Rozdział 31

8.6K 253 23
                                    

10 lat wcześniej.

Siedziałam z książką od biologii na kolanach w sali pani Emerson. Niedługo miała rozpocząć się pierwsza, poniedziałkowa lekcja w nowym tygodniu.

Nie lubiłam chodzić do szkoły, pewnie jak większość dzieciaków. Nasze małe miasteczko słynęło z jednej placówki.

Winston Primary School.

Każda dziewczynka musiała mieć spięte włosy, koniecznie czarną gumką, dodatkowo zakładać beżowe spódniczki, za kolano, ewentualnie beżowe spodnie oraz białe bluzki.

Chłopcy mieli trochę łatwiej, gdyż ich strój mógł być dowolny ale po prostu w ciemnych barwach. Najlepiej koszulka i eleganckie spodnie.

Jeśli natomiast dziewczyna nie stosowała się do zasad panujących w szkole i regulaminu, zostawała wysyłana na tygodniowy obóz wojskowy.

12-letnie dziewczynki.
Oraz te dużo młodsze.

Chłopcom za łamanie przepisów i regulaminu nie groziła większa kara, niż uznanie w oczach nauczycieli i dyrektorów.
A w szczególności szacunek innych uczniów. I respekt.

Siedziałam skulona na krześle, obok biurka nauczyciela. Jeśli miałam taką możliwość, nie wychylałam się z klasy i przebywałam w jednym miejscu.

Nie chciałam narażać się rozwścieczonym chłopakom.

A w szczególności, żeby zauważył mnie
William Brown.

Czytałam artykuł o roślinności występującej w Australii, kiedy zadzwonił dzwonek.

Dzieciaki zaczęły wchodzić do sali, zajmując swoje miejsca. Nie podnosiłam wzroku, kiedy słyszałam znajome szepty. Wolałam siedzieć cicho i być niezauważona przez innych.

Po wejściu nauczycielki do sali, jeszcze bardziej się zdenerwowałam.
Była młoda, zdrowa i piękna.
I zawsze pachniała pomarańczą.

Uśmiechała się szeroko, mówiła śpiewnym głosem, stukała obcasami o podłogę. Przed wszystkimi pokazywała swoją najpiękniejszą stronę, zatajając wszystkie brudy przed światem.

Patrzyłam na nią jakbym widziała siebie w lustrzanym odbiciu.

Jednak nie byłam taka jak ona.

Obserwowałam. Słuchałam.
I wiedziałam co zrobiła.

Po mimo wszystkiego, nie mogłam nikomu o tym powiedzieć. Wszyscy by mnie nienawidzili. Przecież pani Emerson to najwspanialsza kobieta na świecie. Pomaga potrzebującym, potrafi nauczyć nas najtrudniejszych rzeczy i wspiera podczas wszystkich egzaminów.

Jednak oni nie widzieli jak dwa miesiące temu w swoim gabinecie uderzyła Williama Browna, który płakał jak małe dziecko.

Sama tego nie widziałam.
Jednak słyszałam.

I nie byłoby w tym nic złego, że płakał, gdyby nie był liderem szkoły, postrachem wśród uczniów.
Był najsilniejszy, najsprawniejszy, najdoroślejszy. Wszyscy musieli się go bać, ale jednocześnie wszyscy chcieli się z nim zadawać. Płacz w grupie Browna jest wyśmiewany i nie raz byłam świadkiem, jak naśmiewał się z innych z powodu łez.

Prisoner [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz