🐺20🐺

3.3K 312 46
                                    

Carter

Przestałem zastanawiać się nad tajemniczym łucznikiem, gdy Stormy drgnęła w moich ramionach. Coś ciepłego pojawiło się w mojej piersi, gdy spojrzałem na nią. Piekło i szatani! Była zachwycająca, nawet z posiniaczoną i zakrwawioną twarzą. Zaraz jednak przypomniałem sobie, że uciekła ode mnie i ciepło uleciało zastąpione wściekłością.

Przed kim tak naprawdę uciekała? Ktoś ją skrzywdził, widziałem krew na jej koszulce, czułem jej zapach w domu. Musiała być porządnie wystraszona, skoro wolała narazić się na mój gniew. Ktokolwiek to zrobił, dowiem się tego. Ukarzę winowajcę i to publicznie, żeby nikt więcej nie odważył się podnieść na nią ręki. Stormy należała do mnie.

- Zakopcie to ścierwo – rzuciłem przyciskając ją mocniej do piersi. Mój wilk wciąż wył jak szalony, ale tym razem z zupełnie innego powodu. Warknąłem ignorując wciąż twardą męskość. - Co z tą drugą?

- Nieprzytomna – odpowiedział Jay, a zaraz potem dodał: – Carter, to kot.

Stanąłem zszokowany. Co, do diabła, tutaj się działo? Dzień odwiedzin wszystkich nadprzyrodzonych? I gdzie ją znalazły te zawszone psy? Było pewne, że nie mogliśmy zostawić nieprzytomnej dziewczyny w środku lasu. Nie wiedziałem, jakie odniosła obrażenia i z jakiego jest stada. Może nie trzymaliśmy się z kotołakami, ale istniały niepisane zasady, że nie zostawiasz rannej istoty nadprzyrodzonej, tym bardziej na własnej ziemi.

- Zabieramy ją – zdecydowałem układając delikatnie Stormy na tylnej kanapie SUV-a. Sięgnąłem po ubrania leżące obok niej i ubierając się nie spuszczałem z niej wzroku. – Daj znać Chrisowi, żeby wracał. Niech opatrzy drugą dziewczynę. Jak dowiemy się, z jakiego jest stada, zawiadomimy jej alfę. Na razie zostanie na naszej ziemi.

- Ty decydujesz, ale czy to rozsądne wprowadzać między nas kota przed pełnią, w dodatku szykując się do walki z Syberianami?

Jasny gwint! Pełnia! Koty nie były tak wrażliwe na jej moc, jak wilkołaki. Kolejny problem, z którym będziemy musieli sobie szybko poradzić.

- Wiem, ale znasz zasady, Jay. Nie zostawię jej, żeby rozszarpały ją inne stworzenia. Nie jest w stanie się bronić. Jak tylko dowiemy się, kim jest, dziewczyna wyjedzie.

- W porządku. – Posłał mi zamyślone spojrzenie. - Gdzie ją umiesisz?

- Dopóki Christian nie wróci, będzie u ciebie.

- Miałem na myśli Stormy.

Zamknąłem drzwi odgradzając się od jej zapachu, który mieszał mi w głowie równie dobrze jak pieprzona whisky. Czułem się pijany i oszołomiony za każdym razem, gdy w moje płuca wdzierał się jej zapach. Już nie wyczuwałem w nim zapachu Bena. Nie pachniała narkotykami i seksem. Jej zapach był teraz czysty jak źródlana woda, jak młoda świeżo skoszona trawa i wciąż dziki jak wilk na polowaniu. Upajałem się tym zapachem, jakbym był uzależniony, a mój wilk szalał, wyjąc przejmująco. Co to było, do licha?

- Zabieram ją do dużego domu. Masz się dowiedzieć, kto ją skrzywdził i przyprowadzić do mnie tego sukinsyna – warknąłem, gestem dając znać tropicielom, że mogą wracać do swoich obowiązków.

- Mam nadzieję, że wiesz co robisz, Carter – mruknął kładąc drugą dziewczynę na tylnej kanapie. – Nasi zaczną gadać.

Wiedziałem o tym, ale tylko w taki sposób mogłem zapewnić Stormy bezpieczeństwo. Jak rozwiążemy sprawę ze zbuntowanym stadem zawszonych Syberianów, pomyślę co z nią zrobić. Jedno nie ulegało wątpliwości. Jeżeli zamieszka w moim domu, później nie będzie mogła mieszkać samotnie. Dziwka alfy jest dla wszystkich i choćbym jej nie tknął, to i tak będzie traktowana jak ostatnie ogniwo w stadzie. Może poproszę alfę kanadyjskiego stada, żeby ją do siebie przyjął? Nikt nie będzie jej znał, przyjmą ją jak swoją.

StormyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz