Rozdział 6

12.6K 365 30
                                    

Minął tydzień od mojego spotkania z Christianen Kenzem. Nie odezwałam się do niego, ani nikt nie kontaktował się ze mną. Nie powinnam była zwlekać zbyt długo ale musiałam zaliczyć przez ten czas kilka rozmów o prace.
Być może trafiłabym na coś z równie dobrym wynagrodzeniem. Ale kogo próbowałam oszukać? Większość pracodawców oznajmiła wprost, że poszukują kogoś z większym doświadczeniem. Ci którzy obiecali, że zadzwonią, zdecydowanie tego nie zamierzali zrobić.
Dawna ja nie odrzuciłaby takiej propozycji jaką zaoferował mi Kenz w kancelarii „Catts", szczególnie jeśli chodzi o pieniądze.

Miałam jednak pewne wątpliwości.
Ten facet mnie przerażał, co gorsze musiałabym widywać się z nim codziennie. Pracować u jego boku. Pracować dla niego. Dodatkowo to ojciec mojego byłego! Co za chora sytuacja.
Widzieć go codziennie, czuć jego zapach, być w tym samym pomieszczeniu. Nie można mu zarzucić, że nie jest przystojny bo jest cholernie seksowny, a moje ciało reagowało na niego w pewien dziwny i niezrozumiały sposób. Ale jednak miał zostać moim pracodawcą. Nie mogę przestać myśleć o jego dotyku na mojej skórze. Kompletnie mi odbiło i straciłam rozum.
Mimo wszystko bałam się, przyjąć tę pracę.

-Na twoim miejscu, zdecydowałabym się na taką robotę - przekonywała mnie jak zwykle Patty, popijając swoją Latte. - Taka okazja trafia się jak ślepej kurze jajo. Bierz i nie zastanawiaj się.

-Nie jestem pewna czy to dobry pomysł. Nie wyobrażam sobie pracować z ojcem Jacoba. To chore - wzdychałam, obracając w dłoni papierową słomkę. Czułam się źle, bo pomimo starań, nikt nie zaoferował mi pracy.

-Laska, pieniądze. Halo. Po trzech miesiącach pracy będziesz mogła spokojnie kupić sobie własny dom. Co prawda nie w najlepszym standardzie, ale zawsze coś - Patt uśmiechnęła się szeroko i zaczęła trzepotać rzęsami. -Taka oferta nie zdarza się często.

-Właśnie i to mnie niepokoi - przygryzłam wargę, zastanawiając się nad całą sytuacją. Niemożliwe aby wszystkim pracownikom płacił aż tyle.

-Słonko - Patty złapała za moją dłoń, dodając mi otuchy. -Nie rezygnuj i nie doszukuj się jakiegoś podstępu.

-Wiesz co, pieniądze to nie wszystko - zdziwiłam się, że akurat ja to mówiłam, ale miałam złe przeczucie jeśli chodziło o współpracę z Kenzem. - Ta decyzja może zmienić całe moje życie.

-Na pewno zmieni i to na lepsze. Gwarantuję - Patty uśmiechnęła się do jakiegoś chłopaka stojącego przy barze. - Możesz mi uwierzyć. Teraz bierz telefon i zadzwoń do Kenza. Powiedz mu, że jesteś zwarta i gotowa do pracy.

-Patty serio nie wiem, czy powinnam. Mam wątpliwości, to ojciec Jacoba... - jednak przyjaciółka już mnie nie słuchała, zabierając mój telefon ze stolika, zanim zdążyłam zareagować. - No co ty robisz?! Chcesz żebym znowu się na ciebie obraziła? Jak za tą akcje z twoim kolegą? - oczywiście, już się pogodziłyśmy, ale widocznie Patty miała ochotę stracić przyjaciółkę na zawsze.

-Przestań - odsuwała moją dłoń, odchylając się na krześle abym nie mogła dosięgnąć swojego telefonu. - Zrobię to za ciebie, bo ty się nigdy nie zdecydujesz.

-Co ty wyprawiasz? - wstałam z krzesła, aby jeszcze raz spróbować wyrwać  z jej ręki mój telefon. -Patty, nie denerwuj mnie - traciłam po raz kolejny cierpliwość.

-Ja ci tylko pomagam, słonko - odparła, odkładając w końcu mój telefon na stolik. -Widzisz, to było dziecinnie proste, bo miałaś nawet jego numer zapisany w kontaktach.

-Nie napisałaś do niego - powiedziałam ostrym tonem, patrząc na dziewczynę ze złością w oczach.

-Lepiej sama się przekonaj - założyła ręce na piersi, uśmiechając się triumfalnie. Czasami na prawdę chciałam pozbawić ją życia.

Wzięłam telefon do ręki i kiedy zobaczyłam wiadomość wysłaną do Kenza prawie dostałam ataku serca.

„Od jutra mogę zacząć. O której?

-Nie wierzę, Patty! - kipiałam cała ze złości. - Przecież ta wiadomość to totalny brak szacunku- zdenerwowałam się, bo Christian Kenz na pewno pomyśli sobie, że go nie szanuję, pisząc do niego po tygodniu, a w dodatku tak infantylną wiadomość. Jak jakaś gówniara.

-Było zadzwonić, a nie się zastanawiać. Teraz masz za swoje - założyła ręce na siebie i odchyliła się na krześle, a na twarzy pojawił jej się znowu ten triumfalny uśmieszek.

-Przestań się szczerzyć - rzuciłam do dziewczyny, wpatrując się w ekran telefonu i trzy kropeczki sygnalizujące, że pan Kenz wyświetlił wiadomość, a dodatkowo odpisuje na nią.

Nie czekałam na jego odwiedź, tylko wybrałam numer i zadzwoniłam. Czułam jak poliki płoną mi ze wstydu, a oddech staje się nierówny.

-Panno Swen? - dźwięk w słuchawce sparaliżował mnie na moment. Odebrał po pierwszym sygnale.

-Dzień dobry, panie Kenz - zaczęłam zachrypniętym i mało pewnym siebie głosem. - Podjęłam decyzję.

-Właśnie odebrałem wiadomość - czułam, że zaraz zwrócę wszystko co jadłam na śniadanie. Był tak formalny, że to wszystko stresowało mnie dwa razy bardziej.

-Przepraszam najmocniej - nie wiedziałam co powiedzieć, a czułam się na tyle głupio, że potrzebowałam wytłumaczyć się z tej mało eleganckiej wiadomości. -Chciałabym nawiązać z panem współpracę.

-Już myślałem, że się nigdy nie odezwiesz - mówił dosyć spokojnym głosem, a nawet lekko rozbawionym, chociaż ja wciąż czułam się zdenerwowana podczas rozmowy. - Prosiłem cię o szybki kontakt. Nie wiem czy wiesz, ale na twoje miejsce jest wielu chętnych. Czy zdajesz sobie z tego sprawę? - przełknęłam z trudem ślinę, bo w pewien sposób poczułam się winna.

-Wiem. Przepraszam najmocniej. Może, ee.. - zabrakło mi słów, jednak zmusiłam się do kontynuacji - Może ja po prostu zrezygnuję. Ktoś lepszy z większym doświadczeniem powinien być na moim miejscu. Ma pan rację.

-Dlaczego tak szybko się poddajesz? - tym pytaniem zbił mnie totalnie z tropu. Patty patrzyła na mnie z coraz większym zaciekawieniem. - O ile dobrze wiem, planujesz być prawnikiem. Po to jesteś na takich studiach. Dlaczego zatem nie walczysz do końca? Poddałaś się, Margot bez walki. Takie zachowanie nie wróży ci świetlanej kariery - miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Czułam jak każdy kawałek mojego ciała płonie.

-Nie poddałam się - próbowałam zaprzeczyć, chociaż sama sobie nie wierzyłam. Nie walczyłam i tu miał całkowitą rację.

-Przyjedź do „Catts". Dzisiaj. Najlepiej jak najszybciej - miałam ochotę zgodzić się na wszystko to co mówił pomimo, że wiedziałam, że będę tego żałowała.

-Dobrze - odparłam bez zastanowienia.

Kenz zakończył naszą rozmowę telefoniczną, nie żegnając się. Przytrzymywałam jeszcze przez chwilę telefon przy uchu, dochodząc do wniosku, że jeśli Christian Kenz poprosiłby mnie o wskoczenie do ognia, zrobiłabym to.

-Jadę co „Catts". Ale jak wrócę to osobiście cię uduszę - oznajmiłam Patty, wstając z krzesła i zbierając swoje rzeczy. Blondynka jedynie uśmiechnęła się do mnie i dodała:

-Powodzenia laska. Nie zepsuj tego - uśmiechnęłam się szeroko, zostawiając przyjaciółkę w kawiarnii.

Jechałam na spotkanie z samym diabłem i wiedziałam, że to nie skończy się dobrze.

Powodzenia dla mnie.

Prisoner [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz