Stormy
Obudziłam się czując potworny ból w mięśniach i kościach. Leżałam naga pod przykryciem, ale zupełnie nie pamiętałam, żebym się kładła do łóżka, a tym bardziej rozbierała. Poza tym był środek dnia, a właściwie późne popołudnie, stwierdziłam widząc przez okno położenie słońca na niebie. Nigdy nie kładłam się tak wcześnie, no chyba, że byłam chora, co zdarzało się wyjątkowo rzadko. Przynajmniej nie przypominam sobie więcej nic jednego takiego przypadku.
Co w takim razie robiłam w sypialni? Usiadłam, starając sobie przypomnieć cokolwiek. Rano była tutaj Maria, jak zwykle zresztą. Zjadłyśmy razem śniadanie, to znaczy ja jadłam, a ona mówiła. Lubiła patrzeć jak jem i uśmiechała się, gdy zostawiałam pusty talerz.
- Muszę cię trochę podtuczyć, kochanie. Jesteś taka szczupła. Sama skóra i kości – marudziła, ale lubiłam to jej zrzędzenie.
Nikt nigdy o mnie nie dbał, może poza Becky, ale ona zniknęła nagle i tak niespodziewanie. Zaledwie kilka tygodni po tym, jak po raz pierwszy spotkałam Bena. To dlatego w końcu przyjęłam jego propozycję. Bałam się ponownie zostać zupełnie sama i choć do końca nie rozumiałam, dlaczego chce to zrobić, w końcu mu uległam. Powiedział, że postara się dowiedzieć, co się stało z Becky, a ja mu uwierzyłam. Potrafił być taki przekonujący i miły, gdy tego chciał. Potwora, którym tak naprawdę był, maskował bardzo dobrze.
Zacisnęłam usta, odsuwając od siebie złe wspomnienia. Chciałam wierzyć, że nigdy więcej mnie nie skrzywdzi.
Co było potem? A tak, potem zjawił się Christian. Nie przeszkadzała mi już jego obecność, choć czułam, jak obserwuje każdy mój ruch. Zadawał dziwne pytania, co jakiś czas mierzył mi puls i ciśnienie krwi, zaglądał w oczy. Na widok mojej pytającej miny wzruszał jedynie ramionami, tłumacząc się troską o moje zdrowie. Czułam się zupełnie w porządku, jakbym nigdy nie trafiła do szpitala, nie przeszła kilku operacji.
Wiem, że chciałby dowiedzieć się jak to się stało, ale... Nie mogłam mu powiedzieć. Wiedziałam, że już niedługo sam się wszystkiego domyśli i słowa nie będą potrzebne. Powiedział, że ma dla mnie prezent i wyszedł obiecując, że zaraz wróci. Pamiętam, że czekałam na niego w salonie, widząc przez okno, jak idzie niosąc jakieś pudło. I nagle nic. Zupełna pustka.
Może zemdlałam i to Christian położył mnie do łóżka? W takim razie dlaczego mnie rozebrał? To wszystko nie trzymało się kupy, stwierdziłam ubierając na siebie pierwsze lepsze ubrania, jakie wpadły mi w rękę. Zawiązując po drodze włosy zeszłam do kuchni. Niedługo pora kolacji i zjawi się Maria, a ja byłam głodna jak wilk. Rozbawiona doborem słów nalałam wodę do szklanki.
Nie zdążyłam jej unieść do ust, gdy wyczułam za sobą czyjąś obecność. Odwróciłam się gwałtownie. Szklanka wypadła mi z ręki roztrzaskując się na drewnianej podłodze i mocząc moje stopy. Stał przede mną alfa. Wysoki, milczący, groźny. Wyglądał, jakby w każdej chwili gotów był rozerwać mnie ostrymi jak sztylety pazurami. Po raz pierwszy widziałam go tak dokładnie. Nie przez soczewki szkieł kontaktowych, nie w ciepłym blasku palących się ognisk, rozpalonych co kilka metrów.
Patrzyłam na każdą krzywiznę, jaka składała się na jego twarz. A był piękny. Czarne jak heban włosy wyglądały, jakby wzburzył mu je wiatr i opadały na wysokie czoło, dotykając kosmykami równie czarnych brwi. Ciężkie powieki przysłaniały niespotykanie błękitne oczy, jakby niebo zmieszało się z lodem, skrząc się zimnymi błyskami. Czarne, długie rzęsy rzucały na wysokie policzki cień. Na kwadratowej silnej szczęce miał jednodniowy zarost, zakrywając nieco długą bliznę, biegnącą od skroni aż do szczęki. Mężczyzna był wysoki, bardzo wysoki, a potężne mięśnie ramion wypychały materiał błękitnej bawełnianej koszulki. Stał na szeroko rozstawionych nogach, ubrany w granatowe jeansy i był boso. Widok męskich stóp wywołał we mnie niespodziewane drżenie.
CZYTASZ
Stormy
WerewolfStormy - jej dar był przekleństwem, który ściągnął na nią niewyobrażalne cierpienie. Widziała potwory w ludziach i ludzi w potworach. Oczy tego mężczyzny obiecywały jej śmierć, a oczy wilka piekło. Otoczona przez największe stado wilkołaków, musi s...