Rozdział 38

10.2K 378 167
                                    

Nie wiem ile minęło czasu odkąd Christian i William wyszli z łazienki i zostawili mnie samą.

Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze i zastanawiałam się, w którym momencie wszystko zjebałam.

Byłam świadkiem okrutnej rzeczy, której dopuścił się William dziesięć lat temu i nigdy nikomu nie zająknęłam się o tym nawet słowem. Można powiedzieć, że współuczestniczyłam w zabójstwie tamtego faceta. Byliśmy wtedy dziećmi, ale teraz jako, że jesteśmy dorosłymi ludźmi, na pewno nie ominęłaby nas surowa kara. Tym bardziej, że ukrywaliśmy prawdę przez kilka lat.

Dodatkowo jakiś czas temu wdałam się w romans z żonatym mężczyzną, starszym ode mnie o dwadzieścia lat, dodatkowo okazało się, że jest on mężem mojej ciotki i przyjacielem mojego ojca.

Co gorsze, sypiałam z własnym kuzynem.

Poczułam wzbierające mdłości i natychmiast opróżniłam całą zawartość żołądka.

Wymiotowałam chyba kilka razy, ślęcząc nad toaletą.
Bolało mnie całe ciało i nie czułam się najlepiej. Miałam wyrzuty sumienia, że zrobiłam tyle złych rzeczy w życiu, a dodatkowo byłam zła, że muszę właśnie za nie odpowiadać.

Mam narzeczonego.

I to nie jest mężczyzna, do którego mam jakieś uczucia. Nie miałam innego wyjścia jak zgodzić się na te beznadziejne oświadczyny.

William jest gorszy od Christiana i wiem, że ten drugi nie posunąłby się, aż tak daleko jak ten pierwszy. Nie miałam wyboru.

Wyszłam z łazienki, zarzucając na siebie różowy szlafrok mojej mamy. W końcu znajdowaliśmy się w jej domu, ale tak jak myślałam nie była w nim obecna. Odkąd pamiętam większość czasu poświęcała na pracę. Na szczęście zostawiła klucze w doniczce na tarasie.

Weszłam do małego pokoju, który niegdyś był mój, a teraz zagracały go jakieś paprotki i pudełka.

Christian siedział w fotelu, przyglądając mi się przenikliwie.

-Wyjdź. -pomimo, że nie chciałam aby wychodził, wiedziałam, że muszę być silna i stanowcza. Kiedy byłam blisko niego czułam pożądanie, ale miałam świadomość, że na kłamstwie niczego nie zbudujemy. -Powiedziałam, że masz wyjść. -powtórzyłam swój rozkaz.

-Margot. - nie wstał, ale wciąż patrzył na mnie z bólem w swoich ciemnych oczach. -Porozmawiajmy.

-Nie chcę z tobą rozmawiać. Myślę, że wiem już wszystko. -trzymałam do niego urazę, przede wszystkim za to, że nie powiedział mi o moim ojcu. Tak bezlitośnie mnie okłamał.

-Mi się wydaję, że nie wiesz nic. - patrzyłam jak jego klatka piersiowa coraz szybciej się unosi.

-Twoja żona. - prychnęłam zażenowana, całą tą sytuacją. -Twoja żona! Przypominam masz żonę, która jest moją ciotką. -skrzyżowałam ręce i oparłam się o drzwi. - Proszę cię, wyjdź z mojego domu, wujku.

Christian skrzywił się, nie odwracając ode mnie wzroku.

-Margot bądź dorosłą kobietą i zacznij rozmawiać. Rozmowa to klucz do porozumienia. - wiedział, że takim komentarzem mnie zirytuje, ale doskonale zdawałam sobie też sprawę, że to forma manipulacji.

-Dobrze, skoro nie chcesz stąd wyjść dobrowolnie, to ja wyjdę. -odwróciłam się by złapać za klamkę, jednak w tym samym momencie Christian wstał i znalazł się tuż obok mnie.

-Co ona ci nagadała, Margot? -zapytał, znowu patrząc mi prosto w oczy.

-Widzę, że nie odpuścisz. -przełknęłam głośno ślinę i podniosłam wysoko głowę, aby móc spojrzeć w jego brązowe tęczówki. -Powiedziała mi, że Evans Swen jest moim ojcem, twoim najlepszym przyjacielem i jej rodzonym bratem. Cytuję „Christian doskonale o tym wie". Czy coś jeszcze musiała dodawać? No tak. Że Jacob Kenz jest moim kuzynem. Wiesz co? Zbiera mi się na mdłości. -zrobiłam skwaszoną minę, a Christian przeczesał palcami ciemne włosy.

Prisoner [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz