Rozdział 17

10.9K 287 32
                                    

Nad Hiszpanią przeszedł ogromny sztorm. Szłam z walizką między budynkami, ledwo poruszając kończynami. Deszcz lał tak, że nie było widać ulicy i budynków. Ale szłam.
Wiedziałam, że muszę być silna i poradzić sobie sama. Przecież nie pierwszy raz.
Bolało, że Christian wręcz kazał mi wracać do Stanów.
Bolało, że wyszłam, a on nawet za mną nie pobiegł.
Bolało mnie to, że zawiodłam go.
Tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie. Złość, żal, strach. Już sama nie wiedziałam co czuć.

Walizka zaczepiła się o kawałek wystającej kostki ulicznej. Szarpałam ją, pełna złości i rozgoryczenia. Kółka nie chciały ruszyć z miejsca. Korzystałam z zasobów całej siły, stojąc jedynie w długiej, już całej przemoczonej bluzce z włosami przylegającymi do mojej twarzy i karku.
W pewnym momencie za mocno pociągnęłam za walizkę i upadłam do tyłu.

Przeszył mnie ogromny ból wzdłuż kręgosłupa.
Nic nie szło po mojej myśli. Jednakże próbując wstać zobaczyłam zakrwawioną nogę.

-O nie. - powiedziałam do siebie.

Chciałam podnieść się z ziemi, jednak kiedy przyjrzałam się rozcięciu zauważyłam, że sączyła się z niego coraz bardziej krew. Rana nie wyglądała dobrze.
Deszcz zaczął mieszać się ze łzami, które spływały po moich polikach. Wszystkie emocje połączyły się w jedność tworząc mieszankę wybuchową. Dreszcze zalały całe moje ciało, wydawało mi się nawet, że przejdę zaraz jakiś atak paniki.
Tysiące kilometrów z dala od domu, przyjaciółki i wszystkiego co mi bliskie.
Dzień zaczął się okropnie, a wiedziałam, że to jeszcze nie koniec.

W przypływie adrenaliny podniosłam się z miejsca w którym spędziłam kilka dobrych minut na siedzeniu i płakaniu.
Musiałam coś zrobić, nie chciałam aby do rany wdało się zakażenie. Deszcz nie przestawał padać, moje ciuchy nie nadawały się już do niczego. Byłam cała mokra i to nie w ten przyjemny sposób.

Walizka leżała na wpół otwarta, co uświadomiło mnie w tym, że podczas upadku musiał zepsuć się zamek. Cholera. No pięknie.

Rozejrzałam się dookoła, przyglądając się uważnie okolicy. Byłam w jakiejś pustej uliczce, między opuszczonymi budynkami, które nie wyglądały najlepiej. Już nawet zapomniałam dokąd zmierzałam i jak daleko chciałam zajść.

Znowu szarpalam za walizkę, z której wypadło już większość moich rzeczy. Złapałam pierwszą lepszą koszulkę i zaczęłam wycierać krew z nogi. Nie miałam przy sobie żadnej apteczki więc musiałam poradzić sobie bez plastrów i bandaży.

Zobaczyłam kilka metrów dalej idącą osobę. Nie mogłam rozpoznać czy była to kobieta czy mężczyzna, mimo że deszcz już po mału ustępował. Lekka mżawka nie pomagała jednak w lepszej widoczności.

Postać była coraz bliżej mnie i dostrzegłam zarys dosyć potężnej sylwetki. Pewnie jakiś mężczyzna.

Szybko spojrzałam na stan w jakim się znajdowałam. Ewidentnie potrzebowałam czyjejś pomocy.
Nigdzie jednak nie mogłam znaleźć telefonu, więc musiał zostać w apartamencie. Nie pozostało mi nic innego jak wołanie o pomoc nieznajomego.

Zaczęłam machać rękami w jego stronę. Na szczęście zbliżał się coraz szybciej do miejsca, w którym się znajdowałam.

-POMOCY - krzyczałam na tyle ile pozostało mi sił. Nie do końca potrafiłam prosić o pomoc po Hiszpańsku, zatem pozostałam przy języku angielskim. Miałam nadzieję, że zrozumie mój przekaz.

Mężczyzna zatrzymał się kilka metrów ode mnie, jakby oceniał czy faktycznie może do mnie podejść.

Krzyknęłam jeszcze raz, przesuwając się bliżej niego mimo iż ograniczała mnie mocno rozcięta noga.
Z każdym moim krokiem czułam większy ból.

Prisoner [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz