🐺13🐺

2.7K 247 29
                                    

Stormy

Tyle bym chciała powiedzieć Marii, ale słowa nie chciały mi jeszcze przejść przez gardło. Coś wciąż mnie blokowało. Widziałam jak płacze, dotykając spracowanymi szorstkimi palcami moich policzków. To takie miłe uczucie, gdy ktoś cię dotyka. Ktoś, kto nie chce zrobić ci krzywdy a każdy, nawet najdelikatniejszy dotyk wypalał się dobrem w moim sercu.

Mogłabym porozumieć się z Christianem, ale... Chociaż zawdzięczałam mu tak wiele, to jednak mężczyzna. A przede wszystkim omega stada, które otaczało mnie z każdej strony. Ten mężczyzna był bezsprzecznie lojalny wobec swojego alfy. Bałam się, że moje słowa i sekrety nie będą bezpieczne.

Bo ten alfa był wyjątkowy.

Przerażał mnie i fascynował. Bałam się go i jednocześnie coś kazało mi być blisko niego, jakby łączyła nas jakąś więź. Gdy pierwszy raz zobaczyłam go kilka miesięcy temu, zafascynował mnie jego wilczy cień. Te same wilcze oczy, które patrzyły na mnie wtedy z przeciwnej strony ulicy, teraz jarzyły się w zapadających ciemnościach. Buchająca od niego wściekłość otoczyła go niewidzialną barierą, przez którą nie przedostałaby się nawet błyskawica. Czułam, jak włosy na karku zaczynają mi się unosić, a ciało oblewa zimny pot.

Dookoła naszej małej grupki zaczęli gromadzić się inni. Kobiety i mężczyźni, wszyscy przyczajeni i gotowi w każdej chwili zaatakować. Czekali tylko na rozkaz swojego alfy. A ten konkretny alfa stał gromiąc wzrokiem Christiana. Jego szeroka mocarna pierś unosiła się w szybkich głębokich oddechach. Przez chwilę słyszałam nawet dziwny odgłos, jakby tarcie czegoś ostrego o materiał. Spojrzałam w dół i bez specjalnego zdziwienia zauważyłam długie pazury, którymi rozrywał po bokach własne jeansy.

Prawie wyskoczyłam ze skóry, gdy usłyszałam głuche warkniecie.

- Zaprowadź ją do domku gościnnego – rzucił nie wiadomo do kogo.

Z prędkością, od której zakręciło mi się w głowie, odwrócił się i ruszył w stronę dużego domu. Tłum, który nas otaczał rozstępował się przed nim, a każdy kogo mijał spuszczał wzrok kuląc się w sobie z cichym skomleniem. Tuż za nim podążał Christian, rzucając mi przez ramię uspokajający uśmiech.

- Chodź, zaprowadzę cię – ciszę przerwała Maria dotykając mojego ramienia.

- Wracaj do swoich obowiązków – odezwał się stojący nieruchomo mężczyzna.

Nie oderwał wzroku od swojego alfy, dopóki ten nie zniknął w domu. Wolno odwrócił głowę i natychmiast jego spojrzenie spoczęło mnie. Oceniał mnie, trochę ze zdziwieniem a trochę z niedowierzaniem. Tak jak i większość mężczyzn, ubrany był tylko w jeansy, a jego gładka pierś unosiła się w spokojnych, głębokich oddechach.

- Ja ją zaprowadzę.

Nie dotknął mnie, ale jego siła woli była tak duża, jakby pchał mnie w plecy zmuszając do ruchu. Ludzie niechętnie schodzili mi z drogi, z każdej strony docierały do moich uszu groźne warknięcia i odgłosy, jakie wydaje zwierzę węsząc powietrze w poszukiwaniu zwierzyny. Jednak wystarczyło jedno ostre warkniecie i wszyscy się odsunęli. Jak nie ma alfy, władzę nad stadem przejmuje kolejny silny przywódca, a ten złotowłosy beta idący obok mnie był właśnie takim osobnikiem.

Nie odezwał się do mnie przez całą drogę. Widząc znajomy zarys domu zwolniłam nieco kroku. Nie miałam z tym miejscem żadnego, nawet najmniejszego dobrego wspomnienia i tak naprawdę byłam przerażona, że za chwilę w drzwiach stanie Ben, a mój koszmar zacznie się od nowa. Jednak nie miałam innego wyjścia. Nie byłam u siebie i nie byłam jeszcze w stanie wykrzyczeć, że nienawidzę i boję się tego domu.

StormyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz