Rozdział 10

12.1K 341 45
                                    

DZIWKA
Przywitał mnie wulgarny, czarny napis na masce mojego białego samochodu. Nie jest to najnowszy model, ale jednak została zniszczona, moja rzecz.
I to wcale nie tania rzecz.
Wypuściłam głośno powietrze i dotknęłam napisu. Jakiś marker? Farba? Sprey? Tak na prawdę nikt nie wie. Mogłam domyślać się jedynie osoby, która celowo wyrządziła tę szkodę.

-Dobrze Jacob, skoro tak - powiedziałam do siebie, wyciągając telefon z marynarki i wybierając numer policji. Miałam już dosyć jego zachowania. Najpierw atakuje mnie, reaguje agresywnie, a teraz to?
Skoro Christian wyjechał, prawdopodobnie do Hiszpanii, synuś robi co chce. Cholerny palant, któremu wszystko uchodzi na sucho, bo przecież tatuś zawsze wybawi go z opresji.
Zanim jednak nacisnęłam zieloną słuchawkę, rozpoczynającą połączenie, zorientowałam się, że przecież policja nie wiele mi pomoże.
Przyjechaliby, obejrzeliby samochód i powiedzieli „Może znajdziemy sprawcę ale na 99% nie kiwniemy nawet palcem w tej sprawie".
Po przemyśleniu, rozmyśliłam się z planu dzwonienia na policję.

Usiadłam na krawężniku obok samochodu i zaczęłam wpatrywać się w budynek poszukując kamer. Na pewno musiały jakieś być.
W kancelarii znajduje się zbyt wiele cennych rzeczy, aby pozostawić je bez całodobowej ochrony.
Nie zamierzałam wracać do środka i całego cyrku wewnątrz, ale musiałam zagadać kogoś z pracowników w sprawie kamer i ewentualnych nagrań.

Dzwonienie do Kenza i pytanie się go o to osobiście również odpadało. Nie po naszej ostatniej rozmowie.

Byłam kolejny raz w ciemnej dupie.
I kolejny raz byłam zdana sama na siebie.
Umiesz liczyć, licz na siebie.

Wyjęłam kluczyki z kieszeni moich eleganckich spodni i wsiadłam do samochodu. Nie miałam innego wyjścia jak pojechać do mechanika, który wyceni szkody i je dodatkowo naprawi. Super, nawet jeszcze nie dostałam wypłaty i na pewno jej już nie dostanę.
Stwierdziłam, że sprawcą zajmę się potem. Najpierw musiałam doprowadzić mój samochód do względnego porządku.

***

Koszty naprawy samochodu okazały się nie być aż tak wysokie jak oczekiwałam. Niestety pojazd musiałam zostawić w salonie samochodowym, a sama wracałam do domu autobusem. Mina ludzi widzących mnie w garniturze była bezcenna.
Nie uważałam się za kogoś lepszego, ani wyjątkowego jednak pośród ludzi ubranych zwyczajnie wyglądałam po prostu komicznie. Dodatkowo srebrne szpilki, które stukały przy każdym moim kroku, przyciągały uwagę wszystkich osób w autobusie.

Cieszyłam się kiedy wchodziłam do mieszkania. Zapaliłam światło w przedpokoju i zdjęłam w końcu wysokie buty, przez które coraz bardziej bolały mnie stopy. Byłam wciąż zła na Christiana i jego głupie gierki. Powolnym krokiem przeszłam do kuchni, szukając po szafkach jakiegoś alkoholu. Potrzebowałam napić się chociaż odrobinę, dla rozluźnienia. Nie chciałam ukrywać, że napoje alkoholowe pobudzały moją kreatywność, a przecież musiałam znaleźć jakiś sposób by utrzeć nosa Jacobowi.
Kiedy znalazłam jakąś, do połowy pełną butelkę wina, nalałam sobie odrobinę do szklanki.
Bo kto mi zabroni.
Ze spokojem ruszyłam w stronę salonu, gdzie zamierzałam położyć się na wygodnej kanapie by obejrzeć kolejne odcinki serialu W garniturach. Sięgając po pilota leżącego na stoliku, kątem oka dostrzegłam jakiś ruch. A potem zamarłam, wypuszczając szklankę z dłoni.

-Możesz uciekać ile chcesz, ale nigdy mnie nie wyprzedzisz. Jestem zawsze krok przed tobą - Christian siedział na kanapie, a jego biała koszula rozpięta była pod szyją co nie umknęło mojej uwadze. Spojrzałam w dół na rozlany napój i w głębi zapłakałam nad zmarnowanym alkoholem.

Prisoner [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz