Rozdział 3

6.5K 189 63
                                    

Sophia

Kręciło mi się w głowie. Otworzyłam swoją szafkę i wyciągnęłam z niej książkę z matematyki. Odrazu po tym ruszyłam do sali w której miałam mieć lekcje matmy.

Od pani Regers.

Pizda.

Zaraz się przekonacie czemu tak bardzo jej nienawidzę.

Weszłam do sali i każdego wzrok wpadł na mnie. Zacisnęłam usta w wąska linie i spojrzałam na nauczycielkę która właśnie spojrzała na swój zegarek.

- Dwie minuty spóźnienia, do sekretariatu.- machnęła dłonią.

- Pani sama dopiero weszła.- wymamrotałam.

- Nie prawda.- podniosła swój podbródek.

- Widziałam panią na korytarzu, kilka sekund temu.- zmarszczyłam zdenerwowana brwi.- Chyba klasa widziała kiedy pani weszła.- zerknęłam na uczniów.

Każdy siedział cicho. Co za cwoki. Nawet koleżance nie pomogą.

- Możesz dopiero wejść z usprawiedliwieniem od pani Paolo.- odwróciła ode mnie wzrok.- Dobrze o tym wiesz.- dodała.

Westchnęłam głęboko i odwróciłam się na pięcie. Trzasnęłam drzwiami i korytarzem szkolnym ruszyłam do toalety. Dopiero później miałam w planach iść po usprawiedliwienie. Nie będę się spieszyć na jej lekcje.

- Regers.- mruknęłam do pani Paolii.

- Znowu?- spytała z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Ona ma coś do mnie.- przewróciłam oczami.

- Ile się spóźniałaś?- zapytała zapisując moje imię na małej białej karteczce.

- Dwie minuty.

- Poważnie?- podniosła jedną brew i przyjrzała mi się z niedowierzaniem wyrysowanym na twarzy.

- No ale byłam jeszcze w toalecie więc zapisz że pięć.- machnęłam dłonią.

Pani Paola mnie już bardzo dobrze zna. Często zostałam wysyłana do niej. Nie dlatego że się spóźniam tylko dlatego bo nie mogą ze mną wytrzymać i nauczyciele szukają we mnie problem podczas gdy to oni są problemem. Przy tych młodych nauczycielach umiem się jeszcze odnaleźć i być naturalna do nich. Ale ci starsi. Okropni są.

- Dzięki.- złapałam kartkę.

- Przeproś ją.- powiedziała pani Paola.

- W jej snach.- zerknęłam na nią przez ramię.

Sekretarka się zaśmiała i zaczęła robić swoje rzeczy. Ruszyłam powolnym krokiem w stronę swojej sali. Za każdym krokiem myślałam o jakiejś wymówce.

Złamana noga i nie dotarłam.

Dziecko zgubiło klasę więc musiałam pomóc.

Jakiś żuł wszedł do szkoły i krzyczał że mam się chować przed zamachem na tą szkołę.

Arab kupił mnie za trzynaście wielbłądów.

Nie. To się nie zgadza. Jestem warta przynajmniej trzydzieści.

Arab kupił mnie za trzydzieści wielbłądów.

Dangerous beautyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz