32. Rosea nota

127 3 1
                                    

Różowa karteczka

Zakorkowane ulice Chicago dawały dzisiaj wyjątkowo znać o sobie, gdyż korek który powstał na jednej z głównych ulic był nie do zniesienia. W dni jak te, żałowałam, że nie wsiadłam do metra, które z pewnością jest mniej zatłoczone niż Ellis Ave.

- Jeszcze tylko kilka metrów i skręcam - brałam głębokie wdechy i wydechy zdenerwowana przez korki oraz rekrutacje na studia której pierwsza faza właśnie się rozpoczęła.

Ten dzień nie był dobry. Nie był nawet przeciętny, był po prostu okropny. Od samego rana musiałam się mierzyć z trudnościami mojego żałosnego życia. Zaczynając od tego, że prostując włosy złapałam za grzałkę przez co się poparzyłam, kończąc na tym, że gdyby nie moja szybka reakcja, samochód jakiegoś gówniarza wjechałby we mnie.

Dostałam również wezwanie na spotkanie z komisarzem z wydziału karnego, w spawie zdarzenia, które miało miejsce kilka miesięcy temu. Postanowiłam, że skoro dzisiaj i tak ciągle jestem za kierownicą to wstąpię również na komisariat i będę miała to za sobą.

- Boże, nareszcie - westchnęłam, skręcając na parking.

Budynek College'u przypominał wiktoriańską starą katedrę i miał swój magiczny, zniewalający urok. Dokładnie tak jak mówił Jack. Przeszłam przez frontowe drzwi i przystanęłam przy mapie budynku szkoły. Dokładnie skanowałam ją, dopóki mój wzrok nie odnalazł tego, czego szukałam - dziekanat uczelni.

Pewnym krokiem szłam przed siebie mijając studentów, którzy nawet nie zwracali na mnie uwagi. Ubrana w elegancki garnitur, z trudem pokonywałam kolejne schody, by dostać się na trzecie piętro, gdzie po chwili zapukałam. Niedługo później usłyszałam odpowiedź zwrotną zza drzwi, dlatego bez większego wahania weszłam do środka.

- Witam, Pani się nazywa?

- Holly Wilson, przyniosłam papiery rekrutacyjne - powiedziałam, siadając, gdzie mężczyzna wskazał mi miejsce.

- Zapewne zna pani zasady rekrutacji, jednakże moim obowiązkiem jest to pani powtórzyć - wziął wdech - Pierwsza rekrutacja zapisze panią na listę studentów, jednak to od wyników matury oraz od liczby punktów zależy czy zostanie Pani przyjęta, czy też nie. Mógłbym zobaczyć wniosek?

Podałam mu do ręki teczkę, z której wyciągnął wniosek i wczytał się w niego, marszcząc delikatnie nos. Po chwili ciszy oderwał wzrok od kartki i odezwał się ponownie.

- Co wam robią w tych kasach medycznych, skoro jesteś już trzecią dzisiaj osobą z tego kierunku, która nie zamierza studiować medycyny - zaśmiał się - A więc zarządzanie...

- Dokładnie - odpowiedziałam obracając między palcami guzik od marynarki.

- Dobrze, zatem miejmy nadzieję, że wkrótce znowu się spotkamy, do widzenia - wstał uśmiechając się, na co odpowiedziałam mu tym samym i wyszłam szybkim krokiem.

Stałam przed drzwiami jeszcze chwilę, dopóki głosy idącej grupy ludzi nie wybudziły mnie z transu. Wyszłam na zewnątrz, gdzie nadal padało i wsiadłam do auta. Gdy zobaczyłam, że korek na ulicach już zmalał, ucieszyłam się w duchu i skierowałam się w kierunku komisariatu.

Przeprawa na drugi koniec miasta nie należała do najprzyjemniejszych, z dwóch powodów, które zdążyłam w tym czasie sobie uzmysłowić. Po pierwsze obwodnicą byłoby mi szybciej i wygodniej dostać się na komisariat. Po drugie przypomniałam sobie o możliwości składania wniosków rekrutacyjnych przez internet.

- Przeklęty jest już mój los - westchnęłam skręcając na ulicę, na której znajdował się budynek.

Komisariat wydziału karnego na którym musiałam się stawić, był bez wątpienia podobnej wielkości co uczelnia. Z tego co usłyszałam od recepcji znajdowały się tutaj dwa oddziały. Odział śledczy, na który się skierowałam oraz odział karny gdzie przetrzymywano więźniów do czasu ostatecznej rozprawy sądowej.

Chłopak, który nauczył mnie żyćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz