Noelia: Najpierw mnie porwali... Obudziłam się wśród wariatów, którzy myśleli, że są wilkołakami. Uwięziona na ich ziemi, znalazłam się w łapach przystojnego jak sam Lucyfer mężczyzny, który spokojnie stwierdził, że jest wilkołakiem, a ja jego partnerką. Chciał mi wmówić, że jestem czarną panterą, uśpioną zmiennokształtną. Jedno wiem na pewno... Strefa 51 jest bardzo blisko.
Jay: Śliczna dziewczyna znaleziona w furgonetce okazała się zmiennokształtną. Słodkim kociakiem, na widok którego mój wilk zupełnie oszalał. Miałem zamiar sprawdzić, jak bardzo. Pod warunkiem, że ten słodki kiciuś nie rozwali najpierw mojego domu, do czego zdaje się, miała niezłą smykałkę.
Wiązać ją, czy nie wiązać. Oto jest pytanie.
🐺🐺🐾🐾🐈⬛🐈⬛
No ja to nie mogę żyć bez takich akcji 🤭🤭🤭
Tak na smaczek, żebyście miały o czym myśleć i za czym tęsknić, wrzucam maciupki fragment kolejnej historii. Sporo mam już napisane, ale tak jak w przypadku Stormy, tekst leżał bez porządnego sprawdzenia długie miesiące.
Przedstawiam okładkę i to, co znajdziecie w tej historii.
Fragment tekstu:
Spokój... Obezwładniająca umysł i ciało harmonia... Próbuję przyswoić sobie wszystkie te uczucia, które poczułam, gdy chłodne palce dotknęły mojej dłoni.
Piuthar... To słowo nabrało dla mnie innego znaczenia. Już nie było niezrozumiałym zlepkiem liter, który powracał do mnie w snach. Było sensem mojego życia. Przeszłością, tak daleką, że nie byłam w stanie dojrzeć jej początku i teraźniejszością, która nagle stała się wyrazista.
- Kochanie, już wróciłem!
Na dźwięk męskiego głosu otworzyłam gwałtownie oczy. Strzępki wspomnień, jakie pojawiły się w mojej głowie wyrwały mnie z resztek snu. Jasna cholera! Gdzie ja jestem? Ostatnie co pamiętam, to jak jeden z mężczyzn wyciągnął mnie z samochodu i zaczął szarpać na mnie ubranie. Potem coś się wydarzyło, ale... Ból w skroni nie pozwalał mi zebrać myśli. Otworzyłam oczy, choć jasne słoneczne światło potęgowało nieznośne walenie w głowie i spojrzałam w stronę drzwi.
Wystarczył ułamek sekundy, żebym zapomniała jak się oddycha.
Wow! Wyglądał jakby zszedł z kalendarza dla napalonych kobiet. Wpadające do pokoju słońce rozświetliło jasne włosy. Zielone oczy od razu spoczęły na mnie i jakiś płomień zapalił się w ich głębi. Krzywy uśmieszek pojawił się na tej nieziemsko przystojnej twarzy, gdy opierając się o ścianę mierzył mnie spojrzeniem.
- Obudziłaś się...
Einstein... Jak Boga kocham!
Dwie rzeczy. Nie wiem dlaczego, ale byłam pewna, że to nie on i jego kumple ogłuszyli mnie tamtego dnia na ulicy. Nie miał tego dziwnego akcentu i choć wyglądał na niebezpiecznego i nieobliczalnego, nie bałam się go. No może, z wyjątkiem związanych rąk i nóg, których widok, jak mniemam wprawiał go w doskonały nastrój. Po drugie, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego patrzy na mnie, jakbym należała do niego. Zaborcze spojrzenie tych zielonych oczy sprawiało, że wszystkie moje mięśnie drżały i nie mogłam oddychać.
Zaraz... Jestem związana?
- No co tam, kociaku?
Czy on właśnie powiedział do mnie 'kociaku'? Gdybym nie miała związanych rąk wydrapałabym mu te zielone ślepia! Kim, do cholery, jest ten idiota? Kociak!
Lofciam
#Leonia
CZYTASZ
Stormy
WerewolfStormy - jej dar był przekleństwem, który ściągnął na nią niewyobrażalne cierpienie. Widziała potwory w ludziach i ludzi w potworach. Oczy tego mężczyzny obiecywały jej śmierć, a oczy wilka piekło. Otoczona przez największe stado wilkołaków, musi s...