Rozdział 7

13.5K 385 179
                                    

-Cieszę się, że przybyłaś- rozległ się niski, lekko zachrypnięty głos Christiana Kenza.

Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam prosto w jego ciemne, brązowe oczy. Moje ciało zapłonęło na jego widok.

-Jestem, na pańskie życzenie- odpowiedziałam, ściskając w ręce torebkę. Wyglądał tego dnia po prostu zjawiskowo. Idealnie ułożone ciemne włosy. Czarny, dopasowany garnitur. Butelkowo zielony krawat. Wyglądał na prawdę dobrze i elegancko w porównaniu do mojego białego topu i żółtej, dość krótkiej spódnicy. Nie mogłam odwrócić od niego wzroku.

-Miło, że wykonujesz moje polecenia - przygryzłam wewnętrzną część polika, aby przypadkiem nie powiedzieć czegoś niestosownego, bo z miłą chęcią wykonałabym jakieś inne polecenia. -Wejdź do mojego gabinetu - ruszyłam za Kenzem, który przypuścił mnie w drzwiach, a następnie kiedy oboje byliśmy w środku jego gabinetu, zatrzasnął drzwi. - Usiądź - powiedział, wskazując mi krzesło na przeciwko ogromnego biurka.

-Postoję - odparłam, niechętna aby wykonywać każdy jego rozkaz. Nie mogłam pozwolić sobie na całkowite zniewolenie. Kenz spojrzał na mnie, zaskoczony odmową.

-Nasza rozmowa zajmie chwilę, dlatego wygodniej ci będzie jeśli usiądziesz - skinęłam jedynie głową i posłusznie zajęłam miejsce, zapominając całkowicie o asertywności.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. W gabinecie panował względny porządek. Ułożone akta z teczkami. Na półce znajdowało się kilka kodeksów, różnych książek, a na komodzie nawet ramka ze zdjęciem. Ze zdjęciem jego rodziny. Z panią Kenz i Jacobem na środku. Odwróciłam wzrok i spojrzałam znowu na Christiana Kenza. Właśnie przesuwał dłonią z sygnetem na palcu po twarzy, po czyn położył ją na oparciu fotela na którym siedział.

-Przejdźmy do rzeczy, Margot. Jesteś zainteresowana stanowiskiem asystentki, czy nie? Potrzebuję konkretów - zaciskałam drżące ręce między udami, gdzie powędrował wzrok Kenza. Zacisnął mocniej szczękę, odchylając się na fotelu.

Wahałam się przez chwilę nad odpowiedzią. Nie wiedziałam czy postępuje słusznie, sama na własne życzenie, (dodatkowo pod presją przyjaciółki) przyjmując propozycję Kenza. Wejście do jaskini lwa może skończyć się dla mnie tragicznie i byłam tego całkiem świadoma.

-Chciałabym nawiązać z panem współpracę - powtórzyłam mu to co powiedziałam przez telefon - Mogę zacząć nawet od jutra i przepraszam, że tak długo nie dawałam odpowiedzi, ale musiałam zastanowić się nad podjęciem decyzji - wierciłam się na krześle, zakładając nogę na nogę. Urok Christiana wprawiał mnie w coraz większe zakłopotanie. Myślałam jakby to było dotykać tych mięśni ukrytych pod marynarką. Po chwili jednak zrobiło mi się dosyć słabo z myślą, że mogłoby mnie cokolwiek łączyć z ojcem mojego było. Czyste szaleństwo.

-Przynieś jutro podpisaną umowę - jego głos sprawił, że poczułam narastające podniecenie i ciarki na ciele. Może to faktycznie brak faceta i bliskości tak na mnie działa? Kenz to na prawdę przystojny, dojrzały i inteligenty mężczyzna, który niewątpliwie podobał się kobietom. Moja klatka piersiowa unosiła mi się coraz szybciej bo w myślach miałam obrazy Kenza pozbawionego całkiem ciuchów. Oszalałam do reszty.

-Jasne - zaciskałam mocniej palce na udach by ukryć swoje zmieszanie i moją walkę w myślach. - Jutro wszystko przyniosę do kancelarii - powiedziałam dosyć cicho, z trudem podnosząc się z fotela.

-Z mojej strony to wszystko - odparł, poprawiając się w fotelu, jednocześnie patrząc na mnie przenikliwie.

Podeszłam do drzwi na wiotkich nogach, prawie upadając na ziemię. Mam nadzieję, że nie zauważył mojego zmieszania na twarzy.

Prisoner [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz