George
- Przepraszam.- facet obok mnie wyszeptał.- Nie powinienem przeszukiwać twojego domu i...- nie dokończył.
- Okej.- przytaknąłem.- Spoko.- dodałem.- Sophia była wtedy u mnie, usłyszała ciebie i uciekła, wtedy ktoś ją musiał porwać.- wytłumaczyłem.
Oczy Dylana się rozszerzyły.
- To moja wina.- złapał się za kark.
- Nie mogłeś tego przewidzieć. Nikt nie mógł.- wydukałem.
- Ja pierdole.- złapał się za głowę.
Na korytarzu było coraz więcej osób. Pielęgniarki latały w tą i z powrotem. Czas mijał tak wolno że czułem jakbym tu siedział już tydzień.
- Mogę wreszcie do niej wejść?- zapytałem pielęgniarkę.
- Jak doktor wyjdzie. Ale tylko jedna osoba.- zerknęła na Dylana.
- Dobrze.- odpowiedział ojciec Sophii.- Pójdziesz ty.- wbił we mnie wzrok.- Zasłużyłeś na to.- skinął głową.
Nawet gdyby się wepchał to i tak bym tam wszedł. Musiałem ją zobaczyć. Siedzę tu już dwa dni. Za ścianą leży ona i nie mogłem jej ani razu zobaczyć. Za to Dylan przyszedł wczoraj na chwilkę i dzisiaj znowu. W nocy się położyłem na krzesłach i zasnąłem na dwie godziny. A tak to jestem cały czas na nogach.
- Proszę bardzo.- pielęgniarka otworzyła mi drzwi sali.
Serce zadudniało mi w piersi. Wstałem z krzesła i ruszyłem do środka. Na łóżku leżała moja Sophia. Była zakryta grubą kołdrą. Usta i oczy miała zamknięte. Poczułem bardzo dziwne kłucie w sercu, jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułem. Tak jakbym się kruszył w środku. Kobieta zamknęła za mną drzwi. Została ze mną w środku. Stanąłem obok łóżka i przyjrzałem się blondynce. Przyłożyłem swoją dłoń do jej. Kołdra się unosiła i opadała co oznaczało że oddychała.
- Straciła dużo krwi.- powiedziała pielęgniarka.- Może być tak że będziemy musieli szukać osobę która podaruje jej krew.- wytłumaczyła.
- Ja mogę jej oddać swoją krew.- powiedziałem.
Kobieta mi się przyjrzała a później spojrzała na dziewczynę.
- Będziemy musieli pierwsze sprawdzić twoją krew.- wydukała przytakując.
- Zróbmy to teraz.
**
Trzymałem w dłoni wyniki swoich badań. Spiorunowałem pielęgniarkę która miała uśmiech na twarzy. Kąciki moich ust również powędrowały ku górze. Pierwszy raz w ciągu trzech dni.
- Może pan ze mną iść.- odwróciła się do mnie tyłem i ruszyła w nieznaną mi stronę.
- Tamta część krwi już jest przygotowana by podarować Sophii, ale potrzebujemy dwa razy tyle samo.- wytłumaczyła. Przytaknąłem i zerknąłem jeszcze raz na papiery. Zaprosiła mnie do środka, wszedłem i usiadłem na wskazane przez nią miejsce. Wyciągnęła potrzebne rzeczy i kazała mi ścisnął pięść. Włożyła igle i wyssała ze mnie krew.
Trwało to chwile dopóki wszystko było w porządku. Gdy skończyła przykleiła naklejki z jakimś kodem do butelek. Pokręciło mi się w głowie ale to szybko przeszło. Następna godzinę przespałem. A pózniej zjadłem coś w restauracji. Gdy już wróciłem, pielęgniarka mnie powiadomiła że za kilka minut będę mógł się z nią zobaczyć. I że wszystko poszło tak jak powinno.
- Już normalnie funkcjonuje?- zapytałem.
- Tak. Proszę zatrzymać spokój.- wydukała.- Jest jej trudno bo leżała kilka dni w śpiączce.- wymamrotała.
- Będzie mnie pamiętać?- zapytałem na głos.
- Raczej tak, już normalnie z nią rozmawiałam.- kącik ust powędrował ku górze.
Doktor wyszedł z sali w której znajdowała się Sophia. Wstałem i byłem gotów by wejść do środka.
- Tylko ostrożnie, panie Martinez.- kiwnął głową doktor.
- Oczywiście.- przytaknąłem.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Wzrok dziewczyny spoczął na mnie. Pielęgniarka weszła tuż za mną do środka. Oddaliłem się od drzwi i powolnymi krokami wszedłem w stronę łóżka. Jej niebieskie oczy śledziły każdy mój ruch. Łzy zbierały się w moich oczach. Kąciki jej ust powędrowały ku górze. Moje wnętrze zrobiło fikołek. Przyjemne uczucie pojawiło się w moim brzuchu. Czy to są motylki? Obdarzyła mnie swoim ślicznym i szczerym uśmiechem. Odwzajemniłem uśmiech.
Pielęgniarka nas zostawiła samych. Podszedłem bliżej łóżka i spojrzałem Sophii w oczy. Moje serce się topiło.
- Przytulisz mnie?- zapytała szeptem.
- Oczywiście.- wydukałem. Pozwoliłem jej się wtulić w moją bluzę. Cmoknąłem ją w czoło a ona głęboko odetchnęła.
- Płaczesz?- zerknęła w górę.
Moja łza spadła na jej nos a ona go słodko zmarszczyła. Pokręciłem głową i usiłowałem się uśmiechnąć.
- Jesteś bardzo silna, wiesz?- złapałem jej policzki w swoje dłonie.- I bardzo mądra.- dodałem.
Gdyby nie ten filmik i cyfry to byśmy jej nie odnaleźli.
- To ten pan ci podarował krew, skarbie.- powiedziała pielęgniarka podchodząc do Sophii.
Uchyliła swoje usta patrząc mi prosto w oczy. Jej brew drgnęła a nosem zasapała powietrze.
- Ty?- spytała drżącym głosem.
Wargi jej drgnęły jakby chciała jeszcze coś powiedzieć ale nie pozwoliłem jej na to. Pocałowałem jej różowe usta a ona oddała pocałunek.
Pielęgniarka wyciągnęła listę. I zapropnowała Sophii coś do jedzenie. Poinformowała nas że Sophia będzie musiała zostać jeszcze na kilka dni dla jej bezpieczeństwa. Gdy wyszła z sali to podsunąłem sobie krzesło do łóżka i na nim usiadłem.
- To były najgorsze dni mojego życia.- przyznałem.
- Musisz mi opowiedzieć o tym.- uśmiechnęła się niewinnie.
- Okej ale nie dzisiaj.- złapałem jej dłoń.- Mam dość myślenia tylko i wyłącznie o tym.- dodałem.
Między nami zapadła cisza ale nie na długo ponieważ kobiecy głos Sophii rozbiegł się po pomieszczeniu.
- Dziękuję.
__
Rozdział 29
CZYTASZ
Dangerous beauty
RomancePrzyjaciel mojego ojca i facet mojej nauczycielki. Zakazany romans Różnica wieku Zapraszam do czytania❤️