🐺6🐺

2.7K 241 39
                                    

Tak na walentynki, które już prawie mijają, z nadzieją, że jesteście szczęśliwe i zakochane nie tylko dzisiaj ❤️❤️❤️

Carter

Poprzez szum wody usłyszałem dzwoniącą komórkę. Całkowicie mokry, ignorując ślady, które zostawiałem na podłodze wszedłem spod prysznica. Spojrzałem przez ramię na kobietę opierającą się o szklaną szybę i wykrzywiłem usta w uśmiechu. Ledwo trzymała się na trzęsących nogach i wciąż ciężko oddychała. Poznałem ją zaledwie dzisiejszego dnia, gdy niezapowiedziany zjawiłem się w biurze w San Francisco. Pracowała jako asystentka jednego z dyrektorów, których zatrudniałem do prowadzenia tego oddziału i co tu dużo mówić. Niezła z niej dupa.

W łóżku okazała się równie niezła, ale po maratonie, jaki jej zafundowałem, pieprząc się z nią przez kilka godzin, ledwo stała o własnych siłach. Powinienem czuć się zaspokojony, ale tak nie było. Wciąż buzowało we mnie pożądanie, ale nie pragnąłem już ciała tej kobiety. Odwróciłem się, jakby przestała dla mnie istnieć, co było prawdą, i podążyłem do sypialni. Zerknąłem z góry na wciąż dzwoniący na stoliku przy łóżku telefon.

- Jay – mruknąłem odbierając.

Nikt inny nie miałby odwagi zakłócać mi nocy, poza nim i Christianem.

- Chyba ci nie przeszkodziłem? – roześmiał się.

- Gdybyś zadzwonił pięć minut wcześniej, urwałbym ci fiuta – zażartowałem stojąc nagi i mokry w ciemności sypialni. W powietrzu wciąż wyczuwałem piżmowy zapach seksu, choć ostatnią godzinę pieprzyłem się pod prysznicem. Podniosłem z podłogi damskie ubrania i rzuciłem na łóżko. Znak, że dziewczyna może już spadać. – Co się dzieje?

- Ben wrócił. Mówiłeś, żebym dał ci znać, jak się pojawi.

- Dopiero? – Byłem zdziwiony. Ben zniknął trzy dni temu, zostawiając dziewczynę samą. Gdzie szlajał się do tej pory? – Rozmawiałeś z nim?

- Nie miałem okazji. Chłopaki widzieli, jak przyjechał, ale nie pojawił się w dużym domu. Od kilku godzin siedzi u siebie.

- W porządku. Skoro jeszcze się ze mną nie skontaktował, to znaczy, że nie podjął decyzji. Wracam pojutrze. Poza tym wszystko w porządku?

Sprawa Bena, choć ważna dla mnie osobiście, spadła na drugi plan. Za dwa tygodnie, jak co roku, zjeżdżał się cały klan. Ponad dwie setki ludzi ze wszystkich piętnastu stanów, które mi podlegały. Do tego czasu musiałem pozbyć się dziewczyny z mojej ziemi i lepiej dla niej, żeby do tego czasu Ben przyjął moją ofertę.

- Panujemy nad sytuacją – zapewnił Jay. - Baw się dobrze i do zobaczenia za dwa dni.

Skrzywiłem usta w uśmiechu na jego ostatnie słowa. Sukinsyn znał mnie za dobrze, ale ja też znałem jego, więc niech sobie daruje takie komentarze. Gdy rozmawialiśmy jako przyjaciele, zarówno on jak i Christian, mogli sobie pozwolić na żarty. Sytuacja wyglądała diametralnie inaczej, gdy alfa rozmawiał z betą i omegą.

- Carter?

Za plecami usłyszałem zachrypnięty zmysłowy głos. Naga kobieca postać pojawiła się w odbiciu szyby. Muszę przyznać, że podobały mi się jej duże cycki i niezły tyłek. Ruszyła w moją stronę kołysząc zalotnie biodrami. Mój fiut mimo wszystko drgnął na ten widok. Może jeszcze jedna rundka, pomyślałem kładąc dłoń na twardym członku. Nie zdążyła pisnąć, gdy rozpłaszczyłem jej wciąż wilgotne od wody ciało na szybie.

- Nie masz dość? – zapytałem trzymając jej ręce wyciągnięte wysoko nad głową. Palcami złapałem za ciemny sutek i skręciłem wywołując jęk bólu. – Odwróć się i oprzyj o szybę – powiedziałem nieznoszącym sprzeciwu głosem.

StormyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz