Rozdział 5

13.3K 391 148
                                    

Zaparkowałam samochodem przed luksusową restauracją o nazwie „Vine". Chwile patrzyłam na przejeżdzające obok samochody, a moje serce dudniło mi w piersi jakby miało lada moment wybuchnąć. Nie potrafiłam się uspokoić.
Świadomość, że w następnym tygodniu czeka mnie jeszcze kilka takich spotkań, przyprawiła mnie o jeszcze większe młodości.

Weź się w garść. Powtarzałam sobie w myślach, że będzie dobrze. Na pewno powiem coś mądrego.
Tylko nie zrób z siebie idiotki.

Spocone ręce wytarłam o czarną sukienkę, wyjęłam kluczyki ze stacyjki i otworzyłam drzwi samochodu gotowa do wyjścia.
Szłam po mału, zbliżając się ku wejściu do lokalu.
Szybkim ruchem dłoni poprawiłam włosy, które dzisiaj lekko zakręciłam lokówką. Ciemne loki opadały mi na plecy i ramiona. Wyglądałam bardzo elegancko w czarnej sukience, szpilkach i lekkim makijażu, który podkreślił moją urodę. Nie chciałam zbytnio przesadzić, by nie zostać oceniona od razu po wyglądzie. Stresowałam się dodatkowo niewiedzą na jakie stanowisko mam się ubiegać. Asystentka, menadżerka czy może doradca klienta? Pomyślałam, że przecież robię to dla fabuły, bo moje życie od jakiegoś czasu jest po prostu nudne i monotonne. Teraz miałam przynajmniej jakieś emocje.

Przekraczając próg „Vine", zorientowałam się, że nikogo nie ma w środku i lokal jest całkowicie pusty. W pierwszym momencie pomyślałam, że prawdopodobnie przyszłam przed otwarciem dlatego nie było żadnych ludzi przy stolikach czy barze. Pustki. Poczułam, że zaraz zwymiotuję ze stresu, chociaż nie wiem co zmieniłaby obecność innych ludzi. Może świadomość, że byliby świadkowie dodałaby mi choć trochę otuchy. Postawiłam krok do przodu, gotowa by się wycofać. Przecież może to ten cały Cortez! Wiedziałam, że wpadłam po bagno i to po same uszy. Zdeterminowana by opuścić budynek już miałam łapać za klamkę (otwartych drzwi wejściowych co już było nieco podejrzane) , jednak usłyszałam czyjeś kroki i zastygłam w miejscu.

-Pani Swen? - odwróciłam się w stronę kobiety, która zadała to pytanie. Była to niska blondynka w fartuchu z logo restauracji. Kelnerka albo kucharka. Wyglądała na miłą, a dodatkowo znała moje nazwisko.

-To ja - odpowiedziałam lekko zdezorientowana ale też zbyt przerażona by powiedzieć coś innego.

-Zapraszam za mną - powiedziała wskazując ręką korytarz z którego prawdopodobnie przyszła.

Szła przede mną, dlatego patrzyłam na jej plecy i próbowałam zapamiętać najwięcej szczegółów aby w razie co podać policji dokładny rysopis. O ile wcześniej nie zostanę zamordowana przez seryjnego mordercę. Kiedy przed nami pojawiły się duże drewniane drwi, zadrżałam bo dodatkowo, że miałam wątpliwości co do tej całej rozmowy kwalifikacyjnej to również w ogóle nie byłam na nią przygotowana. Bałam się, że przez stres, wydukam z siebie kompletne nic.

Weszłyśmy do środka, bo blondynka otworzyła kluczem drzwi, a moim oczom ukazała się niewielka sala, gdzie stał jeden dłuższy stolik i kilka krzeseł. Wyglądało to raczej na pomieszczenie gdzie odbywają się jakieś uroczyste imprezy.

Odwaliłam się tak, a może zaproponują mi stanowisko kelnerki, chociaż oprócz klubu nocnego, nie wydaje mi się abym składała CV do restauracji. W ogóle o tym wcześniej nie pomyślałam i chociaż nikogo nie było w środku, oprócz mnie i tej dziewczyny, poczułam się na prawdę głupio, że ktoś może mnie źle ocenić.

-Proszę iść schodami, prosto na taras widokowy - powiedziała, a ja lekko podskoczyłam bo nie spodziewałam się, że odezwie się w tym momencie.

-Przepraszam bardzo - zwróciłam się do niej, bo może ona wiedziała coś więcej niż ja. - Czy to właściciel restauracji chce ze mną porozmawiać? - dziewczyna pokręciła głową i zwróciła się ku wyjściu z pomieszczenia. - Czy to spotkanie z panem Cortezem? - ewidentnie nie miała ochoty na rozmowy ze mną.

Prisoner [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz