15. Vocatus

941 19 5
                                    

Wołanie


~Nasze najszczęśliwsze sukcesy są skażone smutkiem ~

Klęczałam na zimnej podłodze cicho szlochając, gdy filiżanka roztłukła się, a jej fragmenty wbiły mi się w kolano. Próbowałam delikatnie je wyciągnąć ale wtedy on rzucił we mnie zmiotką i łopatką nakazując sprzątać na kolanach. Chcąc uniknąć kary zrobiłam co kazał mi mój ojczym i pomimo bólu przeszywającego moje ciało zebrałam roztłuczoną porcelanę.

- Wstań - władczy ton Ojczyma rozległ się w kuchni w której oprócz nas była jeszcze moja siostra próbująca coś zaradzić zaistniałej sytuacji - A teraz powiedz jeszcze raz co zrobiłaś kiedy kazałem ci iść do sklepu i kupić chleb.

- Kupiłam chleb, tak jak kazałeś - odpowiedziałam przerażona.

- Nie!- wrzasnął - Wdałaś się w rozmowę z ekspedientką i przypomnij mi co sobie kupiłaś?

- Lizaka - szepnęłam namacując go ręką w kieszeni .

Nastąpiły gwałtowne sekundy. Ręka taty z impetem wylądowała na mojej twarzy, przez co z powrotem runęłam na podłogę na krwawiące kolana. Widząc to Emily od razu ruszyła w moją stronę, zasłaniając mnie swoim ciałem. Ponownie zaszlochałam czując jak męska dłoń wyciąga mi lizaka z kieszeni, a następnie rzuca go na podłogę i gniecie.

- Wszystkiego najlepszego Holly z okazji ósmych urodzin - powiedział kopiąc butem w moją stronę zmiażdżony lizak.

Zaczęłam dusić się własnymi łzami kiedy wtulona w siostrę próbowałam się uspokoić. Ale mój oddech stawał się coraz płytszy i szybszy aż nagle...

Obudziłam się.

Niemal od razu zrywając się do pozycji siedzącej. Oddech dalej miałam nierówny, a skóra na moich dłoniach świeciła się od drobinek potu.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę piątą czterdzieści i stwierdzając, że raczej już  nie zasnę, poszłam się przebrać. 

Zeszłam na dół ubrana w za dużą bluzę i dżinsowe spodenki. Poszłam do kuchni i nalałam sobie wody, jednocześnie kierując się do jadalni aby usiąść w spokoju. Niestety nie było mi dane odpocząć dłużej niż kilka minut, bo usłyszałam niepokojący huk w moim pokoju.

Dlatego czym prędzej po cichu  ruszyłam w stronę mojego pokoju, a gdy tam weszłam na środku dywanu zauważyłam kamień a do niego przywiązaną kopertę.

- Ktoś musiał rzucić to przez okno - powiedziałam do siebie nie pewnie podnosząc kamień.

Delikatnie odczepiłam kopertę od kamyka, a następnie usiadłam na łóżku i ją otworzyłam. Powoli wyciągnęłam kartkę papieru a kiedy zobaczyłam zawartość - pobladłam.


,, Droga Holly!

    Kiedy to czytasz,  zapewne wyglądasz jak kartka papieru, ale przejdę do sedna. Długo zastanawiałem się czy mam do ciebie napisać, czy dać ci znać, że żyję . Ale postanowiłem, że skoro jesteś już  w Chicago powinnaś wiedzieć, że  ja również tu jestem. Co prawda w ośrodku psychiatrycznym ale dalej jestem.

Wywróciłam oczami uśmiechając się pod nosem gdy zaczęłam czytać list od mojego biologicznego ojca.

Na koniec dodam tylko, że ten list  prawdopodobnie nic nie wniesie do twojego życia, a ten chłopak wczoraj na plaży ma nieźle ciałko.
Kocham cię.
Twój tata. ''

Chłopak, który nauczył mnie żyćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz