25. Fabula

444 17 7
                                    

Opowieść

,,Miej odwagę żyć. Umrzeć potrafi każdy''

- No i wczoraj pojechaliśmy na kino plenerowe i w pewnym momencie on wstał i wyciągnął z siatki kwiaty i zapytał się mnie czy zostanę jego jedyną miłością do końca życia - zapiszczała podekscytowana Mia, kiedy schodząc po schodach na szkolnym dziedzińcu opowiadała nam jak Jack zapytał jej się czy będzie jego dziewczyną.

- I co, zgodziłaś się?- dopytywała Sophie, podczas gdy ja podjęłam rolę słuchacza.

- No raczej - obróciła się w okół własnej osi - A potem zabrał nas na lody i oglądaliśmy razem zachód słońca jedząc je.

- Zazdroszczę ci - westchnęła Sophie - Gdyby tylko ta osoba, która mi się podoba tak zrobiła, byłabym w siódmym niebie.

- Ktoś ci się podoba ? - krzyknęła Mia - Chodzi o Seana? - dodała szepcząc.

- Nie to nie on i w sumie wolę o tym nie mówić - mówiła drapiąc się po ręce - Słyszałyście o tym, że zamiast balu maturalnego będziemy mieć wycieczkę do byłego pałacu królewskiego w którym będziemy nocować i tam też będzie uroczystość?

- Nie mów, serio? A kiedy to będzie ?

- Za dwa tygodnie? Może za tydzień? Nie pamiętam, coś koło tego.

- Trzeba się już zacząć pakować, o jejuśku, przecież ja nie mam ciuchów, walizki, butów, niczego nie mam.

- Nie panikuj tak - uspokajała ją Sophie - Codziennie chodzisz w innych ciuchach i jeszcze ani razu nie widziałam cię w tych samych butach. Dobrze, że ja i Holl nie panikujemy tak co nie ? Halo, ziemia do Holly.

- Tak, słucham - pokiwałam głową, kiedy Sophie pomachała mi ręką przed twarzą.

- Co się z tobą dzisiaj dzieje? - powiedziała kiedy już w pełni odzyskałam świadomość tego co się dzieje w okół - Wpadłaś dzisiaj w słup i zaczęłaś go przepraszać, prawie spadłaś ze schodów, a kiedy pan od biologi zapytał ci się za co odpowiadają węglowodany powiedziałaś mu wzór na deltę.

Słuchając tego wszystkiego zdałam sobie sprawę z tego, że mimo że nie chciałam, pokazałam wszystkim, że coś jest nie tak.

- Mam dzisiaj gorszy dzień i tyle - wysiliłam się aby uśmiechnąć się do dziewczyn.

- Jack ma dzisiaj tak samo. Rano zamiast dzień dobry jak zawsze, napisał mi smacznego dnia, a kiedy z nim rozmawiałam nie ogarniał co się w okół niego dzieje w ogóle.

- Jutro już będzie z nami lepiej - dotknęłam ramienia Mii - Po prostu to jest dla nas naprawdę niefajny dzień i proszę was o zrozumienie - Powiedziałam sięgając do klamki od mojego samochodu - A odnośnie tych zakupów to jeszcze się ugadamy. Muszę już zmykać papa - pożegnałam się, a następnie odjechałam.

Jadąc samochodem, myślami znowu wracałam do wydarzeń mających miejsce dziesięć lat temu. To dziś, tą dekadę temu, zostało mi odebrane to co najbardziej kochałam, czyli rodzinę.

Do domu dojechałam dziesięć minut później i jak podejrzewałam samochody chłopaków już były. Niechętnie wysiadłam z samochodu i weszłam do domu. Jack i Tyler siedzieli na kanapie i wymieniali ze sobą pojedyncze zdania.

- Cześć - mruknęłam - Będę u siebie.

- Cześć - przywitali się - Lecisz dzisiaj z nami na cmentarz ?- zapytał Jack a ja po raz pierwszy zobaczyłam w jego ślicznych zielonych oczach łzy.

- Tak, dzięki, kiedy lecimy? - zapytałam, ale odpowiedź tym razem ruszyła z ust Tylera, bo w tamtym momencie Jack schował twarz w rękach, zapewne nie chcąc okazać słabości.

Chłopak, który nauczył mnie żyćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz