Rozdział 29

4.3K 122 8
                                    

George

- Przepraszam.- facet obok mnie wyszeptał.- Nie powinienem przeszukiwać twojego domu i...- nie dokończył.

- Okej.- przytaknąłem.- Spoko.- dodałem.- Sophia była wtedy u mnie, usłyszała ciebie i uciekła, wtedy ktoś ją musiał porwać.- wytłumaczyłem.

Oczy Dylana się rozszerzyły.

- To moja wina.- złapał się za kark.

- Nie mogłeś tego przewidzieć. Nikt nie mógł.- wydukałem.

- Ja pierdole.- złapał się za głowę.

Na korytarzu było coraz więcej osób. Pielęgniarki latały w tą i z powrotem. Czas mijał tak wolno że czułem jakbym tu siedział już tydzień.

- Mogę wreszcie do niej wejść?- zapytałem pielęgniarkę.

- Jak doktor wyjdzie. Ale tylko jedna osoba.- zerknęła na Dylana.

- Dobrze.- odpowiedział ojciec Sophii.- Pójdziesz ty.- wbił we mnie wzrok.- Zasłużyłeś na to.- skinął głową.

Nawet gdyby się wepchał to i tak bym tam wszedł. Musiałem ją zobaczyć. Siedzę tu już dwa dni. Za ścianą leży ona i nie mogłem jej ani razu zobaczyć. Za to Dylan przyszedł wczoraj na chwilkę i dzisiaj znowu. W nocy się położyłem na krzesłach i zasnąłem na dwie godziny. A tak to jestem cały czas na nogach.

- Proszę bardzo.- pielęgniarka otworzyła mi drzwi sali.

Serce zadudniało mi w piersi. Wstałem z krzesła i ruszyłem do środka. Na łóżku leżała moja Sophia. Była zakryta grubą kołdrą. Usta i oczy miała zamknięte. Poczułem bardzo dziwne kłucie w sercu, jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułem. Tak jakbym się kruszył w środku. Kobieta zamknęła za mną drzwi. Została ze mną w środku. Stanąłem obok łóżka i przyjrzałem się blondynce. Przyłożyłem swoją dłoń do jej. Kołdra się unosiła i opadała co oznaczało że oddychała.

- Straciła dużo krwi.- powiedziała pielęgniarka.- Może być tak że będziemy musieli szukać osobę która podaruje jej krew.- wytłumaczyła.

- Ja mogę jej oddać swoją krew.- powiedziałem.

Kobieta mi się przyjrzała a później spojrzała na dziewczynę.

- Będziemy musieli pierwsze sprawdzić twoją krew.- wydukała przytakując.

- Zróbmy to teraz.

**

Trzymałem w dłoni wyniki swoich badań. Spiorunowałem pielęgniarkę która miała uśmiech na twarzy. Kąciki moich ust również powędrowały ku górze. Pierwszy raz w ciągu trzech dni.

- Może pan ze mną iść.- odwróciła się do mnie tyłem i ruszyła w nieznaną mi stronę.

- Tamta część krwi już jest przygotowana by podarować Sophii, ale potrzebujemy dwa razy tyle samo.- wytłumaczyła. Przytaknąłem i zerknąłem jeszcze raz na papiery. Zaprosiła mnie do środka, wszedłem i usiadłem na wskazane przez nią miejsce. Wyciągnęła potrzebne rzeczy i kazała mi ścisnął pięść. Włożyła igle i wyssała ze mnie krew.

Trwało to chwile dopóki wszystko było w porządku. Gdy skończyła przykleiła naklejki z jakimś kodem do butelek. Pokręciło mi się w głowie ale to szybko przeszło. Następna godzinę przespałem. A pózniej zjadłem coś w restauracji. Gdy już wróciłem, pielęgniarka mnie powiadomiła że za kilka minut będę mógł się z nią zobaczyć. I że wszystko poszło tak jak powinno.

- Już normalnie funkcjonuje?- zapytałem.

- Tak. Proszę zatrzymać spokój.- wydukała.- Jest jej trudno bo leżała kilka dni w śpiączce.- wymamrotała.

- Będzie mnie pamiętać?- zapytałem na głos.

- Raczej tak, już normalnie z nią rozmawiałam.- kącik ust powędrował ku górze.

Doktor wyszedł z sali w której znajdowała się Sophia. Wstałem i byłem gotów by wejść do środka.

- Tylko ostrożnie, panie Martinez.- kiwnął głową doktor.

- Oczywiście.- przytaknąłem.

Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Wzrok dziewczyny spoczął na mnie. Pielęgniarka weszła tuż za mną do środka. Oddaliłem się od drzwi i powolnymi krokami wszedłem w stronę łóżka. Jej niebieskie oczy śledziły każdy mój ruch. Łzy zbierały się w moich oczach. Kąciki jej ust powędrowały ku górze. Moje wnętrze zrobiło fikołek. Przyjemne uczucie pojawiło się w moim brzuchu. Czy to są motylki? Obdarzyła mnie swoim ślicznym i szczerym uśmiechem. Odwzajemniłem uśmiech.

Pielęgniarka nas zostawiła samych. Podszedłem bliżej łóżka i spojrzałem Sophii w oczy. Moje serce się topiło.

- Przytulisz mnie?- zapytała szeptem.

- Oczywiście.- wydukałem. Pozwoliłem jej się wtulić w moją bluzę. Cmoknąłem ją w czoło a ona głęboko odetchnęła.

- Płaczesz?- zerknęła w górę.

Moja łza spadła na jej nos a ona go słodko zmarszczyła. Pokręciłem głową i usiłowałem się uśmiechnąć.

- Jesteś bardzo silna, wiesz?- złapałem jej policzki w swoje dłonie.- I bardzo mądra.- dodałem.

Gdyby nie ten filmik i cyfry to byśmy jej nie odnaleźli.

- To ten pan ci podarował krew, skarbie.- powiedziała pielęgniarka podchodząc do Sophii.

Uchyliła swoje usta patrząc mi prosto w oczy. Jej brew drgnęła a nosem zasapała powietrze.

- Ty?- spytała drżącym głosem.

Wargi jej drgnęły jakby chciała jeszcze coś powiedzieć ale nie pozwoliłem jej na to. Pocałowałem jej różowe usta a ona oddała pocałunek.

Pielęgniarka wyciągnęła listę. I zapropnowała Sophii coś do jedzenie. Poinformowała nas że Sophia będzie musiała zostać jeszcze na kilka dni dla jej bezpieczeństwa. Gdy wyszła z sali to podsunąłem sobie krzesło do łóżka i na nim usiadłem.

- To były najgorsze dni mojego życia.- przyznałem.

- Musisz mi opowiedzieć o tym.- uśmiechnęła się niewinnie.

- Okej ale nie dzisiaj.- złapałem jej dłoń.- Mam dość myślenia tylko i wyłącznie o tym.- dodałem.

Między nami zapadła cisza ale nie na długo ponieważ kobiecy głos Sophii rozbiegł się po pomieszczeniu.

- Dziękuję.

__
Rozdział 29

Dangerous beautyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz