza natura.
Podniosła głowę, patrząc na mnie chabrowymi oczami.
Oczami wilka.
CZYTASZ
Stormy
VârcolaciStormy - jej dar był przekleństwem, który ściągnął na nią niewyobrażalne cierpienie. Widziała potwory w ludziach i ludzi w potworach. Oczy tego mężczyzny obiecywały jej śmierć, a oczy wilka piekło. Otoczona przez największe stado wilkołaków, musi s...